Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Poniedziałkowy Klub Dietetyczny:). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Poniedziałkowy Klub Dietetyczny:). Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 marca 2012

Poniedziałek 11 / 11th Monday:)

Witam w kolejny poniedziałek:) W Moorlandowej Krainie dzisiaj piękna pogoda - słońce świeci, wiatru nie ma, temperatura +17 stopni.... jednym słowem: żyć nie umierać:) Energia wlewa się dosłownie przez okna:) Dlatego dzisiaj będzie inaczej niż zwykle. Dzisiaj będziemy sie ruszać, ale nie w sensie, że jakieś ciężkie ćwiczenia będziemy wykonywać... dzisiaj będziemy się ruszać w rytmie calipso. A do tego będziemy to robić w bikini i sarongu, z kwiatami wpiętymi we włosy, na bajecznie złotym piasku, w cieniu palm... a chłodzić nas będzie delikatna morska bryza... Że co proszę? Że jest marzec, a do najbliższej tropikalnej plaży jednak trochę daleko?? A od czego moje drogie jest wyobraźnia?  A jeśli z wyobraźnią są jakieś kłopoty, to ja załączam pomoc: Soca Calipso w wykonaniu Pana Motywatora - zestaw doskonały, jeśli nasze zadki, odnóża i brzucho wymagają uwagi:)
(Pan Motywator nawija w języku Szekspira, więc jeśli angielski nie jest Waszą mocną stroną, to proszę nie słuchać Pana Motywatora, tylko KOPIOWAĆ!!!! No już, wstajemy z krzeseł, foteli, sof i..... raz, dwa, trzy, cztery:)

* * *

Welcome to another Motivational Monday. Today, the weather in Moorland Home is simply gorgeous - it;s sunny, no wind, temperature +17 C (that would be 63 F).... Pure paradise:) Therefore today we are going to do something different; we are not going to talk about food, we are going to move! But not borring exercise kind of move - today we are going to do Calypso. And we are going to do that in bikini and sarong, with flowers in our hair, on gorgeously golden sand in the shade of palm trees, while gentle breeze will be cooling us down... Eh??? Too far to the closest tropical beach? What about imagination, dear ladies?????? And to help you imagine all these things mentioned above I have this: Mr Motivatior's Soca Calypso - perfect for BLT (no it is not bacon, lettuce, tomato sandwich - it is bum, legs and tummy workout). So.... get up from chairs, sofas, or whatever else you are sitting on and let's calypso... :)




I jak? Dobrze się bawicie? Ja świetnie:):):) Jeśli zatem macie ochote na jeszcze trochę, to proszę - jest i druga część:) I raz, dwa, trzy, cztery....

* * *

And? Are you having fun?? I surely am! So, if you want to move a bit more, there is part 2... Here we go, one, two, three, four....

 


Ufffff, cudownie:) Czuję się jakbym straciła ze dwa kilo:) Jutro  robię powtórke !

* * *

Great! I feel a bit lighter now:)  I am going to repeat the calypso tomorrow again:)

poniedziałek, 5 marca 2012

I znów poniedziałek... / Monday again:)

Ja nie wiem dokąd ten czas tak pędzi. I pędzi... W każdym razie mamy kolejny poniedziałek. Motywacyjny poniedziałek. Tyle, że ja nie mogę nikogo motywować, bo na hipokrytę bym wyszła dzisiaj. Otoż moje miłe koleżanki, powiem Wam w wielkiej tajemnicy, że tyle sie naczytałam na moim własnym rodzonym blogu jaka to ja chuda jestem i że od wagi to ja mam z daleka się trzymac, że... się trzymam z daleka:) Tym samym ostatni tydzień okazał sie dla mnie delikatnie mówiąc katastrofą. Przez duże K. Bo jakbym Wam powiedziała, czym ja sie delektowałam w ciągu ostatniego tygodnia, to byście drogie koleżanki z krzesła pospadały, jedna na drugą:) Poważnie mówię. Dlatego nie przedstawię mojego menu z całego tygodnia, powiem wam tylko dla przykładu, że wczoraj zapodałam sobie na śniadanko jajecznicę na bekonie (!!!), z tostem, po czym poprawiłam to wszystko mufinką. Na obiad było nienajgorzej, bo vonZeal mój osobisty ugotował bardzo dietetyczną i niezwykle pyszną zupe z tykwy, którą to ja poprawiłam.... mufinką. Potem zjedliśmy danie makaronowo-wieprzowe z rodzynkami i migdałami, a na deser galaretkę. Ale to nic, bo w wolnej chwili wieczorowej vonZeal zagłębił się w lekturę blogów kulinarnych i wyszperał na moje nieszczęście przepis na ciacho, które niestety zdecydował się natychmiast odtworzyć w naszej moorlandowej kuchni. No i na kolacje, przed snem (!!!) wtryniłam 3 (słownie: trzy!) kawałki ciasta i popiłam piwkiem - małym co prawda, ale zawsze. I tak sobie myślę, że gdybym stanęła dzisiaj na wadze, to chyba bym się przewróciła:) Dlatego dzisiaj jako antidotum na śniadanko była tylko połóweczka grejpfruta, potem długi spacer z Dionizym po wrzosowiskach, a na lunch kanapka z razowego chleba z chudziutka piersią indyczą. Tylko.... kurcze, coś slodkiego bym zjadła, hahaha:) Więc jak same widzicie, zdecydowanie nie jestem osobą godną nasladowania!
Ale, ale... żeby nie było tak kompletnie pesymistycznie i porażkowo, to powiem Wam moje miłe, że są na świecie takie dania, które są bardzo dietetyczne i bardzo pyszne (oprócz wspomnianej powyżej zupy z tykwy). I dzisiaj przedstawię Wam pyszne, mało kaloryczne, i bardzo szybkie danie, pod tytułem: kotlecik wieprzowy inaczej:) Do przygotowania dania owego potrzebujemy (na 4 porcje):
  • 4 kotlety schabowe (z odkrojonym tłuszczem),
  • 4 główki pak choi przekrojone na pół (pak choi to rodzaj chińskiej kapusty, występującej również pod nazwą bok choy, a także kapusty pekińskiej, choć muszę powiedzieć, że te pok choi, które kupuje tutaj wygladają troche inaczej niż kapusta pekińska jaką kupowałam w PL),
  • 2 łyżeczki przyprawy "pięć smaków",
  • 3 łyżki płynnego miodu,
  • około 1-2 łyżki soku z pomaranczy.
Mieszamy w misce przyprawę chinską "pięć smaków", miód oraz sok z pomarańczy (należy dodać tyle soku, aby marynata była dość luźna, ale nie wodnista), pokrywamy marynatą kotlety i zostawiamy na około 10-15 minut. Podgrzewamy grill i grilujemy nasze chińskie kotleciki przez około 5 minut z każdej strony, polewając w międzyczasie pozostałą marynatą. W czasie kiedy kotleciki sie nam pieknie grilują, gotujemy na parze nasze kapustki przez około 2-3 minuty, do lekkiego zmiękczenia..
Po czym podajemy nasze kotlety z kapustkami, polane sosem z patelni na której grilowalismy. Ja podaję do tego również ugotowany brązowy ryż.

