wtorek, 23 sierpnia 2011

Schodowy kryzys... / Stair crisis...

Witam w deszczowy (przynajmniej tutaj) wtorkowy wieczór. Sprawa jest taka moi mili: mam schody. Schody obecnie pokryte są wykładziną dywanową w kolorze mokka . Schody czekają na renowację a ja mam totalny kryzys decyzyjny:)
Kiedy schody obedrze się z wykładziny będą one wyglądały dokładnie tak (zaznaczam, ze schody te bardzo urocze sa, tylko troszke jak dla mnie zbyt rustykalne):

* * *

Hello everybody on this beautiful rainy (at least here) Tuesday evening... The case is, I am in terrible crisis here, my dear friends. I have stairs, yippee:) The stairs at this moment are covered with a mocha coloured carpet. The stairs are waiting to be revamped and I.... well, let's just say I can't exactly make totally decisive decision:)
If the carpet was completely ripped of, the stairs would look exactly like that (I mean stairs only, we don't talk about the banister here). I do like them, they just a bit too much rustic for my house...


Zostawić wykładzinę? Bo tak sobie myślę, że znacznie bardziej mi się podoba gołe drewno... znaczy się myślę, żeby wyszlifować schody i potraktować je bejcą w kolorze ciemny orzech na ten przykład:). I bardziej skłaniam sie w tę stonę niż w stronę wykładziny, przy czym zastanawiam sie nad poziomem hałasu. Wykładzina niwelowałaby choć trochę odgłosy biegającej z góry na dół i z dołu do góry młodzieży... Z kolei brak wykładziny ułatwiłby sprzątanie tony kłaków zostawianych przez Dyzia i Puszkę (czyli nie musiałabym taszczyć odkurzacza po schodach... wystarczyłaby miotełka, hehehe)....

* * *

Should I leave the carpet? I prefer the look of wood to the look of carpet, so I thought about sanding the stairs and staining them dark walnut, or dark rustic oak. I am veering towards the stained stairs but still considering the probability of noise pollution. I mean the carpet would cover at least a little bit of the cacophony of the young generation chasing up and down, don't you think??? On the other hand wood would mean I will not have to drag a vacuum cleaner to hoover Diesel's and Pushkin's hair. A little brush would be enough... and so much easier:)


 source



A może pomalować w całości? Na biało? Na czarno?

 * * *

Or maybe paint them? White? Black?



Ewentualnie trochę tak, trochę tak:) Chociaż akurat do tego rozwiązania z jakichś niezrozumiałych powodow nie jestem do końca przekonana... Hmmm... jasna wykładzina, czy ciemna wykładzina?

* * *

Well, there is another option as well, a bit of this, a bit of that:) Although I am not particularily sure about that one... Hmmm... light carpet or dark carpet?



 source unknown, sorry:)

Co myślicie moi drodzy?? Pozdrawiam i życzę dobrej nocy:)

* * *

Any suggestions please??? I hope you all have a good night:)

niedziela, 21 sierpnia 2011

Nadchodzi.... / She's coming.....

Nadchodzi zdecydowanym krokiem, piękna pani w długiej brązowej sukience, wysadzanej jarzębinowymi koralikami, z misternie utkanym z żółtych i czerwonych liści trenem, i w naszyjniku z kasztanów i żołędzi. Pani z długimi rudymi włosami i z koszem czerwonych jabłek w dłoni. I z wielkim parasolem w drugiej. Pani o pięknym imieniu Jesień...  Niespecjalnie mnie przeraża jej nadejście.... Przyznać muszę, że Pani Jesień nie jest moją ukochaną z siostr Pór Roku, ale w tym roku Pani Lato była tak niemiła i kapryśna, że może sobie już iść. Proszę bardzo. Naprawdę, nie będę tęsknić za tegoroczną Panią Lato :) I mam nadzieję, że Pani Jesień okaże się bardziej przyjazna i przyniesie piekne kolory, słoneczne popołudnia, przyjemny wiatr i zapach jej perfum... Ten zapach już można wyczuć w powietrzu... Nadchodzi, a wraz z nią dłuższe wieczory i chłodniejsze poranki...  I na te coraz dłuższe wieczory stworzyłam sobie TWORA. TWÓR ów to taka oto latarnia...

* * *

She's approaching with a decisive step. The beautiful lady dressed in a long, brown silky dress embroided with ashberries, with train carefully woven from red and yellow leaves, and with a necklace made out of conkers and acorns.  The lady with long ginger hair and with a basket of juicy red apples in one hand... and a huge umbrella in the other one.... The lady with a lovely name AUTUMN. I am not really upset by her arrival:) Admittedly lady AUTUMN is not my favourite among all the SISTER SEASONS, but this year Lady Summer was so awfully unkind and capricious, that she can definitely go. I will not miss her a bit! And I do hope Lady Autumn will turn out to be more friendly and mild mannered, and that she'll bring warm colours, sunny afternoons, pleasant autumn wind and smell of her perfume... You can already smell her scent in the air... She's coming and coming with her there are longer evenings and cooler mornings... And for these very evenings I made a creation - a lantern...


Latarnia została wykonana z materiału odpadowego, pod tytułem pudełko po płatkach śniadaniowych, oraz spinacza, kółka do kluczy i jednego arkusza pergaminu. Ponadto do wykonania TWORU użyto kleju oraz farby w spreju. Ah, no i świeczka LED będzie niezbędna, jako że w latarni papierowej normalnego tealight'a nie za bardzo mądrze byloby umieścić. I jest!!! Od dawna miałam chętkę na taką latarnię, a tu wielkie nico: to co udało mi sie znaleść, bylo jakieś takie nijakie, a jak znalazłam to co chciałam, to cena jak za wycieczkę do Paryża niemalże:) No to zrobilam. Przepis na latarnię, czyli tutoriala tak zwanego znajdziecie TUTAJ!!! Zachecam bardzo do odwiedzin, bo to blog pełen pomysłów i inspiracji!

