piątek, 16 kwietnia 2010

1 + 1 = krawiec, brat zakonny, artysta

... ponieważ w dalszym ciągu jestem nieco rozbita z powodu wydarzeń sobotnich, i natchnienia na tworzenie postów w swoim własnym stylu nie mam, a i na moje błaznowanie blogowe ochoty nie bardzo, postanowiłam dzisiaj dać upust moim myślom nostalgiczno-melancholijnym i przybliżyć postać mojego Dziadka. W tym celu skorzystam ze słów ks. Eugeniusza Burzyka, autora słowa wstępnego do folderu wydanego przy okazji wystawy jubileuszowej na 85 urodziny Dziadka w 1997 roku. Mam nadzieję, że ksiądz nie pogniewa się za niniejsze...


"... 'Nie zrozumiecie sztuki, póki nie zrozumiecie, że w sztuce 1 + 1 może dać każdą liczbę, z wyjątkiem 2' - powiedział niegdyś Pablo Picasso. Prawdziwość tego stwierdzenia odzwierciedla życie Jana Grabowskiego, dalekie od matematycznej poprawności, przynoszące często rozwiązania, które zaskakiwały samego zainteresowanego.
Próby artystyczne podjął już jako kilkuletni chłopiec. Wprawdzie pierwszym jego dziełem rzeźbiarskim były szachy, gra jak najbardziej logiczna, jednak ogromna ilość glinianych figurek, które Jan tworzył z dużą łatwością zapowiadała, że czeka go przyszłość pełna raczej artystycznego rozwichrzenia, niż logicznego uporządkowania. Kiedy rodzina i znajomi myśleli, że zostanie artystą, Jan po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę krawiectwa. Ku zaskoczeniu wszystkich po kilku latach postanowił zostać bratem zakonnym w Towarzystwie Chrystusowym.



(to jedno z moich ulubionych zdjęć Dziadka... Czyż nie wygląda tu jak Daniel Craig, odtwórca Bonda? Przystojny mężczyzna ten mój Dziadek!)

Nie zrezygnował jednak z krawieckich umiejętności: jako brat zakonny w Seminarium Zagranicznym w Potulicach szył sutanny i 'wszystko co potrzebne do sprawowania liturgii'. 29 września miał złożyć śluby zakonne, by następnie wyjechać na misje do Indochin. 1 września wybuchła II wojna światowa i seminarium rozwiązano.

(to szczególnie ważne zdjęcie dla naszej rodziny. Dziadek stoi pierwszy z lewej, w środku Ojciec Kolbe.
Niepokalanów 1936.)

W pierwszym dniu wojny znalazł się w Szpitalu Kawalerów Maltańskich w Warszawie, gdzie pracował jako sanitariusz. 28 października wrócił do domu. Tak zakończyła się jego droga zakonna, jednak nie oznaczało to wcale rezygnacji z podtrzymywania osobistej więzi z Chrystusem. Symbolicznie potwierdza ją pewne okupacyjne zdarzenie. Spotkany przypadkowo w czasie spaceru malarz Józef Chlebus z Wadowic zaproponował Janowi, aby pozował mu do obrazu Chrystusa. Zgoda przyniosła Janowi Grabowskiemu jednocześnie możliwość pierwszego kontaktu ze sztuką malarską oraz zagrożenie dla jego życia. Chlebusa wkrótce aresztowali Niemcy za nielegalne słuchanie radia, a gestapo zainteresowało się Grabowskim, którego adres znalazło u malarza. Od obozu wybronił go sekretarz Gminy Michalski, dla którego... szył ubrania.


