sobota, 28 listopada 2009

Powitanie, czyli na co, po co i dlaczego?

No i stało się - zaczynam pisać bloga. Plan bowiem mam ambitny i wymagający oficjalnej dokumentacji. Plan ów polega na stworzeniu domku rodzinnego, pięknego, wyśnionego, wymarzonego... takiego, do którego chce się wracać nie tylko wtedy, gdy leje deszcz i wiatr wieje w oczy :). No ale do rzeczy. Dom już jest, tyle że nas jeszcze w nim nie ma - przeprowadzka jednak już wkrótce. To z kolei spędza mi sen z powiek: spakowanie naszej radosnej gromadki jest zadaniem karkołomnym. Nie mniej jednak kiedy to już się uda i wraz z dobytkiem przekroczymy progi Moorland Home, naszym oczom ukaże się widok szczególny - wnętrze naszego domku wymagać bowiem będzie ogromu pracy pt. dekorowanie. Do tego dojdzie jeszcze ogród, który obecnie jest bardziej dżunglą... Niby nic. Jest tylko jeden malutki problem: niemal zerowy budżet.

I właśnie o tym miał być początkowo mój blog - o urządzaniu naszego domku minimalnym kosztem. Tak sobie jednak pomyślałam, że w takim przypadku może raz na pół roku na blogu pojawi się post, w którym dzielić się będę dziką radością w związku z zakupem nowego wieszaczka na ręczniczki. Nudy na pudy. W związku z powyższym postanowiłam, że pojawi się tu troszkę więcej niż opis biegania po chałupie z pędzlem w dłoni. Co, pokaże życie.
A póki co, tak dla potomności, zamieszczam kilka fotek z okolicy zamieszkiwanej obecnie :)