Jak pewnie niektórzy z was wiedzą tydzień temu do Moorlandowej Chałupy zawitali goście w osobach deZealowej Mamy i deZealowego Taty. Jest fajnie, niestety deZealowi rodzice pozostają w Moorlandowej Chałupie tylko do poniedziałkowego świtu, kiedy to vonZeal zawiezie ich na lotnisko w celu odbycia samolotowej podróży z poworotem:( No ale cóż, tak to już jest, że wszystko co dobre szybko się kończy... W każdym razie, korzystając z okazji że są, staramy się pokazać deZealowej Mamie i Tacie uroki tego kraju i wozimy ich (ewentualnie spacerujemy) po okolicach. Dlatego też najbliższe kilka postów będzie obfitować w ogrom fotografii (ostrzegam, naprawdę ogrom, jako że fotografie owe pochodzą z trzech źródeł: deZealowego Taty, vonZeala i mojego), a minimum mojej pisemnej paplaniny. Może to i dobrze, hahaha....
Na pierwszy ogień idzie zatem dość długi spacer do uroczej wsi Belstone. Jest to bardzo urokliwa wieś, znana między innymi z kamiennego kręgu "Nine Maidens" czyli "9 panien":) Legenda głosi, że owe dziewieć panien zebrało się w niedzielny majowy poranek aby zatańczyć na powitanie wiosny.... za co niestety zostały pokarane skamienieniem:) Tyle leganda, a ja wam powiem tylko, że w tym samym miejscu tańcami o wschodzie słońca 1 maja, sezon letni wita moja grupa taneczna Cogs and Wheels. Jak wiadomo 1 maja w tym roku wypadał w niedzielę, my zatańczyliśmy, a ja w dalszym ciągu do was pisuję, i to nie jako skamielina... więc ile w tej legendzie prawdy to każdy sobie może dopowiedzieć, hahahaha. Ale dość gadania....
* * *
As some of you might already know, a week ago my parents came to visit Moorland Home:) I love it, unfortunately they are staying only till Monday morning... well, nothing good lasts forever:( Anyway, while they are here we are always trying to show them the beauty of this country, and take them out and about. Therefore next few posts will be full of photographs (it is a warning, there will be plenty of them since they are coming from three sources: my Dad's, vonZeal's and mine), and not as full of my blahblahblah-ing. Maybe that's even better, hahaha.
First, a lovely and not too short walk to a picturesque village of Belstone. The village is know for its stone circle called Nine Maidens. As the legend says, Nine Maidens gathered at the dawn on May Day to welcome summer season with dancing. Since it happened to be Sunday, they were punished terribly by being turned into the stones!!!! That is the legend, but I will tell you that Nine Maidens Stone circle is the place where Cogs and Wheels (my morris side) welcomes summer on May Day dawn... As you know this year May Day was on Sunday... we went, we danced, and.... I still write to you and definitely not as a stone. So you can decide for yourself if the legend is true, or not, lol:) But enough yapping:)
A jutro zabiorę Was na następną wycieczkę:)
* * *
And tomorrow I will take you for another trip:)
Ale cudnie! dziękuję Ci za tą wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńOooo DeZalko!!!!Ja już się nie mogę doczekać kolejnej wyprawy!!Ależ tam pięknie macie, ale niecodzienne widoczki!Cud miód, podoba mi się!!
OdpowiedzUsuńps. Średniowieczne panny były dziewicami...taka między nimi, a dziewczętami z Waszego zespołu różnica....:P:D:D Więc nie liczcie na skamienienie babsztyle:P:D
Pozdrowienia!:)
I love these photos. It looks like such a beautiful little village. I'm sure your parents had a wonderful day.
OdpowiedzUsuńIkuś - bardzo się cieszę, że się podoba:)
OdpowiedzUsuńLejdik - no to pojechałaś po bandzie, moja droga... po raz drugi oplułam herbatą laptoka, a obiecywałaś, że już nie będziesz mi takich numerów odstawiać:):):) Wpadnij jutro, będzie następna wyprawa:)
TMOAT - it really is a gorgeous village! And there are many more equally lovely ones around:)
Uwielbiam takie klimaty... Jak oglądam zdjęcia, to od razu tęsknię za muzyką, którą słuchałam za moich młodzieńczych lat (kiedy to było...). Cocteau twins, This mortal coil, Dead can dance, Enya... Wracam do niej zawsze w okolicach końca października i początku listopada. Zdjęcia nastroiły mnie melancholijnie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Asia
ŁaŁ ! Ale przepięknie tam musi być. Nic tylko łazić i zwiedzać.
OdpowiedzUsuńA o zamianę w kamień się nie martw, to pewnie chodziło o te pannice "czyste jak te lilije" :-)Także śpiewaj do woli i ciesz uszy tubylców.
Ściskam weekendowo
deZeal, ale szczęście macie, że w takiej okolicy jest Wasz dom!
OdpowiedzUsuńWszystko, co ładne na wyciągnięcie ręki; i krajobraz, i ta zabudowa, i ślady przeszłego wymierzania sprawiedliwości nawet:)
Zainteresowały mnie te zwierzęta, jaki czy co? Bo te białe, w kożuchach, to wiem, znam.
A domostwo pod strzechą (nieważne, że nowa jakaś, pewnie niepalna, itd.) - moje marzenie.
Bardzo przyjemnie się ogląda.
Asiu - to słuchaj muzyki, kochana, bo muzyka jest dobra na wszystko:)
OdpowiedzUsuńMario - właśnie Lejdik nieco wszcześniej już zasugerowała, że my nie mamy co liczyć na skamienienie bo my nie lelije, hahaha
Ma.ol.su - to nie jaki, to krowy najzwyklejsze:)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Uroczy zakątek:)
OdpowiedzUsuńA ja dostrzegam jeszcze jedną tajemniczą prawidłowość występującą w tej wsi. otóż widzę, że wszelka "żywina" występuje tu parami ;))) Nawet wiewiórki trzymające kwietne kosze są dwie. Ściskam!
OdpowiedzUsuń