* * *

So here we have another motivational Monday. The problem is I cannot really motivate anybody today because I would be a bit of a hypocrite:) Some of you left on my blog really sweet comments saying that I really don't need to lose anyting whatsoever, and I am already skinny, and I am to stay away from any type of scales for good! So... I took your advice seriously and as a result last week turned into a catastrophy ;) With a capital C!!! I mean it, if I was to tell you my menu from last week you would surely fall off your chairs! Having that in mind I will not tell you how I was indulging myself in food, but just to picture what I am talking about, I will tell you that yesterday for breakfast I had scramble eggs with bacon and toast and... a muffin, then for lunch I had vonZeal's butternut squash soup (that was OK since it is a very low fat soup) and... a muffin. And then noodles with mince pork with rasins and almonds, and jelly. And after that vonZeal decided - to my despair - have a look at some culinary blogs and he found a cake which - to my even bigger dispair - he decided to make immidiately! Therefore for supper, before going to sleep, i had.... 3 (THREE!!!!!!) pieces of that scrumpious cake and a small lager. Ouch!
As you see, one does not need to be surprised that today as an antidote, my breakfast consisted of half a grapefruit, followed by rather long walk on the moors, and then a small turkey sandwich for lunch. Well, I really do not feel at all in a position to motivate anybody today at all, hahaha:)
But.... in order to not make this post so pesimistic and sounding like failure I will tell you that you can find things in this world that are not only dietic and low fat, but also fabulously yummy and quick to make. Here is an example: sweet glazed pork (recipe originally from EasyCook magazine). To make this dish you will need (for 4 servings):

  • 4 pork loin chops, fat trimmed of,
  • 4 pok choi (halved)
  • 2 tsp Chinese five spice powder
  • 3 tbls clear honey
  • splash of orange juice
In a bowl mix five spice powder, honey and orange juice (just enough to loosen the marinate), and spread it over the chops. Leave for about 10-15 minuts. Heat the grill, and grill the chops for about 5 minutes on each side, basting with any leftover marinate. Steam the heads of pok choi for about 2 minutes until justs wilted. Serve with a splash of juices from the grill pan. I also serve it with cooked brown rice. 



Danie to, moi kochani, nie licząc ryżu, ma 218 kalorii (!!!) i tylko 6 g tłuszczu w jednej porcji. Całkiem nieźle jak na danie obiadowe:) Naprawdę polecam - jest przepyszne:) Smacznego!

* * *

Sweet glazed pork, my dear friends, without the rice, is only 218 calories and only 6g fat per portion! Pretty good for a main dish. And it is pretty yummy as well:) Bon appetite!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Kolejna porcja motywująca :) / Next portion of motivation:)

Ojojoj... ależ ja mam dzisiaj spóźnienie:) Popołudnie już, a ja dopiero teraz się zabieram za napisanie kolejnego posta motywującego. Szczerze mówiąc, nie wiem czy mam powody do radości, czy nie, bo świadomie i z pełną premedytacją nie stanęłam dzisiaj rano na wadze. Tak sobie wymyśliłam i tak zrobiłam.
Moje urocze blogowe koleżanki pod ostatnim postem zostawiły mi takie komentarezze, że.... właściwie to powinnam się czuć jak chudzielec totalny i raczej starać się nabrać nieco masy, niż starać się moje kilogramki gdzieś zgubić, hahaha... Moi mili, ja wiem, że sie nie muszę odchudzać, nie muszę sobie odmawiać, nie muszę być na diecie:) Nie muszę.... ale chcę:) Ja po prostu chcę się wbić w spodnie, które nosiłam jeszcze dwa lata temu. Już mi dużo nie brakuje - właściciwe to się wbijam, tylko... no powiedzmy, że się wbijam, ale jeszcze nie wyglądam, hahaha.
Ale o czym ja to miałam dzisiaj...? A tak! Dzisiaj moje drogie współczłonkinie chciałam zapodać komunikat: w tym tygodniu ja mam zamiar siedzieć i nie robić nic. Co więcej mam zamiar siedzieć, popijac kawusię i ... patrzeć jak waga sama ze mnie spada. O właśnie tak! SAMA!!!!!. Bo ja, moje drogie koleżanki, w tym tygodniu ma plan udać się do fryzurowni obciąć kłaki moje, co będzie skutkować utratą pewnej ilości masy mojej:) No tak, czy nie?
Bo widzicie, moje drogie, w traceniu na wadze nie chodzi wyłącznie o ograniczanie się, liczenie kalorii, stawanie na wadze, i popadanie w depresję, że za wolno spada. Co to to nie :) Kiedy tracimy na wadze, nie możemy tracić na humorze, i dobrym samopoczuciu, nie możemy stać się zmierzłymi babiszonami, złymi na cały świat bo im czekoladki nie wolno zjeść. Dlatego plan na ten tydzień drogie koleżanki, jest nastepujący: 

Proszę zrobić coś dla siebie, coś co lubicie, co Wam poprawi samopoczucie... idźcie do kosmetyczki, fryzjera, zróbcie sobie szałowy manikir, czy zdecydujcie się na masaż. A kiedy najdzie nas ochota na ciastko z kremem - prosze bardzo! Poczujmy się piekne, zadbane, i bardzo szczęśliwe :)  Bo z uśmiechem na ustach wszystko przychodzi duuużo łatwiej, nawet zgubienie kilku zbędnych kilogramów! Nawiasem mówiąc, wiedziałyście, że gromki śmiech to utrata około 1.5 kalorii na minutę???:)

Buziaki i cieszcie się!!!!!!
* * *
Oh dear... I am runninbg a bit late today:) It is afternoon already and I am only now starting my motivational post:) To be honest I don't really know if I have any reason at all to celebrate, or not, but... I really don't care that mushc:) I made a very concious decision this morning not to stand on my barhroom scales and not to check my weight! You see, m dear bloggin' friends left such sweet comments under my last post, that I should really feel like a  super model and try to gain a bit of body mass rather than lose anything, hahaha. Well, let me explain; I know I don't have to lose any weight, don't have to restrict myself, don't have to be on diet. I don't have to, but... I want to:) I simply want to squash my butt into those trousers I used to wear two years ago. To be honest I don't have far to go any more, in fact I squash in them already, the problem is, it (that is my butt) doesn't look quite right just yet:) But what was I suppose to write today??? Ah, yes....
This week my dear friends, I am going to do absolutely nothing. In fact I am going to sit, sip a cup of coffee, maybe even have a biscuit, and.... watch the weight falling down of me on its own. Yes, ON ITS OWN!!!! How, I hear you ask... That is pretty simple, really. This week, my dear friends, I am going to the hairdressers to cut my hair, which should result in losing some weight obviously, hahaha.
You see, in losing weight is not only about counting calories, checking what we can eat, and what to avoid, sweating buckets in the gym and getting frustrated we are not losing fast enough. When losing weight, we must not lose humour and happieness. We must not turn into sour creatures, getting angry with the whole world just because we can't have another chocolate! Therefore this week's plan is as follows:

Go, do something for yourself, something you really like. Go to a beautition, have a haircut, have your nails done, or indulge in some SPA treatment. And if you even want a creamy cake - have it! Let's feel pretty, sexy and very HAPPY! Because when you have a happy disposition and a smile on your face, all things are getting so much easier - even losing few extra pounds! By the way, did you know that happy laugh makes you lose around 1,5 calorie per minute???? 



poniedziałek, 20 lutego 2012

Poniedzialek 8 / Monday # 8

Witajcie moi mili:) Podczas moich wędrówek po Internecie, znalazłam stronę, z której często korzystam. Jest to http://www.weightlossresources.co.uk . Dzisiaj postanowiłam przedstawić Wam jeden z artykułów z tej właśnie strony (tłumaczenie własne):

Jak zwiększyć ilość spalanych kalorii

Poprzez zwiększenie tempa metabolicznego i spalanie większej ilości kalorii tracimy wagę szybciej i łatwiej. Tempo metaboliczne to tempo w jakim nasz organizm spala kalorie - osoba przyjmująca 2500 kalorii dziennie i zużywajaca tyleż samo kalorii w ciągu dnia, będzie utrzymywać stałą wagę. Osoba przyjmująca 2500 kalorii dziennie, ale spalająca tylko 2000 kalorii w ciągu dnia, będzie systematycznie przybierać na wadze około 0.5 kilograma tygodniowo. To tłumaczy dlaczego niektórzy nie przybierają na wadze, mimo, że wchłaniają spore ilości "fast foodów"
Wiedząc jak wpływać na tempo metaboliczne możemy przyspieszyć nasz metalbolizm, a tym samym zwiększyć spalanie kalorii.