* * *

The lantern has been made from recyclable materials, namely a cereal box, a paper clip, key ring and one sheet of A4 vellum paper. Also, I used PVA glue and spray paint. Oh, and since it is a paper lantern and you can't really use a real candle, you will need an LED tea light.
I have been searching for a lantern like this one for quite a while, but for some reason I was pretty unlucky with my quest. What I managed to find was not exactly what I wanted, and lanterns that were exactly what I wanted were rather too pricey... So I made one myself:) You will find a detailed tutorial HERE. If you don't know this place yet, I really suggest visiting it, as it truly is a treasure chest for ideas and inspiration...



Życzę wszystkim odwiedzającym miłej niedzieli:)

* * *

Have a wonderful Sunday!!:)


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Dartmoor Folk Festival

Dzień dobry... To ja:) Wasza utalentowana (hehehe) tancerka! Tydzień temu pląsałam radośnie i wywiałam kijami na Darmoor Folk Festival:) Pląsy miały miejsce w sąsiednich dwóch pubach oraz na festiwalowej  scenie głównej...

* * *

Hi, it's me, your talented (ahem, ahem) dancer!. A week ago I was able to joyfully bounce and wave the stickes at Dartmoor Folk Festival. We started hopping outside of two local pubs and then moved to the main venue in the village...

 



 

Niestety, pogoda w tym roku nie dopisała specjalnie. Z tego też powodu występy artystyczne odbywały się w wielkim namiocie, a nie pod chmurką. Z tego samego powodu zdjęć jest niewiele, a te co są, są nieszczególnej jakości. Wiecie... vonZeal (podobnie jak ja) poruszony był ogromnie moim festiwalowym debiutem (wszak pląsy na festiwalu to nie to samo co turnee po okolicznych pubach - nie, żeby puby nie były fajne, ale jakoś tak festiwal wyzwolił we mnie większą tremę). No więc, jako, że vonZeal poruszony był niezmiernie, poruszone były również jego ręce, a tym samym fotografie jakieś takie hmmm... zamglone poniekąd wyszły.
Poniżej jednak dla dokumentacji: ja na scenie głównej... od tyłu.

* * *

Unfortunately, the weather was not kind to us, perfomers, and our artistic abilities had to be presented in a big tent, instead of a big green field:) That was the reason, that there were not many photos taken on the day, and the photos that were taken are, let's say, not the best quality. You know, vonZeal was enourmously moved by my festival debiut (performing at the festival is by no means the same as a "local villages pubs tour" that I attend nearly every Thursday... not that pubs are not fun, but the festival made me feel a bit (!!!) more nervous, haha). So, since vonZeal was very moved, his hands were moved as well, and therefore the pictures came out a bit... foggy. But for documantation purposes, here we go: me dancing at the main stage... from behind:)

 


Hulanka udała się wyśmienicie, a sukces przypieczętowany został pintą tradycyjnego napoju, zwanego piwem (no dobrze, powiedzmy, że półtradycyjnego, jako że to blond piwo, a nie tradycyjne angielskie ALE). 

* * *

Hopping and stick bashing / hunky waving was a great success which I happily marked with a pint of traditional drink (OK, let's say half traditional, since the one I am consuming is lager and not a REAL ALE)


A na zakończenie mam małe pytanko... ponieważ chcę aby mój blog mógł być czytany również w języku Szekspira, a do automatycznych tłumaczy zaufania nie mam za grosz... postanowiłam, że będę pisac również po angielsku. A pytanie dotyczy formy... otóż ja osobiście nie jestem specjalnym wielbicielem blogów dwujęzycznych (mam tu na myśli pisane w takiej formie jak ten właśnie post - fragment w jednym języku, i potem tłumaczenie na inny język). Nie żeby mi specjalnie przeszkadzało, ale jakoś tak wolę czytać w formacie blokowym, znaczy się jak już czytam, to czytam cały post bez rozkojarzania się i konieczności poszukiwania dalszego ciągu w języku w któym akurat czytam (czy ja sie w ogóle zrozumiale wypowiadam?????) Tylko, że jak napiszę cały post po polsku razem ze zdjęciami do końca, to co - mam pod spodem zacząć pisać to samo po angielsku i zamieszczać te same zdjęcia jeszcze raz? Jakoś tak mi się to bez sensu wydaje... To może blog bliźniaczy - post po angielsku otworzy się po kliknięciu na ikonkę - flagę??
Jak myślicie, które rozwiązanie będzie najlepsze? Bardzo mi zależy na Waszej opinii moje drogie koleżanki:)

* * *

And finally I have a little question. As I would like my English speaking friends to be able to read this blog in their own language, and I have absolutely no trust for any auto translating programmes, I decided to write in English as well as in Polish. The question is about the form of my blog. Personally I am not too fond of blogs wirtten in two languages like this very post (I mean few sentances in one language, and then the same sentances translated to different language). For some reason I am more comfortable with reading blogs from the beginning to the end in one language without having to scroll down to search for words in a language I understand... But how would that be? To write whole post in Polish, including the photos, to the end and then start the same in English, with the same pictures?? Seems a bit pointless... Maybe I should create a twin blog - post in English would be available to read after clicking on a icon (a flag for example...)???
What do you think? Which way would be the best? I would really appreciate if you shared your opinions with me...