Bodaj jedynym przypadkiem w życiu Jana Grabowskiego, kiedy 1 + 1 na pewno równa się 2 jest małżeństwo, mimo iż zawarte w sposób daleki od matematycznej poprawności. 'Chodzilismy ze sobą rok, ale moi rodzice nie byli z tego zadowoleni i zabraniali mi - wspomina żona Emilia. - Mówili, że stary, że to i tamto, i właśnie na złość im wyszłam za niego, i dobrze zrobiłam dla siebie. W środę mąż mi się oświadczył, w czwarek powiedzieliśmy rodzicom, w piątek daliśmy na zapowiedzi, w sobotę ojciec poszedł do dziekana podpisać zezwolenie na ślub, bo byłam niepełnoletnia, w niedzielę odczytano zapowiedzi, a ślub odbył się we wtorek rano o wpół do siódmej. Mąż poprosił szwagra i kolegę, żeby poszli z nami na spacer. Oni szli za świadków, a nawet nie wiedzieli gdzie idą. Dopiero kiedy przyszliśmy na plebanię, to dowiedzieli się, że będzie ślub. Wszyscy byli zszokowani. Tak jak my, to chyba nikt się nigdy nie żenił. To było wspaniałe.



Przeżyliśmy szczęśliwie 56 lat i nigdy nie mieliśmy cichych dni. Ani razu.'




W tym czasie mistrz krawiecki Jan Grabowski szył prawie wszystko, m.in. suknie, garnitury i sutanny. 'Wszyscy podziwiali moją suknię ślubną uszytą przez ojca' - mówi córka Lucyna. 'Obecny biskup łomżyński Stanisław Stefanek, jeszcze jako przełożony Chrystusowców, przez 25 lat chodził w uszytej przeze mnie sutannie' - wspomina sam artysta. 'Mąż uszył mi do ślubu piękny popielaty kostium w niebieskie paseczki' - opowiada żona Emilia.
Po pewnym czasie daje znać o sobie pasja artystyczna, która burzy dotychczasowy porządek. Grabowski rozpoczyna naukę w Szkole Malarstwa, Rzeźby i Grafiki na Zamku Sułkowskich w Bielsku-Białej, gdzie - jak sam podkreśla - nauczył się dobrej rzeźby. Szkołę kończy z wyróżnieniem i w wieku 36 lat zdaje na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. 'Po co Pan się wybiera na Akademię mając taki piękny zawód?' - powiedział w czasie egzaminu profesor Eugeniusz Eigisch, gdy dowiedział się, że Grabowski jest krawcem. Odradzali mu wszyscy, również brat Stanisław, który był kapłanem w Towarzystwie Chrystusowym. Na studia do Krakowa zabrał maszynę krawiecką, by po wykładach 'kończyć robotę'. W tym czasie w zakładzie w Bielsku pracował jako czeladnik. Czas wakacyjnych pobytów u brata, wychowawcy w seminarium, wykorzystywał szyjąc zamówione przez kleryków sutanny.
Rok później za namową męża, studia podejmuje również żona Emilia, kształcąca się w Krakowie na położnictwie. W tym czasie Grabowscy mieli już trójkę dzieci. Emilia Grabowska tak opowiada o swoim wyjeździe na studia: 'Dzieci płacząc trzymały mnie za ręce i nogi. Mąż spakował mnie, zaprowadził na stację i wsadził do pociągu. Płakałam przez całą drogę, do samego Krakowa, myśląc o dzieciach, którymi zajęli się rodzice. Było ciężko!'. Później przez 30 lat pracowała jako położna w szpitalu w Białej, gdzie odebrała 7 tysięcy porodów.


(ten słodki młody człowiek w rajstopach to mój tata:)

'Sztuka na tym właśnie polega, że nie pisze się tego co sie ma do powiedzenia, tylko coś zgoła nieprzewidzianego' - napisał w 'Dziennikach' Witold Gombrowicz. Brak matematycznego uporządkowania stał się również doświadczeniem Jana Grabowskiego - malarza, który tak opowiada o zakończeniu pewnego urlopu w Zakopanem: 'Była dziewiąta rano i cztery godziny do wyjazdu. Tymczasem okazało się, że źle rozplanowałem pracę - trzy płótna zostały, a nie chciałem wracać do domu z pustymi. Poszedłem w plener i w ciągu trzech godzin namalowałem trzy obrazy. Najlepsze zresztą podczas wakacji'.