Kalorie dostarczane naszemu organizmowi zużywane są w trzech glównych procesach:

1. Podstawowe Tempo Metaboliczne (BMR) - jest to ilość kalorii spalanych przez organizm do zapewnienia funkcji życiowych, a zatem są to kalorie zużywane przez nasz organizm nawet wówczas gdy nie robimy kompletnie nic, na przykład leżymy i patrzymy w sufit. BMR to około 60% spalanych dziennie przez człowieka.

2. Kalorie spalane podczas aktywności (ta kategoria to około 30%kalorii spalanych dzennie przez organizm)  - chodzi tu o wszelką aktywność, a zatem zarówno podniesienie pilota od telewizora, jak i mycie okien.

3. Termogeneza dietetyczna - ta kategoria opisuje tzw. efekt termogeniczny - kalorie spalane podczas jedzenia, trawienia, wchłaniania itp.


W jaki sposób zwiększyć tempo spalania kalorii.

Możliwość wpływania na opisane powyżej procesy, umożliwia nam regulowanie tempa w jakim spalamy kalorie. Możemy to tempo zwiększyc poprzez:
1. Zwiększenie masy mięśniowej - każdy dodatkowy kilogram mięśni w naszym ciele powoduje spalenie około 100 dodatkowych kalorii dziennie. Niedawne badania wykazały, że regularny trening z ciężarkami powodu zwiększenie BMR o okolo 15%. Dzieje sie tak, ponieważ mieśnie są "metabolicznie aktywne", a zatem spalają więcej kalorii niż inne tkanki (na przykład tkanka tłuszczowa) w czasie, kiedy się nie ruszamy.
Aby zwiększyć masę mięśniową wystarczy 20-minutowy trening z ciężarkami 3 razy w tygodniu - dzięki niemu nie tylko będziemy szybciej spalać kalorię, ale też zamieniając tkankę tłuszczową na mięśniową, będziemy lepiej wyglądać.  

2. Ruch. Średnio człowiek podczas normalnej dziennej aktywności traci około 30% przyjmowanych kalorii. Niestety, jeśli prowadzimy typowo siedzący tryb życia (praca przy komputerze, kanapa w domu...) spalamy jedynie około 15%. Wiedząc o tym i wykorzystując każdą nadarzającą się okazję na ruch, możemy w znacznym stopniu zwiększyć ilość spalanych kalorii. Musimy jedynie pamiętać o ruchu. Przyklejmy do monitora notatke z dwoma słowami "Rusz Się" i... ruszajmy się:) Nie musi to być nic spektakularnego, możemy na przyklad:
  • stepować (pod biurkiem i na siedząco, jakkolwiek dziwnie to brzmi:),
  • machać nogami,
  • bębnić palcami,
  • stanąć i przeciągnąć się,
  • kręcić głową,
  • zmienić pozycję,
  • wiercić się,
  • nie używać interkomu - iśc załatwić sprawę osobiście,
  • używać toalety piętro wyżej,
  • zaparkować w najdalszym miejscu na parkingu,
  • stać, w trakcie rozmowy przez telefon,
  • zwierać i rozluźniać mieśnie
3. Jedzenie na ostro:) Są dowody na to, że pikantne jedzenie, zwłaszcza chili, zwiększa tempo metaboliczne aż o 50% przez okres do 3 godzin po tym posiłku. Dodatkowo metabolizm zwiększają napoje zwierające kofeinę i zielona herbata.

4. Ćwiczenia aerobowe - badania dowiodły, że kalorie spalane są nie tylko w trakcie samych ćwiczeń, ale również przez kilka godziny po nich. Spróbujmy zatem 3 -4 razy w tygodniu poświęcić około 30 minut na ćwiczenia aerobowe: spacer w szybkim tempie,  step,  jogging,  jazda na rowerze, czy pływanie. 

5. Nawyki żywieniowe - posiłki spożywane często, ale w niewielkich porcjach i o regularnych porach  spowodują, że nasz metabolizm bedzie szybszy, niż gdybyśmy jedli rzadziej i więcej. Jedną z przyczyn takiego stanu jest poziom hormonow tarczycy, który spada w przeciągu kilku godzin po posilku. To z kolei spowolnia nasz metabolizm. Ponadto 'efekt termogeniczny' związany ze spożyciem kilku mniejszych posiłków jest wyższy niż efekt po spożyciu takiej samej ilości kalorii w jednym posiłku.

* * *

Hello dear friends. During my research I came across a website that I personally find very helpful. It is http://www.weightlossresources.co.uk. Today I just wanted to copy for you one of their articles about speeding up our metabolism. Please, if you find this article interesting, visit their website - you will find much more clues and tips regarding weightloss and dieting. 

How to Make Your Body Burn More Calories

You can make weight loss quicker and easier by increasing your metabolic rate and burning more calories.
Metabolic Rate is the rate at which the body burns up calories. A body that consumes 2500 calories a day, and burns 2500 calories a day will stay at the same weight. A body consuming 2500 calories daily but burning only 2000 will gain weight at the rate of about 1lb a week.
This explains why that ‘lucky’ person across the table from you doesn’t get fat from all that junk food.
You can do quite a lot to speed up your metabolism – the secret of burning calories lies in knowing what determines your metabolic rate and what you can do to influence it.
You burn calories to provide energy for three main functions:

1. Basal Metabolic Rate (BMR) - this is the amount of calories you burn just by being alive – even when you are lying down, doing nothing. BMR accounts for approximately 60% of the calories burned for an average person.

2. Burning Calories for Activity - this is the energy used during movement – from lifting your arm to operate the remote control to cleaning the windows. This accounts for approximately 30% of the calories burned by an average person.

3. Dietary Thermogenesis - the ‘thermogenic effect’ described as meal-induced heat production – the calories burned in the process of eating, digesting, absorbing and using food.

How to Speed Up Your Rate of Burning Calories

You can influence all these factors, and speed up your rate of burning calories using some, or all, of the following tactics:

1. Build Muscle; increase the amount of muscle in your body. For every extra pound of muscle you put on, your body uses around 50 extra calories a day. In a recent study, researchers found that regular weight training boosts basal metabolic rate by about 15%. This is because muscle is ‘metabolically active’ and burns more calories than other body tissue even when you’re not moving.
Training with weights just 3 times a week for around 20 minutes is enough to build muscle. Not only will you be burning more calories, you’ll look better – whatever your weight.

2. Move More; although the average person burns around 30% of calories through daily activity, many sedentary people only use around 15%. Simply being aware of this fact – and taking every opportunity to move can make quite a dramatic difference to the amount of calories you burn. The trick is to keep the ‘keep moving’ message in mind. Write the word ‘move’ on post-it notes and put them in places you’ll notice them when you’re sitting still. Then, take every opportunity to move – here’s some ideas for burning calories:

•Tap your feet
•Swing your legs
•Drum your fingers
•Stand up and stretch
•Move your head from side to side
•Change position
•Wriggle and fidget
•Pace up and down
•Don’t use the internal phone – go in person
•Use the upstairs loo
•Park in the furthest corner of the car park
•Stand up when you’re on the phone
•Clench and release your muscles

You’ll find lots of opportunities for burning more calories if you remember that you’re looking for them! Keep thinking ‘keep moving’.

3. Eat Spicy Food; there is evidence to show that spices, especially chilli, can raise the metabolic rate by up to 50% for up to 3 hours after you’ve eaten a spicy meal.
Drinks containing caffeine also stimulate the metabolism, as does green tea.

