Jest taka tradycja angielska, co sie zowie wassailing (czyt. uoseilin'). Polega ona na swego rodzaju odwiedzaniu; w czasie świat Bożego Narodzenia wassailing to w zasadzie odpowiednik dzisiejszego kolędowania (carolling). W dawnych czasach świąteczne wassailing było poniekąd formą ugrzecznionego żebrania:). Biedniejsi odwiedzali swoich pracodawców - bogaczy, i śpiewali oczekując w zamian darów. Czyli, nic za darmo, kochani - chcecie, żeby się wam wiodło przez cały rok, musicie coś dać. O takiej tradycji opowiada słynna piosenka bożonarodzeniowa "We wish you a merry christmas"; to właśnie tam kolędnicy śpiewają: "so bring us some figgy pudding...", czyli: "przynieście nam figowy pudding", i "we won't go until we got some", czyli "nie pójdziemy sobie zanim go nie dostaniemy":)
* * *
There is a south English tradition known by the name of Wassailing. It is connected with "visiting"; during Christmas period wassailing is basically the same as carolling. In ancient times, wassailing was, how shall we call it..., a type of polite begging, or maybe rather a way to enable the prosperous people to make a charitable donation :) Wassailers would come to the rich lords to wassail and would sing in return for gifts. So that's why today we have "so give us some figgy pudding" and "we won't go until we got some" in a traditional christmas song "We wish you a merry christmas".
Ale jest też inne wassailing - orchard wassailing, czyli odwiedzenie sadu. Ten tradycyjny rytuał odbywa się w 12 noc starego (gregoriańskiego) kalendarza (the old twelth night), czyli 17 stycznia i polega na odwiedzeniu sadu i złożeniu ofiary jabłoni, po to aby zapewnić dorodny zbiór, a tym samym owocną producję cydru, plus oczywiście, odgonienie sił nieczystych.
* * *
But there is also another wassailing - orchard wassailing. This traditional ritual takes place on the old twelfth night, i.e. 17 January (twelve nights after christmas according to gregorian calendar). People gather at orchards to wake up cider apple trees and scare evil away, in hope for a good harvest and - obviously - abundance of good cider.
Po dziś dzień wassailing odbywa się we wsiach (i nie tylko) hrabstw południowej Anglii, znanych tradycyjnie z produkcji cydru, czyli Devonu, Samerset, Dorset i Glaucester. O zmroku mieszkańcy wsi zbierają się u bram sadu, a następnie obchodzą sad w procesji za Królem i Królową Wassail. Królowa Wassail ofiaruje jabłoni kufel cydru:
* * *
This ritual is still alive in villages of south England, especially in counties known for producing cider, i.e. Devon, Somerset, Dorset and Glaucester. At dusk villegers gather at the orchard and then proceed around it after wassail King and Queen. The queen offers a goblet of cider to the tree:
po czym wszyscy zgromadzeni moczą w cydrze tost chleba i zawieszają go na jabłoni. Tost jest po to, aby do sadu przybyły dobre duchy, pod postacią ptaków.
* * *
and then everybody dips a piece of toast in the cider and hangs it on the tree. This is to encourage good spirits in form of robins.
Oczywiście, żadne zgromadzenie tego typu nie może obyć się bez śpiewania tradycyjnych pieśni:)
* * *
Of course, none of this type gathering would be complete without singing some traditional songs:)
i wypicia kufla grzanego cydru - czyli właśnie kufla wassail'a) Napojem tym należy wznosić toast ze słowami "waes hael" (staroangielskie wassail), czyli "na zdrowie", natomiast odpowiedź na owy toast to "drinc hael", czyli.... "na zdrowie":)
* * *
and more importantly, drinking a tunkard of wassail, which is mulled cider. Quite yummy, I must say. One needs to raise their tankard with toast "Waes hael" and the response to the toast is "Drinc hael", which means.... "drink for good health" :)
Według tradycji należy pić grzany cydr i śpiewać tak długo, aż uczestnicy wassailng będą radośni i szczęśliwi (w domyśle, po prostu wstawieni, hahaha). Na koniec, konieczne jest oddanie strzałów z czego bądź - może być z armaty - i robienie wielkiego hałasu: czyli wszelkiego rodzaju dzikie wrzaski, tupanie, klaskanie, gwizdy itp. są jak najbardziej na miejscu. To w celu odegnania złych duchów i sił nieczystych. Ot, taka tradycja:)
I ja tam byłam
grzany cydr wypiłam
a co się dowiedziałam,
to wam dziś opisałam:)
* * *
According to tradition, wassail must be drunk until all participants are "merry and gay". To finish the ceremony off a huge noise is raised (with shouting , clapping, banging and shotgun shooting and canon firing!!) to scare bad spirits away. Such is tradition:)
Super, fajnie bylo sie dowiedziec czegos nowego:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
Bardzo się cieszę:) Również pozdrawiam!!
UsuńDouczylam moja angielska rodzine o tej tradycji dziekuje :-*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam się na coś przydać:)
UsuńDziękuję bardzo choć raz ja wiem coś czego oni nie wiedzieli :) A to wszystko dzięki Tobie :) :*
UsuńFajnie, ze takie piękne tradycje opisujesz!!!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to znasz bardzo dużo tamtejszych tradycji;)
Wiesz jak to jest, Ewo, kiedy wleziesz między wrony, musisz krakać jak i one:) Ale o tej akurat tradycji sama dowiedziałam się dopiero wczoraj... Pozdrawiam Cię mocno!!!