 

W 'prywatnym muzeum Grabowskich' w Bielsku Białej przy ul. 11 Listopada 80, w trzypokojowym mieszkaniu i w pracowni na strychu, znajduje się kilkaset obrazów i kilkadziesiąt rzeźb. Wśród dzieł, które oglądam już kolejny raz zdecydowanie przeważają obrazy i rzeźby o tematyce religijnej i rodzinnej, są również pejzaże, portrety i dyskretne akty.
'To jest śmierć mojego ojca' - wskazuje na jeden z obrazów - 'miałem wtedy 12 lat. A to nasza matka, która wraz z nami modli sie przy jego łóżku. Pracował w lesie jako drwal. Przywaliło go. 20 chłopów podnosiło drzewo folgami. Przyniesli go do domu nieprzytomnego.' Artysta pokazuje również dużą, odlaną w brązie figurę Chrystusa Zmartwychwstałego, która  przeznaczona jest na grób jego i żony. 'Mówią, że ukradną, bo dzisiaj kradną nawet na cmentarzu' - stwierdza ze smutkiem. Podobna figura stanie na grobie brata Jana Grabowskiego - Stanisława, który był księdzem. 'Zmarł dwa lata temu, w dniu swoich urodzin. Miał 85 lat. Dzwoniłem do niego, chciałem mu złożyć życzenia, a ksiądz, który odebrał telefon mówi, że właśnie szuka adresu do rodziny, bo o piątej rano brat zmarł - wspomina Grabowski. - Pojadę i zawiozę na jego grób figurę Chrystusa. Jednak najpierw zadzwonię, czy chcą, bo to duża figura, ma 75 centymetrów wysokości'.
W czasie pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do diecezji bielsko-żywieckiej Papież otrzymał figurę z brązu autorstwa Jana Grabowskiego przedstawiającą męczeństwo św. Jana Sarkandra, kanonizowanego dzień wcześniej w Ołomuńcu. 'Nie pozwolili wręczyć osobiście, bo za ciężka, 18 kilogramów' - mówi artysta.
W 1977 roku, dzień przed wernisażem, w pracowni na strychu wybuchł pożar. Spłonęło około 400 obrazów, papiery mistrza krawieckiego, ciemnia fotograficzna i różnego rodzaju pamiątki. 'Wysoka temperatura podniosła wartość tych obrazów, które ocalały' - żartuje.
Na pytanie, który ze swoich obrazów ceni najbardziej, odpowiada trochę przewrotnie: 'Kilka obrazów odkupiłem z powrotem. Kiedyś wchodze do sklepu i widzę mój obraz, który zapewne ktoś dostał za darmo. Odkupiłem go za 6 milionów, przyniosłem zadowolony do domu, a żona mówi: 'Po co kupowałeś swój obraz? Przecież mogłeś namalować sobie taki sam!'. 'Człowiek - odpowiedziałem - powinien mieć dla siebie parę dobrych obrazów'.
Być może właśnie brakowi przywiązania do matematycznego porządku Jan Grabowski zawdzięcza dziś fakt, że wśród jego obrazów nie brak bardzo dobrych, takich, które wielu ludzi, również piszący te słowa, pragnie mieć u siebie."

Ks. Eugeniusz Burzyk



Dziadek zmarł 11 czerwca 1998 roku. Babcia do końca nie potrafiła się z tym pogodzić. Zmarła 10 maja 2002 roku. 'Prywatne muzeum Grabowskich' niestety już nie istnieje. Nie sposób było je utrzymać.Obrazy, rzeźby rozeszły się po rodzinie i bliskich znajomych.
Być może jeszcze kiedyś uda się stworzyć galerię Dziadka...
Być może napiszę jeszcze kiedyś o Dziadku....