4. Aerobic Exercise; as well as the actual amount of calories burned during exercise – studies have shown that sustained, high-intensity exercise makes you burn more calories for several hours afterwards.
Try 30 minute sessions of heart rate raising exercise, such as vigorous walking, step aerobics, jogging, cycling or swimming, 3-4 times a week.

5. Eat Little and Often; there is some evidence to suggest that eating small, regular meals will keep your metabolism going faster than larger, less frequent meals. There are two reasons why meal frequency may affect your metabolism. Firstly, levels of thyroid hormones begin to drop within hours of eating a meal, and metabolism slows. Secondly, it may be that the thermogenic effect of eating several small meals is slightly higher than eating the same amount of calories all at once.
Provided your small meals don’t degenerate into quick-fix, high fat, high sugar snacks, eating little and often can also help to control hunger and make you less likely binge.



Czy jest ktoś kto chce sie pochwalić zeszłotygodniowymi osiągnięciami? Ja wiem, że ciężki to był tydzień, z Walentynkami i Tłustym Czwartkiem, ale.... Nie ociągać się dziewczyny! Wiosna się zbliża, a wraz z nią ciepełko i lżejsze ciuszki, a potem juz lato i.... bikini!! Do roboty trzeba sie brać, żeby potem nie czuć się nieswojo na plaży:) Czekam na raporty!

* * *

Is there anybody wanting to boast about last week's achivements? Come on girls - spring is coming and we will have to reveal more due to lighter clothing; and we want even notice when the summer will be upon us and we will have to squash into our bikini.... Let's work now so we don't have to feel slightly odd in it:)

poniedziałek, 13 lutego 2012

Poniedziałek numer 7 / Motivational Monday # 7

Halo, halo?? Drogie koleżanki? czy jest tu ktoś jeszcze w naszym poniedziałkowym klubie? Ja wiem, że jak zimno i mrozy okrutne w zadek podszczypują, to człowiekowi się chce troszkę otulinki tłuszczykowej na ciałku zachować, ale jednak... Podobno od dzisiaj ocieplenie idzie:) Dlatego też te koleżanki, które ze zrozumialych powodów zwanych nieprzyzwoitymi mrozami odpuściły sobie na kilka tygodni, zostaną wkrótce wezwane do raportu hihihi.... Ale nic sie nie martwcie!, pamiętajcie - stawiamy sobie małe cele i dążymy do nich tylko dla siebie!! Nieważne czy dojście do celu zajmie nam tydzień, miesiąc, czy pół roku - ważne że nasz cel osiągniemy... Ale...niestety, nic za darmo - żeby tam dojść, trzeba zacząć iść we właściwym kierunku:) No to jak? Wracacie na ring?

W zeszłym tygodniu jedynie koleżanka Emocja przyznała się do utraty tego i owego, hehe, i to właśnie ona zostaje posiadaczką przechodniego, ale jakże honorowego tyułu "Straceńca Tygodnia". Brawo Emocjo!!! Tylko tak dalej:)
Ja natomiast moi mili mam dzisiaj powody do świętowania. Pogubiłam się trochę przez te ostatnie dwa tygodnie w kilogramach i gramach (utraconych i przygarniętych) więc w sumie nie mogę powiedzieć ile dokładnie mam na minusie w tym tygodniu. Powodem do świętowania jest fakt, że udało mi się zaliczyć etap numer 1, czyli osiągnąć pierwszy cel mojej misji:) - zejście poniżej 60 kilosków:) I tak uroczyście oświadczam, że w tym tygodniu u mnie jest 59,7 kg!!! Czyż nie jestem wielka? W przenośni oczywiście (dla formalności dodam, że to nie ja na tym zdjęciu poniżej... )

* * *

Hello dear friends:) Is there anybody left in our Monday Club? I know, I know, when it is soooo cold, and the frost bites on our cheeks terribly, we want to keep a small layer of fat on us to keep us just a bit warmer... Anyway, apparently it is going to be warming up from today. Therefore those club members that decided to have a little break due to undecent weather conditions, will be soon called to report:) Easy though, remember we are setting small goals and target them only for ourselves. And it doesn't matter if we achive them in a week, a month or a year. Really. What does matter is that we WILL get there. Unfortunately it will not happen just like that - to get to the end, we have to start walking in the right direction... So girls? Are you coming back to the game?
Last week only Emocja admitted to her weight loss and therefore it is she who has been awarded the most honorable title of "The Biggest Loser of the Week". Well done Emocja, keep on good work:)

As far as I am concerned, dear friends, I really have a good reson to celebrate today with you. Since I got a bit in a pickle within last few weeks in kilograms and grams that I lost or gained, I cannot really tell you how much exactly I lost. But I can celebrate because last week I somehow managed to complete the first stage of my mission - to go under 60 kilos! I am proud to annouce that the scales showed today 59.7 kilos! Yay:)

Photo - Bing Images

Ostatnio trochę się obijałam, więc dzisiaj postanowiłam napisać nieco więcej:) Jako, że było juz o tłuszczach i o węglowodanach, to dzisiaj co nieco o białkach, czyli proteinach.
Otoż kochani, nasz organizm wymaga, abyśmy dostarczali mi protein codziennie. Są one bowiem niebędnym materiałem budulcowym dla mięśni i wszelkich tkanek. To właśnie one umożliwiają tworzenie hormonów niezbędnych do prawidlowego funkcjonowania naszego organizmu, a także enzymów odpowiedzialnych za nasz metabolizm.
Białka składaja się z aminokwasów. Niektóre z nich są wytwarzane przez nasze organizmy. Są jednak i takie, których nasz organizm nie jest w stanie wyprodukować, a zatem jedynym sposobem zapewnienia ich naszemu organizmowi jest dostarczenie ich wraz z żywnością. Produkty zawierające te aminokwasy to dla przykładu mięso, drób, ryby, jajka, ser, mleko, soja, jogurt. Orzechy, masło orzechowe, nasiona, fasola, groch zawierają niektóre (nie wszystkie) z tych aminokwasów, których nasz organizm nie jest w stanie wyprodukować sam. Dobrze, żeby w naszej diecie nie zabrakło również kasz wszelkiego rodzaju, zbóż, krowiego mleka, gotowanych jaj, czy hummusu.

Our bodies require protein on a daily basis, as they allow to build your muscles and other vital body tissues. Protein allows your body to create the hormones needed for optimum health, as well as to make the enzymes needed for metabolic and digestive processes. Proteins are comprised of amino acids, and some them are actually created by your body. There are some though that cannot be synthesized by the body. Therefore the only way to get them is by eating  foods that contain them, like meat, turkey, fish, eggs, chicken, cheese, milk, soy and yogurt. Some, althoug not all, of the nine essential amino acids can be found in  beans and peas and other legumes, nuts, peanut butter and some seeds.

Photo - Bing Images

Jak zatem skalkulować dzienną dawkę protein? Służy temu poniższy wzór:

nasza waga w kilogramach x  (0.8 do 1.8)  = ilosc protein w gramach

współczynnik 0.8 do 1.8 zależny jest od naszego trybu życia - jeśli prowadzimy siedzący tryb życia, użyjemy wspołczynnika 0.8, jeśli natomaist jesteśmy bardzo aktywni, chodzimy często na siłownię, itd, użyjemy współczynnika 1.8
Tym samym deZeal, która waży teraz około 60 kilogramów (!!!) i prowadzi raczej mało aktywny tryb życia (powiedzmy, że współczynnik wyniesie 1.1) powinna przyjmowac dziennie około 66 gramów protein (60 x 1.1).

* * *

How should we calculate daily amount of protein that we need to provide our body with? We have to multiply our weight in kilos times (0.8 to 1.8), where 0.8 applies to people leading sedentary life, and 1.8 to people very active.  


photo - Bing Images

Na zakończenie małe podsumowanie - wartość energetyczna poszczególnych składników żywnościowych: 
  • tłuszcz:  1 gram - 9 kalorii
  • węglowodany:  1 gram - 4 kalorie
  • białka:  1 gram - 4 kalorie
  • błonnik:  1 gram - 3 kalorie
  • woda: 1 gram - 0 kalorii
  • alkohol: 1 gram - 7 kalorii
 * * *

And at the end a little summery of the energy value per 1 gram of various food components:

  • fats: 1 gram - 9 calories
  • carbs: 1 gram - 4 calories
  • protein: 1 gram - 4 calories
  • diatery fibre: 1 gram - 3 calories
  • water: 1 gram - 0 calories
  • alcohol: 1 gram - 7 calories

PS. A tu jest źródło z którego korzystałam pisząc o białkach. To żebyscie nie myśleli, że ja taka mądra jestem - nie jestem:) 

PS. Here is the source of all the above information about protein. I am not that wise myself:)


* * *

poniedziałek, 6 lutego 2012

Poniedziałek numer 6 / Motivational Monday # 6

Witajcie moje drogie współklubowiczki:) Czy którejś z Was udało się już dobrnąć do celu? Albo chociaż przybliżyć się do celu w tym tygodniu?? Mnie nie:) Zostało mi nadal około 3 do 5 kilogramów z dół (bo w sumie nie wiem, czy pokusić sie na te dwie piątki, czy może wystarczy mi zrzucić do 57 kiloskow??? Zwłaszcza, że wszyscy wokoło napadają na mnie biedną, że ja niby CHUDA jestem i z czego się odchudzam... Z kosci na ości, oczywiście, hehehe... A ile jeszcze mam do utraty to się okaże, jak dobrnę do 57, hahaha). Uprzejmie donoszę, że w tym tygodniu deZeal nie odnotowała żadnych zmian na wadze. Absolutnie żadnych!! Co jest o tyle ciekawe, że w tym tygodniu zupełnie, ale to zupełnie sie nie oszczędzałam, bowiem od środowego wieczora jestem chora. O tak! I to nie jakoś tak trochę przeziębiona, tylko PRZEZIĘBIONA drukowanymi literami, hahaha. Oznacza to, że nos mam wielkości dorodnego kartofla i w kolorze surowego buraka, natomiast gardło moje biedne czuje się tak, jakby przez nie wodę ognistą (w sensie że płonącą) na siłę wlewano:) Łepetyna mi pęka, w kościach mnie łamie itd, itp....
Mając powyższe na uwadze deZeal poi się hektolitrami mleka pełnotłustego z dodatkiem masełka i czosnku, a żeby smakowe walory co nieco podnieść dodaje do tego również co nieco cukru (cukier, moi mili, jest brązowy - jeszcze mi calkiem rozumu choróbsko nie odjęło) i cynamonu. I tak sobie popijam ową miksturę, zieję czosnkiem na kilometry jak pogromca wampirów co najmniej, spacerki z Dyziem uprawiam w myślach jedynie, czyli aktywności fizycznej totalnie nic, a waga stoi w miejscu! No to chyba nie najgorzej jest nie?

* * *

Hello, my dear friends:) Have any of you managed to reach your goal yet? Or maybe just get a bit closer in the past week? I haven't :) I still have about 3 to 5 kilos to lose (depending how I feel after losing mentiond 3 kilos I might, or I might not go for 2 more:) But this week I have to say, I lost absolutely nothing - no gain, no lost in my case:) Which is quite extraordinary thing, considering I have induldged myself a lot this week:) I have to explain that since Wednesday evening I have had a cold... and it is not just a cold, it is A COLD (yes, with capital letters). This means that my nose is of a size of a well grown potatoe and a colour of a raw beetroot, my throat feels like burning spirit was poured down it, my head seems to be square and my bones and muscles seem to not cooperate with me at all... Just great:)
Having said that, I am preparing and pouring into myself gallons of full fat milk with melted butter and crushed garlic (one of those granny medicines which I believe works great for me). To twist the recepie a bit I add sugar (it is brown suger, I am not COMPLETELY mad - I am no a diet after all, hahaha) and cinnamon:) So I am drinking the said mixture, smell of garlic like a vampire slayer and sit at home, since even walking Diesel is a no-no at this moment... So... high fat and high sugar diet and no physical activity either and.... my weight doesn't change :-/ Isn't it strange?????  



 A jak u Was drogie koleżanki? Pochwalcie się sukcesami, przyznajcie się do potknięć:) Przypominam ze w zeszłym tygodniu Straceńcem Tygodnia została Nivejka:) Jak bedzie tym razem?
I chciałam jeszcze powiedzieć, że dzisiaj już nie napiszę nic mądrego ani motywującego, bo przez to całe choróbsko nie miałam siły, czasu, ani ochoty doedukowywać się specjalnie w dziedzinie wagi tracenia. Poprawię się - mam nadzieję - za tydzień:)

* * *

And what about you, dear friends? Please, boast about your achivements and admit to you little hicups:)
I would like to remind that last weeks The Biggest Loser title holder was Nivejka. Who is it going to be this time? And I would like to say that it is it for today. I will not write anything wise or motivational today, as due to all that illness of mine I had no energy, time, and want to do any reasearch in losing weight:) I will do better next week, I hope:) I WILL DO BETTER. Period:)

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Piąty poniedziałek.../ Motivational Monday # 5

... okazuje się być co-nieco katastrofą... Właściwie trudno mi dzisiaj kogokolwiek motywować, bo sama tej motywacji potrzebuję, jak ryba wody:) I właściwie nie wiem jak to się stało, bo nie obżerałam się przesadnie, w zasadzie nie obżerałam się wcale, a jednak... po ustawieniu się na mojej wadze i odczytaniu tego co  waga owa pokazała, moja gęba wyglądała mniej więcej tak:

* * *

On motivational Monday number 5 I have very little to say. In fact it is me, who needs motivation today. I really have not a clue how things happened last week, I haven't been stuffing myself with anything over the top, to be honest I didn't really eat more than normally. I think, hehe.. but... after I positioned myself on my the scales and read the numbers it showed, my gob looked somehow like this:

 

Grrrrr.... Nie mogę pochwalić się żadnym spektakularnym osiągnięciem... nie mogę nawet pochwalić się staniem w miejscu.... Wasza deZeal, moi mili, w tym tygodniu jest na plusie. I to wcale nie jest taka dobra wiadomość. Nie jest tragicznie, ale jednak.. Chociaż, tak sobie myślę... może to waga się pomyliła????

* * *

Agggrrrr.... I cannot announce any spectacular achievement today. I can't even say I am the same as I was last Monday. Dear friends, I have to admit this week I am on the wrong side of the scale - I gained :-/ It is not very tragic at all, but still.... Althought I still hope that maybe it is not me; maybe it is the scales that broke, hahaha:)




source: Bing Images


A na koniec, żeby nie bylo tak calkiem demotywująco, powtórze co powiedział mi niejaki mędrzec, zwany vonZealem:) Powiedział mniej więcej tak:

"Są na świecie takie osoby, które MUSZĄ schudnąć, bo ich waga zagraża ich zdrowiu, a nawet życiu. Są też na świecie osoby, które POWINNY zrzucić co nieco. Są wreszcie osoby, takie jak ty (znaczy sie ja - deZeal), które nie są wcale za grube, nie mniej jednak dla własnego komfortu (czytaj próżności, hehehe), po to żeby czuć się lepiej CHCĄ zrzucić te kilka kilogramów. I bardzo dobrze, jeśli tak chcą, to proszę bardzo. Natomiast naprawdę osoby takie nie muszą się zupełnie stresować specjalną dietą, czy ewentualnymi wahaniami wagi, bo czy stracą te kilka kilogramów w miesiąc, dwa czy trzy, to juz naprawdę nie ma większego znaczenia" :)
No i jak kochani, czujecie się choć trochę zmotywowani?

