sobota, 30 marca 2013

Wesołych Świąt! / Happy Easter

Wesołych Świąt moi drodzy:) 
PS. Nie zapomnijcie o zmianie czasu ;)
* * *
 
Happy Easter, dear Friends:) 

 
 

wtorek, 26 marca 2013

Głupio mi... / I feel silly

Głupio mi jak psu... naobiecywałam Wam wiosnę w ciągu kilku dni, i mało tego że wyszłam na kłamczuchę, to jeszcze Matka Natura postanowiła nauczyć mnie pokory i... zabrała mi wiosnę, tę co to powolutku do Moorlandowni się zbliżała:) Od kilku dni i u mnie powrót zimy, co prawda bez śniegu, ale za to w szarościach, zimnie ogromnym i mgłach.... Wstyd mi bardzo, przyznaję się do winy, i proszę o łagodny wymiar kary. Bardzo łagodny, może tak góra tydzień dodatkowej zimy, a potem to żeby już słonecznie i ciepło było. Ja bardzo proszę i obiecuję, że nie będę się już nigdy mądrzyć i przepowiedni astronomicznych dokonywać:) A tymczasem w oczekiwaniu na zakończenie kary pocieszam się w domu kwiatami....
 
* * *
 
I feel terribly silly... I promised you Spring within next few days, and not only I seem to be a bit of a porky teller now, but also Mother Nature decided to teach me a lesson and.... took the early spring away. Last couple of days in here were sort of wintery; no snow, that true, but again we have been hit with greyness, freezing temperature, fogs... So, I admit I am very ashamed, mea culpa, and I would like to promise I will not make another season prediction in my life again:) And for the time being, waiting for the end of cold season, I surround myself with flowers....


 
 
Te żółte zastępują mi w domu słońce i jednocześnie przypominają o zbliżającej się wielkim krokami Wielkiej Nocy:)
 
* * *
 
The yellow ones are a little replacement of sun and at the same time remind about Easter...
 
 

 
 

 
A kiedy przestaję się gapić na kwiaty, ogrzewam stare, zmarznięte kości przy kominku...
 
* * *
 
When I stop gazing at the flowers, I turn to the fire to warm up my old, cold bones:)
 

A w międzyczasie pracuję i walczę z Windowsem 8... bo zając do mnie przykicał parę dni wcześniej i przyniósł obiekt westchnień mych wielomiesięcznych - la'ptoka nowego w kolorze - a jakże - białym:) Aaaaaah, jaka jestem szczęśliwa:)
 
* * *
 
And in the meantime I translate and battle with Windows 8... that's because Easter Bunny bounced to me a few days early and brought an object that I was secretly dreming about for months and months - new laptop in WHITE!!! Oh, How happy I am:) 

 

sobota, 16 marca 2013

Ku pokrzepieniu serc... / To cheer you up:)

... zamieszczam fotkę pstrykniętą dzisiaj rano w ogrodzie:) Muszę przyznać, że w czwartek mieliśmy w Moorlandowie cudowną pogodę - było tak słonecznie i ciepło, że postanowiłam zrobić co nieco porządku w ogrodzie. Było tak słonecznie i ciepło, że robota nie bardzo mi szła, bo jakoś tak przyjemniej było usiąść z kawusią i wystawić dziób do słoneczka (które, jak stali bywalcy zapewne wiedzą, nie jest aż tak częstym gościem w tym rejonie, haha). A wczoraj padało... w sumie padało do rana:) Za to dzisiaj rano znowu było cudnie - błękitne niebo bez chmurek i powoli wysychające krople deszczu na trwaniku i prymulkach:)

* * *

To cheer you (and myself) up I am posting a photo I took this morning it the garden. We had fantastic weather on Thursday I have to say; in fact it was so great, sunny and warm that I decided to do some spring cleaning in the garden:) It was so great, sunny and warm that I struggled a bit with said spring cleaning, as it was much more pleasant to sit down and turn my face towards the sun, which - some of you might know - does not appear here so often:) Yesterday on the other hand it was... raining. In fact it was raining all day and all night; but this morning was gorgeous again - beautiful cloudless sky and remains of rain drops drying out slowly in the sun:) Bliss...


Z radością obserwuję pojawiające się tu i ówdzie listki:)

* * *

How lovely to see new leaves appearing everywhere:)


To kościół w sąsiedniej wsi, do której udałam się rankiem z Dionizym. Prezentował się wyjątkowo urodziwie na tle błękitnego nieba (kosciół oczywiście, nie Dionizy:) 

* * *

Here we have a church in our neighbouring village, where I went with Diesel for his constitutional morning walk:) It looked pretty 'magnifique' today against the blue sky (I mean the church of course, lol).