PS. Wszystkie zamieszczone w tym poście zdjęcia pochodzą z archiwum rodzinnego.

26 komentarzy:

  1. twoj dziadek przezył wspaniale chwile mimo tak cięzkich czasów zdjęcia i pamiątki które posiadasz zapewne nigdy nie wrócą ale sa niepowtarzalną i unikatową pamiątką. gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. DeZeal'ku piękna historia.
    Wzruszyłam się wiesz...
    Szczególnie przy końcu i w momencie kiedy opisane są okoliczności małżeństwa z babcią.
    Masz Kochana cudowną historię swojego jakże bliskiego przodka.
    A na koniec maleńka rada...
    Złap za pędzel, płótno i sztalugę!
    Być może masz zdolności po Dziadku i tradycja rodziny Grabowskich będzie miała swój dalszy ciąg :)
    Już czuję się zaszczycona, że znam przyszłą malarkę ;)
    Buziak Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała rodzinna historia.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia, piękna historia, piękne życie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z ogromną przyjemnością przeczytałam biografię Twojego niesamowitego dziadka. Wspaniały człowiek, wspaniała historia, pielęgnuj dalej pamiątki i pamięć o nim! Może akurat kiedyś się uda założyć galerię, trzymam kciuki! A babcia też dzielna była! położna fiu fiu! tyle dzieciaczków na świat sprowadzić.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaka piękna historia!Bardzo ciekawe życie miał Twój dziadek!I jakim zdolnym człowiekiem był!
    Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo wam dziękuję moje drogie kobietki:)
    Alexo - kochana, obawiam się, że w moim przypadku zakup płocien, farb, pędzli itp, to byłaby czysta i totalna strata pieniędzy:( Jakoś w tym temacie nie odziedziczyłam nic po dziadku... no chyba, że jakiś kubizm bym zaczęła uprawiać, albo może jakiś nikiforyzm, hehehe. Malarsko uzdolniona to ja raczej niestety nie jestem, i wciąż desperacko szukam dziedziny w której ten talent mam :)
    Bestyjeczko - no może kiedyś. Oby:) A babcia, rzeczywiscie trochę tych maluszków na świat sprowadziła, w tym wszystkie swoje wnuki (a więc także i moją nieskromną osóbkę, hehehe)
    Buziaczki dla wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezwykła historia rodzinna,z jednej strony wzruszająca,z drugiej pokrzepiająca.
    Pewnie jako mała dziewczynka baraszkowałaś w pracowni dziadka i "pomagałaś" mu malować :)

    Niesamowite jest również to,że babcia odbierała poród Twojej mamy.

    Pozdrawiam ciepło w tą słoneczną sobotę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale zycie mial Twoj dziadek! I te zdjecia..jak ja uwielbiam stare zdjecia. W naszej rodzinie przechowywane jest pudelko po butach z przedwojennymi zdjeciami rodziny ze strony mojego taty. Potrafilam godzinami je przegladac i zastanawiac sie nad zyciem w tamtych czasach. Niestety dziadkowie odeszli jak bylam mala, wiec zadnych historii powiazanych z tamtymi zdjeciami nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowita, piękna historia Żelku, cudne zdjęcia i wspomnienia posiadasz :) Kiedy to czytałam to uzmysłowiłam sobie, że mój śp dziadek też był krawcem ale jakoś dziwnie się składało, że szyła babcia :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  11. deZeal'ku doczytałam się w komentarzach kolejnej, niemal sensacyjnej wieści...
    Twoja babcia przyjmowała Cię na świat! Ależ to niesamowite!
    Zazwyczaj w rodzinach, w których jest położna, porody rodzinne odbiera obca osoba.
    A Ty miałaś to niesamowite szczęście, że człowiek, który przyjął Cię na ten świat, to była Twoja własna babcia.
    Może opowiesz nam o tej niesamowitej chwili? Chętnie bym przeczytała Twoją niezwykłą opowieść. Bo moja była najzwyklejsza: szpital i obcy ludzie.
    Buziaczki, w dodatku słoneczne :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach, historia, która naprawdę porusza czytelnika!! Ja czytałam z zapartym tchem! Niesamowitą postacią był Twój dziadek, zresztą babcia zapewne była również wyjątkową osobą!
    Uwielbiam czytać biografie poetów, malarzy, pisarzy, kompozytorów... ta o Twoim dziadku byłaby na pewno pasjonującą lekturą!! Może kiedyś Ty pokusiłabyś się o napisanie jej?!
    Wiesz, przez moment pomyślałam, że kiedy znów odwiedzę mojego wujka w Bielsku - z ogromną przyjemnością zajrzałabym do galerii Twojego dziadka - jak mi przykro, że już jej nie ma!!
    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    ps. historia z kupnem obrazów naprawdę mnie rozbawiła - Twój dziadek był naprawdę wielkim idywidum!