* * *

And to end up at least a little bit on a motivational note, I will tell you what some very wise man (aka vonZeal) said to me. This goes something like that:
"There are people in the world that MUST lose weight for medical reasons, as their size is dangerous for their health or even life. There are also people who SHOULD lose a bit. Finally there are people, just like yourself, who are not too fat at all, yet for their own comfort (or vanity, whatever we'll call it), just to feel better WANT to lose a few pounds. And that is fine - if that is going to make them feel better, fair enough. These people do not have to stress about it though because wether they're going to achive their goal in a month, two or three months - it is really not of a paramount importance"
So dear friends, are you motivated enough now?


_____________

PS. Chciałam tylko przypomnieć, że Straceńcem Tygodnia w zeszłym tygodniu została Mira. Jak będzie w tym tygodniu??? Pamiętajcie, ja - niestety - jestem poza konkursem, hehe:) Buźki i miłego dnia:)

* * *

PS. I just wanted to remind you that The Biggest Loser title holder last week was Mira:) How is it going to be this week??? Remember I am out of the competition, unfortunately, hahaha:) Hugs and I hope you all have a great day:)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Poniedziałek numer 4! / Monday number 4

Witam w naszym poniedziałkowym klubie:) I od razu przyznaję się, że u mnie w tym tygodniu dalej na minus, aczkolwiek nie tyle ile bym chciała... tylko -0.8, niestety. Chociaż muszę Wam powiedzieć, że widzę już różnicę nie tylko kiedy staję na wadze, ale również po garderobie! Moje ciuchy zdecydowanie są mniej opięte na zadzie, a i w talii jakby o jeden wałeczek mniej:) A jak Wy, moje kochane członkinie i współmotywaczki? Przyznawać się mi tu na-ten-tychmiast, hahaha. Przypominam, że w zeszłym tygodniu na pierwszym miejsu uplasowała się Aggie, (na marginesie; Aggi, nie mam pojęcia dlaczego, ale nie mogę zostawiać u Ciebie komentarzy. Próbowałam wiele razy i ni-hu-hu, nie da rady. Jesli ktoś wie ki pieron Bloggera trafił, to bardzo proszę o radę!!!), która stała się lżejsza o całe półtora kilograma. Tym samym zdecydowanie zasłużyła na tytuł Pierwszego Straceńca Klubu Poniedziałkowego. Czy jest ktoś kto jej ten tytuł w tym tygodniu odbierze? Przypominam, że niewskazane jest tracenie tygodniowo więcej niż 1.5 kilograma, dlatego też zgloszenia powyżej, hmmm powiedzmy 1.7 kilograma, nie będą brane pod uwagę, hahah...

* * *

Hello, my dear friends on another Motivational Monday! And straight away I have to admit that I am still heading in the right direction, although not as quick as I would like... only -0.8 kilograms. However, I have to say that I can already notice a difference, not only when I roll onto the scales, but also with my clothes, which appear to be less tight at my backside... and my waistline seems to be missing one of the bulges as well:):):)  And how are you doing, my dear club members and co-motivators??? I WANT to know now!!! :)
I would like to remind you the first place at losing last week belonged to Aggie, who lost 1.5 kilograms (by the way; I can't leave comments on Aggie's blog - if anybody knows what is wrong with Blogger, please, let me know. Pretty please with a cherry on the top!). That means that she earned a very honorable title of The Biggest Looser of "Motivational Manday" Club.  Is there anybody who is going to take away the title from her this week?? Remember it is not quite advisable to lose more than 1.5 kilograms (3 pounds) a week, so applications of - let's say - more than 1.7 kilograms will not be accepted (and not because I would be jelous, hehehe)
source - Internet


A teraz jeszcze słówko o węglowodanach. W zdrowej diecie (bo o taką nam przecież chodzi) powinniśmy przyjmować około 50% węglowodanów dziennie. Węglowodany dostarczają nam energii, a ta nie tylko umozliwia nam aktywnośc fizyczną, ale również jest niezbędna prawidłowego funkcjonowania naszych organów! Oznacza to, że węglowodany są bardzo istotnym składnikiem codziennej diety. Dlatego nie możemy sie ich bać, czy - broń Boże - eliminować z diety. Musimy natomiast pamiętać, że niektórych węglowodanów lepiej unikać; odpuśćmy sobie łatwo przyswajalne, przetworzone węglowodany, które znajdziemy w bialym ryżu, białej mące, białym pieczywie, białym cukrze, a także innych produktach z dodanym cukrem (na przykład sokach czy innych napojach)
Zamiast nich wybierzmy lepsze ich żródło: ziarna (im mniej przetworzone, tym lepsze), pełnoziarniste pieczywo, brązowy ryż, pełnoziarniste makarony, fasole, kasze, warzywa i owoce (zawierają one również błonnik i witaminy).
Warto również pamiętać, że jeden gram węglowodanów to 4 calorie. Dzieki temu, jak i wiedząc, że węglowodany powinny stanowić 50% naszej diety, jestesmy w stanie obliczyć ile powinnismy ich dziennie przyjmować. I tak: pamiętając, że niejaka deZeal powinna przyjmować dziennie 1200 kalorii, wiemy, że 600 kalorii powinno pochodzić z węglodowanów. Po podzieleniu tej wartości przez 4 (jeden gram to 4 kalorie, jak wspomniałam powyżej), okaże się, że dzienne zapotrzebowanie deZeal na węglowodany to 150 gram.
A zatem reasumując:

  1. Węglowodany są nam potrzebne!!
  2. Białe wyglada super w domu, niekoniecznie natomiast na talerzu - i chociaż jedna kajzerka, ciacho, czy kostka czekolady (niekoniecznie bialej, hehe) od czasu do czasu nas nie zabije, to jednak najlepiej dokonać wymiany produktów bialych na produkty brązowe:)
Pozdrawiam i życzę wytrwalości!!!!! 
* * *

And now just few words about carbohydrates... In a healthy diet (and that is what we are interested in), we should take in about 50% of carbs. They provide us with energy, which not only allows us to be physically active, but also is necessery for proper functioning of our organs! As we can see, carbs are a very important ingredience of our diet. Therefore, we do not need to be afraid of them, or -even worse - get rid of them. What we do need though, is to remember that some carbs should be avoided, as they are not as good as others. We should ditch the highly processed, easily digested carbs, that we will find in products like white flour, white sugar, white rice, white bread, and in products with added sugar (for example some juices, and fizzy drinks). Instead let's choose products with unprocessed grain, wholegrain breads, brown rice, wholemeal pasta, beans, pulses, veg and fruit (they are a great source of vitamines and fibre as well!).
It is also worth remembering that each gram of carbs equals 4 calories. Knowing that, as well as the fact that our diet should have around 50% carbs daily, we can work out our daily amount of carbs to take in. For example: being aware of the fact that deZeal's daily calorie intake is 1200 cal, we know that 600 cal should come from carbs. Deviding it by 4 (remember 1 gram is 4 cal), we will know that deZeal can have 150 g carbs a day.
To sum up:
  1. We NEED carbohydrates in our diet!
  2. White looks great in home decor, but not necessery on your plate. And even though one slice of white bread, cake, bottle of soda or piece of chocolate (not necessery white one) will not kill us, it would be advisable to replace white products from your pantry with brown!
Have a great day, and be brave dear friends!!


photo - source

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Kolejny poniedziałek / Another Monday

Halo, halo, drogie koleżanki:) Jak tam postępy? U mnie - muszę sie przyznać bez bicia - ten tydzień nie zaliczy sie do specjalnie udanych, hehe... Odwiedziny vonZealowego brata spowodowały wzmożone spożycie produktów wysokotłuszczowych (że też ja tak bardzo muszę kochać sery...), bogatych w cukry proste, oraz produktów, które co prawda tłuszczu nie zawierają w ogóle, natomiast ni stąd ni zowąd pieruńsko kaloryczne są,  typu małe (w moim przypadku) piwko, czy likier kawowy.... :( No ale co tam, drobne podknięcia zdarzały się i będą się zdarzać zawsze:) Najważniejsze jest, że bilans - mimo wszystko - jest ujemny, choć w tym tygodniu to tylko -0.7 kilograma.... A czym Wy się pochwalicie, drogie członkinie "Poniedziałkowiego Klubu Dietetycznego"???