UsuńFantastycznie wyglada to drzewko obwieszone tostami! Jak żart dzieci, albo wstawionego cydrem:)))
OdpowiedzUsuńPrawda? Taka niekonwencjonalna choinka, hahahaha....
UsuńPS. Ubieranie choinki, tfu, jabłonki ma miejsce jeszcze przed wstawieniem cydrem:)
Ściskam!
Kto po blogach nie chodzi sam sobie szkodzi , bo się tu tylu ciekawych rzeczy można dowiedzieć .
OdpowiedzUsuńFajnie że bywasz na tego typu imprezkach :) ... i nam o tym piszesz :)))
Uściski
O, to bardzo ciekaw eprzysłowie się nam tutaj narodziło:) Również ściskam!
UsuńNo to ja co ma serce podzielone na Plskę i Anglię nie wiedziałam o takich rzeczach? No ale południe to nie moje strony. Ciekawe bardzo:)
OdpowiedzUsuńA widzisz? Wszak codziennie uczymy się czegoś nowego:) Pozdrawiam mocno!!
UsuńJaka fajna tradycja, nie wiedziałam o tym!!!! Tyle ciekawostek u Ciebie wyczytuję ;)
OdpowiedzUsuńHaha, fajna faktycznie, zwłaszcza to moczenie tostów w cydrze mi sie podobało i potem ich wieszanie:) Ściskam mocno!
UsuńPani Dezalowo, Droga, kolejna opowieść do kolekcji:).
OdpowiedzUsuńCydr to ja uwielbiam... Jakoś najbardziej gruszkowy, ale jabłuszkowym też nie pogardzę...:):):)
Ja też wolę gruszkowy. U nas gruszkowy nazywa się perry:) Jabłkowy mi zawsze jabolem zalatuje..... w sensie że tanim kwaśnym winem:) Buziole!
UsuńUwielbiam takie stare tradycje! Bardzo interesujacy post!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję:) Pozdrawiam!!
UsuńŚwietne zwyczaje :)))
OdpowiedzUsuńNa naszych Kujawach jest ponoć zwyczaj wieszania jabłek na jabłonce, ale w przeddzień Wielkanocy, i chyba raczej w celu psikusa świąteczno-wiosennego:)
A spotkałam się z tym u nas, na Warmii (!), i prawdę mówiąc wciąż szukam potwierdzenia tegoż "obyczaju". Moja mama jest Kujawianką i nic o TYM nie wie...
No popatrz! To prawie tak jak z tym barszczem ukraińskim, co to o nim nikt na Ukrainie nie słyszał:)
UsuńŚciskam Cie mocno!
deZeal,najładniejsze jest to, że Ty w tych wszystkich zwyczajach, obyczajach i świętach wyspiarskich uczestniczysz, i to tak czynnie!
OdpowiedzUsuńStaram sie tak od czasu do czasu, hahah:) Pozdrawiam mocno!
Usuńsuper relacja:) uwielbiam tradycje i boleję strasznie, że tak szybko zanikają:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńAle na szczęście co jakiś czas znajduja się ludzie, którzy do nich wracają:) Pozdrawiam mocno!
UsuńCiekawe zwyczaje... ileż to się człek może dowiedzieć :))) a cydr to "jabol" taki bardziej uszlachetniony? No bo skoro z tych jabłonek jabłka.... ;-)
OdpowiedzUsuńUściski :)
Wiesz, dla mnie to właśnie taki jabol, jak to ładnie nazwałaś "uszlachetniony" hahah - no bo to taki alkoholizowany sok ze sfermentowanych sprasowanych jabłek... ale pewnie sa jakieś znaczne różnice:) Bede musiała się z tym tematem zapoznać i napisać posta na temat robienia cedru (tym bardziej, że w naszej wsi robi sie co roku cudr komunalny, hahah - znaczy sie wszyscy sie spotykają na zbieraniu jabłek, a potem na prasowaniu tychże, a wreszcze na wspólnych próbowaniu:):):) Pozdrawiam mocno!
UsuńNo napisałam ten komentzarz jakbym była nawalona hahaha... przepraszam za literówki::) Oczywiści nie cedru i nie cudr, tylko cydru i cydr.
UsuńCo kraj to obyczaj. I do tego bardzo ciekawy i fajnie opisany :-)
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości zapytam: okoliczne ptaki po zjedzeniu chleba z cydrem, to chyba zygzakiem cokolwiek latają ;-)
Hahaha, no co ty, nasze ptaszyny to już zaprawione w boju, byle jabcok im nie straszny ;-)
Usuńkochana...dzięki Tobie wiem o tym zwyczaju. Wcześniej nie słyszałam...przyznać muszę...
OdpowiedzUsuńWspaniale opisane i jak fajnie że mogłaś uczestniczyć :)
buziaki
:) Cieszę się że się podobała moja krótka opowieść:)
UsuńNigdy o takim zwyczaju nie słyszałam. Fajnie poznać inne tradycje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ Pati
:) Ja również pozdrawiam i zapraszam ponownie:)
UsuńFajna tradycja....Ściskam ciepło.
OdpowiedzUsuńBuziaki wielgaśne!
UsuńNiesamowite zwyczaje , nigdy o nim niesłyszałam , dziękuję ze podzieliłaś się tym co widziałaś pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń