wtorek, 28 czerwca 2011

Wierzyć się nie chce...

... że mnie tu nie było przez chwilkę. Chwilkę, która trwała - bagatelka - 4 miesiące i 7 dni. Jakoś tak mi sie troszkę o blogu swoim własnych i blogach zaprzyjaźnionych zapomniało w trakcie tej chwilki i tylko od czasu do czasu jakiś miły nagabywacz mailikiem przypominał mi, że jeszcze coś takiego jak blogspot istnieje... No i moja Mama oczywiście - nagabywaczka numer jeden: "Kiedy w końcu coś napiszesz na blogu????" No to jestem... O ile ktoś jeszcze o mnie pamięta, hehehe. A... jeszcze lojalnie muszę uprzedzić, że w trakcie owej chwilowej przerwy zardzewiały nieco moje niezwykłe zdolności literackie (buahahahahahaha) a zatem uprzejmie poproszę o wyrozumiałość :)
No i tak będąc poniekąd zmuszona do przypomnienia sobie co to takiego jest ten mój blog, zdecydowałam poczytac sobie cóż to ja ciekawego naskrobałam tę czteromiesięczną chwilkę temu. I tak sobie pomyślałam, że właściwie to ja bym mogła przekopiować ten deszczowy post z lutego i byloby jak najbardziej na bieżąco. Bo u nas w tym roku lato deszczowe jest... znaczy się jesień taka, hehehe. Lato drodzy Państwo było u nas w kwietniu, zaś w maju jesień taka listopadowa zawitała i tak trzyma... za tydzień albo dwa pewnie śnieg spadnie.......... hehehe. No dobra, żarty na bok, dzisiaj akurat było ładnie, ciepło, słoneczko zza chmurek dość często nawet zaglądało i... NIE PADAŁO!!! Korzystając zatem z pogodnego dnia fotek kilka cyknęłam. O proszę:

 

Naparstnicę obfociłam, bo przez tę niezykle sprzyjającą pogodę nic innego właściwie nie obrodziło. Piwonie były super, ale już się zmyły, i to by było chyba na tyle. Pomidory nawet jeszcze kwiatków nie mają, truskawek może z piętnaście było, przyrost ogórków zakończył się na... czterech liściach. Porzeczka czerwona, szkoda słów... o proszę:





No więc o ogrodzie  nie ma za bardzo co pisać... no to napiszę o pewnym wydarzeniu w którym udział zaszczyt wziąć miałam miesiąc temu, a z czego dumna ci jam jak nie wiem co:) Wydarzenie owo zorganizowane zostało z okazji 15 rocznicy istnienia Cogs and Wheels, czyli mojego zespołu tanecznego, miało charakter charytatywny, a jego celem było zebranie kwoty 5.000,00 GBP (funtów znaczy się), która miała zasilic organizację o nazwie FORCE zajmująca się wspieraniem osób dotniętych chorobami nowotworowymi (w tym zarówno chorych, jak i ich bliskich). Westward Hey! (bo tak nazywało się wydarzenie, o którym mowa) polegało na spacerku (spacerku...dobre sobie...) z hrabstwa Devon do hrabstwa Kornwalia, oraz tańcach, hulankach i swawolach zespołu naszego, jak i zaprzyjaźnionych z nami innych grup tanecznych, trupami zwanymi. Weekend cały maraton ów trwał... Na początku wszyscy się uśmiechali :) 
 



No dobra, dobra... to tylko takie naburmuszone zdjęcia wybrałam żeby śmnieszniej było, hehehe. Cały czas się wszyscy uśmiechali :):):) 
Niedzielnym popołudniem grupa spacerowiczów dotarła do zamku w Launceston (Kornwalia) i tym samym rozpoczeło się nasze "Westward Hey! La Grand Finale". Były tańce, przemowy (w tym przemowa Pana Mera miasta Launceston (czyt. Lounston)), tańce, fotografie, losowanie zwycięzcy loterii fantowej (fant był jeden - obraz namalowany przez jednego z naszych muzyków - śliczny, a dochód z loterii został oczywiscie z całości przekazany na rzecz FORCE), tańce....



a potem już zmęczeni ale zadowoleni udaliśmy się na zasłużony obiad urodzinowy, a następnie równie zasłużony odpoczynek:) Po kilku tygodniach liczenia banknotów i bilonu okazało się, że wydarzenie nasze odniosło sukces!!! Zebraliśmy... 5.999,62 funtów (to jest suma aktualna na 15 czerwca, czyli już nieaktualna, bo kasa wciąż spływa:):):) Jeśli ktoś życzy sobie pooglądać więcej zdjęć z tej imprezy jak i innych tanecznych wydarzeń (a zapewniam, że warto, bo autorem ich jest vonZeal) to ja bardzo zapraszam na Cogsowego Fejsbooka.

I na dzisiaj to by było tyle. Chociaż nie... jeszcze jedną rzecz muszę napisać. Swojego czasu dostałam od Iki książkę Edyty Czepiel "Jasne błękitne okna". Książka oczywiście została już przeze mnie przeczytana, a tym samym zdecydowałam że prześlę ją kolejnemu miłośnikowi słowa pisanego:) Jeśli ktoś reflektuje, proszę napisać w komentarzu, a jeśli będzie więcej reflektujących to zdecyduje los:)


I to by było już naprawdę na tyle, przynajmnie na dzisiaj... Buźki...