* * *

Hi there my dear friends:) Are you making progress? I have to admit, I have been a bit naughty this week:) A visit paid by vonZeal's brother resulted in slightly higher intake of products rich in fats (oh, why do I like cheeses so much), sugars (and why do I like sweeties so much) and also in products that do not have any fat at all, but for some reason are very rich in calories, like a little beer of coffee liquer.... Oh well, little falls along the way have been happening and will be happening to anyone, haha... The most important is, that I am going in the right direction, although last week it was only -0.7 kg in the right direction...


Photo - Internet

A porpos tłuszczy... chyba wszyscy wiemy, że są one totalnie niezbędne i absolutnie nie można ich wykluczyć z diety. Około 30% wszystkich przyjmowanych kalorii powinno pochodzić z tłuszczy. Należy również wiedzieć, że każdy jeden gram tłuszczy to 9 kalorii - ta wiedza pozwala nam obliczyć ile powinniśmy przyjmować tłuszczy dziennie. Przykład: deZeal obliczyła sobie za pomocą tego kalkulatora, że próbując zrzucić co nieco wagi, powinna dziennie przyjmować 1200 kalorii. 30% moich dziennych kalorii to zatem 360 kalorii, które powinny pochodzić z tłuszczy. Jeśli podzielimy to przez 9 (pamiętajmy, każdy gram tłuszczu to 9 kalorii), okaże się, że deZeal nie powinna przyjmować dziennie więcej niż 40 gram tłuszczy. To tak maksimum - będąc na diecie warto tę wartość zminiejszyć deczko (ja staram sie utrzymać w 35 gramach), pamiętając jednak, że nie jest wskazane przyjmowanie dziennie mniej niż 20% tłuszczy. 
Oczywiście nie należy wypełniać zapotrzebowania na tłuszcz produktami takimi jak ciacha (mniam...), fryty, czipsy, a raczej produktami typu oliwa z oliwek, olej słonecznikowy lub z siemenia lnianego, ryby bogate w tłuszcze (łosoś, makrela, śledź), awokado, orzechy. Uważajcie na olej palmowy i olej kokosowy - zawierają one tłuszcze nasycone, które nie sa dla nas dobre.

I to by było na dzisiaj tyle:) Kolejny raport za tydzień....
Miłego tracenia balastu:)

* * *

Talking about fats...we all know that fats are necessery in our diet and we must not get rid off them. In fact, 30% of our calorie intake should be coming from fats. We also need to know that every 1 gram of fat is 9 calories. Knowing that, we can easily calculate the amount of fat we should eat everyday. Example:
deZeal (that's me, hehe) using this calculator found out, that if she wants to lose some weight, she needs to take in 1200 calories a day. 30% of that is 360. Now, if we devide it by 9 (remember, 1 gram of fat is 9 calories) we will realise, that my daily intake of fat is no more than 40 grams. Of course, when we are dieting, we can decrease this amount a touch, remembering though, that it is not advisible to take in less then 20% of your daily calorie intake coming from fat. We also must remember that it is not wise to fill your daily need for fat from products like crisps, fries, cakes, biscuits, which contain wrong (saturated and trans) fats. Instead we should eat oily fish (salmon, mackrel, herring), olive oil, sunflower oil, avocado, nuts, seeds. Be very careful with palm oil and coconut oil - they are high in saturated fats!

Have a great day:)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Minął tydzień... / A week has passed :)

Witajcie drogie koleżanki i koledzy (?) Dzisiaj mija tydzień od mojego postanowienia pt. "Trzeba Zrzucić Co Nieco".
Przez ten tydzień dużo poczytałam i dowiedziałam się między innymi, że osoba w moim wieku, moim wzroście, mojej płci, prowadząca taki sam tryb życia jak ja, i ważąca tyle co ja powinna dziennie przyjmować 1500 kalorii. To tak, żeby ani nie przybierać, ani nie chudnąć. Osoba, która chce schudnąć powinna ograniczyć przyjmowane kalorie o maksimum 500 kalorii dzinnie - w moim przypadku dzienna dawka kalorii wynosi 1200 kalori. To po pierwsze. Po drugie dowiedziałam sie, że nie można tracić wagi zbyt szybko, bo to nie prowadzi do niczego dobrego - jedyne czego można się dorobić to efekt jo-jo. Należy tracić nie więcej niż 1 do 1,5 kilograma tygodniowo...
Moi drodzy, uprzejmie donoszę, że po tygodniu przyjmowania około 1200 kalorii dziennie i kompletnie nie zmienionej aktywności fizycznej (czytaj: żadnej, jeśli nie wliczać to normalnych czynności typu spacer z psem)  moja waga spadła o 1,5 kilograma :) Znaczy się, że zostało mi już tylko 7 do zrzutki:) O!!! A jak u was drogie koleżanki??? Pamiętajcie, że wspieramy się nawzajem!!!! :) Miro, Aggie, Nivejko i wszystkie bezimienne członkinie Poniedziałkowego Klubu Dietetycznego - wzywam Was do raportu :) W tajemnicy nadmieniam, że vonZeal rownież do nas dołączył!
A jeszcze wam powiem, że wcale specjalnie się nie ograniczam, nawet malutka czekoladka się trafia od czasu do czasu (chociaż fakt, że tylko jedna i że tylko malutka i że tylko od czasu do czasu, to akurat w moim przypadku jest wielkie ograniczenie, hahaha)! A "bycie na diecie" może być całkiem smakowite:) Wkrótce podam kilka naprawde pysznościowych, a przy tym bardzo prostych przepisów...
Trzymajcie się Babeczki (i Chłopaki?)!

* * *

Hello dear friends! It has been a week, since I made my Very Important Resolution to lose some unneeded balast:) During this week I did some research, and I learned (among other things) that a girl of my age, my height, weight and my phisical activity should take in around 1500 calories a day. That is if I don't want to lose or gain anything. A person who wants to lose some weight should reduce their calorie intake by about 500 (yet it is not advisiable to go below 1000 calories) - in my case my daily intake should be around 1200 calories. That's firstly. Secondly, I learned that it is definitely not a good idea to lose weight too quickly, as this leads only to the yo-yo effect. The optimum is to lose between 0,5 to 1,5 kilograms a week (1 to 3 pounds).
Having said that I would like to announce that after a week of 1200 calories a day (more or less) and completely unchanged level of phisical activity (that is none at all if you don't count walking the dog and normal everyday things) I lost 1,5 kilograms (that is 3 pounds)!!! Which means I have only 7 kilograms left to go:) Woohoo! And how are you doing, dear friends??
And I do have to tell you I have not restricted myself too much, really. I even allowed myself a tiny chocolate every now and then (although the fact that is was only one, and only tiny chocolate, IS a huge restriction in my case, hahaha). Also I found that "being on a diet" can actually be quite tasty ;) I am going to post some recipes (some invented by vonZeal, who decided to join me in the Very Important Resolutions)  soon for you to try:)
Keep on good work! 