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniała i niezwykła opowieść...ukwiecona tymi starymi fotografiami - Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Niezwykle barwną postacią był Twój dziadek. Czytałam jego biografię z zapartym tchem.
    To niemożliwe, abyś nie była obdarowana jego genami noszącymi talent. Ty po prostu siebie jeszcze nie odkryłaś -leniuchu jeden. Może zacznij tak jak On od szycia :)
    Serdecznie pozdrawiam Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  16. Od jakiegos czasu noszę się z napisaniem kilku blogowych wspomnień o moich Dziadkach, zdjęcia mam zgromadzone w albumach gdzie umiesciła je Babcia czekają na swoją opowiesc.
    Koniecznie musisz napisac coś jeszcze o swoim Dziadku, wspomnienia są ogromnym bogactwem, a możliwosc umieszcenia istniejących zdjęc jest uwieńczeniem tych wspomnień.
    Zapraszam do siebie, jeśli możesz zaglądaj czasem może uda Ci się natrafic na moja rodzinną opowiesc kiedy ją umieszcze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakie piękne wspomnienia ! Jak pięknie napisane ...
    I piękne życie dziadka- z prawdziwą przyjemnością przeczytałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale cudowna historia!
    Wspanialego Dziadka mialas!
    Przeczytalam i wzruszylam sie.To piekne,ze pielegnujesz te wspomnienia.Dziekuje,ze sie nimi podzielilas.To ogromna przyjemnosc poznac Twojego Dziadka.Napisz kiedys cos wiecej,bo na pewno masz takich historyjek duzo,taki ciekawy czlowiek to byl przeciez!
    Zdjecia wspaniale,a to z O.Kolbe bezcenne,pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Genial dispatch and this mail helped me alot in my college assignement. Say thank you you seeking your information.

    OdpowiedzUsuń
  21. Normalnie agent 007- cóz za przystojniak - zreszta jak doczytuję i doogladuję to rodzinne.
    Piękna historia życia i miłości
    buziole w noch

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspaniala wzruszajaca historia o niezwyklym czlowieku:)

    OdpowiedzUsuń
  23. deZeal niesmowity Człowiek z Twojego dziadka, cieszę się, że tu zajrzałam:) z wielką przyjemnością przeczytałam tą opowieść:)
    Żałuję, że tak mało wiem o moich Dziadkach....
    Pozdrawiam,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  24. Fantastyczny człowiek, wspaniali ludzie i jaki związek! :)
    Pełna podziwu
    marta

    OdpowiedzUsuń
  25. Przeczytałam z niezwykła przyjemnością ocierając małe łzy, które wymykały się z pod powiek... Niesamowite są koleje losu... Szczęśliwi byli twoi Dziadkowi:)
    Pozdrawiam deZaal!

    OdpowiedzUsuń