* * *

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nadszedł czas... / Time has come...

zapłaty za folgowanie sobie nadmierne podczas minionych świątecznych dni :( Po skonsumowaniu całkiem niemałych ilości tych:

* * *

to repent for unconditional indulgance during the last few days:( After consuming a lot of these:



oraz dosyć znacznych ilości tych:

* * *

and rather not too small ammount of these:



nie zapominając o tych:

* * *

not forgetting about these:


ani ogromnego wyboru tych:

* * *

and eating whole selection of these:


deZeal zauważyła nagły skurcz co poniektórych części garderoby. Szybko przypomniała sobie temperaturę w jakiej części owe były ostatnio prane.... nie, to nie to... może pralka się zepsuła??? Hmmmm... Może. Nie mniej jednak deZeal poniedziałkowego ranka zdecydowała się stanąć na wagę łazienkową i odważnie otworzyć oczy!
No cóż, moi mili, wieści nie są dobre... waga co prawda nie wrzasnęła z bólu, lecz pokazała cyferki, które deZeal wyjątkowo nie przypadly do gustu :)
Od dzisiaj zatem deZeal konsumować będzie głównie zestawy następujące:

* * *

deZeal (that's me) noticed sudden shrinkage of her clothing. She initially tried to put the blame on the temperature of washing and then on the washing machine itself, but decided it was probably not the case. So on Monday morning deZeal bravely decided to step on her digital bathroom scales and keep her eyes open! Well, my dear friends, the scales did not scream in pain, however the numbers it showed were not what deZeal was hoping for:)
Therefore, with a lot of sorrow, deZeal informs you that from today she is going to be consuming mostly these:


Nie moi mili, ja zdecydowanie za bardzo lubię jeść, żeby poddać się jakimś totalnym torturom dietetycznym. Mam zamiar głównie konsumować mniejsze porcje, no i trochę więcej sie ruszać:) Tak ciut, ciut więcej, nie za bardzo hahaha, żebym się nie zmęczyła, hahahaha. No i trochę ograniczyć słodkości i tłuszcze.
A jako inspirację i dowód że się da schodnąć, mam dla Was to (no dobrze, ona jednak robila nieco więcej niz tylko ciut ciut ruchu):

* * *

Well, I definitely like food to much to voluntarily agree on any of those totally terrible dieting tortures. My plan is to consume smaller protions and to move around a bit more, like do some exercise... maybe... Just a little bit... 'cause otherwise I will get tired, hahaha... And I do hope to cut out on sweets (not easy in my case:(, oh not at all!) and fats.
And as an inspiration and a proof that it is possible to lose some weight, I have this for you (ok, she did a bit more than just a little bit of exercising)



To jest moi drodzy Taralynn, młoda Amerykanka, która dzięki własnej pracy, uporowi,  wsparciu, ale przede wszystkim cierpliwości dotarła do takich rezulatatów! Ja osobiscie nie wyglądam tak jak na pierwszym zestawie zdjęć, ani nie aspiruję do wygladania tak jak na drugim zestawie. Nie mniej jednak odwiedzam wirtualnie Tarę dość często, po to aby skorzystać z inspirujących zdrowych przepisów, i przypomnieć sobie że SIĘ DA:)
Zapraszam Was do odwiedzenia strony UndressedSkeleton. Dla tych, którzy nie znają angielskiego, kilka rad od mistrzyni odchudzania:

1. Znajdź motywację! Otocz sie ludźmi, którzy popierają zdrowe odżywianie.
2. Ruszaj się!!! Łącz ćwiczenia z relaksem, zmieniaj typ ćwiczeń i rutynę, słuchaj muzyki w trakcie:) 
3. Pamiętaj, żywność o bardzo niskiej (albo zerowej) zawartości cukru i tłuszczów (sugar free, fat free) zawierają mniej kalorii, a najczęściej nie smakuje gorzej.
4. Znaczna część węglowodanów i kalorii jakiej potrzebuje nasz organizm powinna pochodzić z warzyw i owoców.
5. Staraj się ograniczyć czerwone mięso. Jaja i ryby są doskonałym źródłem białka.
6. Nie uzywaj oleju, soli, masła do gotowania potraw.
7. Ogranicz sól w posiłkach.
8. Pij chude mleko.
9. Doskonałym źródłem białka i wapnia jest twarożek czy jogurt (obydwa oczywiście fat free, a przynajmniej light)
10. Początkowo ogranicz spożycie suszonych owoców, orzechów, masła orzechowego aby zmniejszyć ilość przyjmowanych kalorii. Uwaga!!! Smakołyki te są zdrowe, ale kaloryczne, przez co spowalniaja proces utraty wagi.
11. Wykreśl z listy zakupów ser pełnotłusty!
12. Staraj sie nie jeść przez 9 rano i po 18 wieczorem (oczywiście dostosuj godziny do własnego stylu życia jeśli na przykład wstajesz o 5 rano albo chodzisz spać o 2 w nocy - nie ma sensu sie głodzić!!)
13. Przyjmuj dużo płynów (woda, herbata, kawa, napoje niskokaloryczne i niesłodzone).
14. Omijaj fast foody szeeeeeeeerokim łukiem!
15. Uważaj z sosami, keczupem, majonezem, itp.
16. Ostrożnie na zakupach. Jeśli coś jest w pudełku, niech tam zostanie :)
17. Zaczynaj dzień od zjedzenia połówki grejpfruta! To magiczny owoc, który pomaga spalać kalorie!
18. Kiedy nie możesz powstrzymać się przed skonsumowaniem czegoś słodkiego, spróbuj Nestle Fat Free Hot Coco (nie wiem czy ww. jest dostępne na polskim rynku, ale z pewnością znajdziecie jakis odpowiednik)
19. Zawsze miej przy sobie gume do żucia bez cukru.
20. Zpisuj wszystko co zjadasz - zdziwisz się co powoduje że nie tracisz wagi.
21. Stawiaj sobie małe cele; wyznacz sobie za cel utratę jednego kilogram, zamiast 25 - łatwiej się zniechęcić, gdy na efekt trzeba czekać zbyt długo.
22. Nie katuj się:) Raz w tygodniu przyznaj sobie nagrodę; zjedz coś co naprawdę lubisz: małą pizze, kawałek czekolady... 

* * *

This is Taralynn, a young American girl, that thanks to her own hard work, support, but most of all her patience managed to reach her goals! I personally do not look like her in the first set of pictures, I also do no aspire to look  as gorgeously like she does in the second set. But I do visit her website to browse through some lovely and healthy recepies and also to remind myself it is possible to achive your goal. Please do visit Taralynn - you never know, you might find something you didn't know you were looking for:) If you click here you will find some advice on what to do to lose a bit of weight (in the Polish version above I translated those, but decided there is no point to just copy them from English to English:))


PS. Buszując po sieci trafiłam na kalkulator, który pozowoli nam obliczyc ile kalorii dziennie przyjmować: Kalkulator. Wpisujemy wiek, płeć, wagę, wzrost (uwaga: tu trzeba w stopach i calach, niestety), stopień aktywności i otrzymujemy wynik: dzienne zapotrzebowanie na kalorie w trzech przypadkach:
1. Normalny (czyli nic nie mamy do zrzucenia)
2. Spalanie tłuszczu (czyli to co interesuje większość z nas)
3. Tryb ekstremalny, czyli super szybki spadek z wagi, którego oczywiście nie poleca się jako stała dietę. Skutek takiego zrzucania wagi jest oczywisty: jo-jo:)

* * *

PS. Browsing through the Internet I have found a calculator, which will help us count the amount of calories needed. We put our age, sex, weight, height and activity level and we get the result. Quite useful I suppose:)