A potem wróciliśmy z Dyziem do domu i... zaczęło padać:) Takie anomalie pogodowe to możliwe są chyba tylko tutaj - mamy piekne bezchmurne błękitne niebo, a 10 minut później, czarne gradowe chmury zakrywają calutkie niebo i lejeeeeeee, że hej:) Szkoda, bo miałam ochotę na leniwe śniadanko w ogrodzie, a musiałam się obyć równie leniwym śniadaniem, ale niestety już w czterech ścianach. Zapodałam sobie dzisiaj natomiast na śniadanie słoneczko, które tak szybko się schowało za chmurami. Słoneczko na śniadanie wygląda tak:

* * *

And then we came back home and... it started raining again:) This sort of weather abnormalities are possible only here I suppose: we have absolutely blue and cloudless sky and no more than ten minutes later it is raining cats and dogs! Pity, as I was hoping for a lazy breakfast in the garden. Instead I had equally lazy breakfast but inside - I treated myself to some more sun ;) And the "breakfast sun" looks like that:


A propos - wiecie jak ugotować perfekcyjne jajo na twardo??? Otóż po pierwsze należy włożyć jajo do zimnej wody i postawić na gazie/kuchence elektrycznej. Do wody oczywiście należy natychmiast dodać soli i octu. Zapobiega to pękaniu jaja w trakcie gotowania, a jeśli nawet jajo pęknie, to na mur beton nic się z niego nie wyleje:) Następnie wodę doprowadzamy do wrzenia, a kiedy zacznie bulgotać, przykrywamy garnek przykrywką i ściągamy z palnika. I tak zostawiamy jajo pod przykryciem w tej gorącej wodzie przez 12 minut. A potem chłodzimy zimną woda i gotowe. Perfecto jajo bez zielonej otoczki na żółtku:) Może się komuś przyda przez Wielkanocą:)
PS. Moje jajo nie jest perfecto, bo było za świeże i się nieładnie ołupiło:) Generalnie najlepsze do łupienia są cztero- pięciodniowe jaja:) 

I to tyle na dzisiaj, a Dionizy życzy wszystkim miłej niedzieli:)

 * * *

By the way - do you know how to make a perfect hard boil egg? Well, it is very easy. First you have to put an egg into a pan filled with cold water (plus you need to add some salt and vinegar to water, which prevents the egg from cracking) Then you have to boil the water, and once it starts boiling, take the pan off the heat completely, cover it and leave the egg to stand in the pan for 12 minutes. After this time cool the egg in cold water. And that's it - perfect egg with no green film around the yolk:) Good to know before Easter:)
PS. My egg is not that perfect because it was very very fresh and, as we know, fresh eggs are not that easy to peel:)

And that's all folks for today - Diesel is wishing you a very happy Sunday:)

wtorek, 12 marca 2013

Już prawie jest!! / Almost here!!

Już ją czuję w powietrzu... I nie tylko ja - ptaki od samego świtu śpiewają jak szalone. I choć dzisiaj jest u nas zimno, bardzo zimno nawet, to wiem, że to tylko Pani Zima swoimi lodowatymi paluchami trzyma jeszcze resztkami sił furtkę, którą lada dzień wkroczy do nas Pani Wiosna:) Na tę okoliczność zapraszam was dzisiaj na wiosenną zupę:) Jest gęsta i pożywna - w sam raz na taki mroźny dzień jak dziś, a jednocześnie wiosenna - optymistycznie zielona:) Wiosno, przyjdź i rozgość się!!

* * *

I can feel it:) And not only me - birds have been singing like crazy since very early morning:) It is terribly cold here today, but I know that it is only old Mrs Winter holding on with her icy cold fingers to the gate, which soon Miss Spring will open wide. Winter is getting weak though, and won't hold on much longer, and Spring is waiting just round the corner:) To hurry her up a bit, I prepared a very special soup today:) It is rather thick and creamy - perfect for a cold day like today, but at the same time is optimisticaly green:) Hey, Spring, come in and make yourself at home:)



Przygotowanie wiosennej zupy jest banalnie proste - potrzebujemy:
1 cebulę,
2 ziemniaki,
1 ząbek czosnku,
1 marchewkę,
1 piertruszkę,
2 cukinie,
sól, pieprz, oregano, wegetę - jeśli ktoś lubi, i kostke rosołową - jeśli chcecie:)
a ponadto:
garnek, wodę, blender i grzanki

Do garnka wlewamy wodę, stawiamy na piecu, dodajemy pokrojoną dość grubo cebulę (żadne tam drobniutkie szatkowanie - trzeba się oszczędzać:), ziemniaki - również pokrojone w dośc sporą kostkę - byle jak, marchewkę i pietruszkę (oczywiście też w kostkę). No i ząbek czosnku. Pogotować jakieś 15 minut, po czym wrzucić do tego... zgadnijcie?... pokrojone w kostkę cukinie:). Przyprawiamy solą/wegetą, pieprzem i ziołami (ja w tym miejscu dodaję też kostkę rosołową). Gotujemy do miękkości, po czym "magiczną pałeczką" blendujemy na gładką zupę - krem. I tyle. Podajemy z grzankami. Mmmmmmniam:) Dzięki, Mamo, za przepis:)

* * *

To prepare the "spring soup" we will need:
1 onion,
2 potatoes,
1 garlic clove,
1 carrot,
1 parsnip,
2 courgettes
salt, black pepper, oregano (and if you like, use stock cube as well)
plus a pan, water, blender and crutons.

Pour water into the pan and put it on the heat. Add roughly chopped onion, potatoes, carrot, parsnip and garlic. Boil it for about 15 minutes and then add chopped courgettes. Add salt, pepper and herbs (I add the cube at this moment as well). Boil until everything is soft, blend nicely into a creamy consistency and serve with crutons. Voila:)
Thank you, Mum, for this wonderfully yummy recipe:)


A na koniec dowód, że wcale nie cyganię z tą wiosną - u mnie na parapecie już rosną maleństwa:) To zdjęcie jest już stare, teraz moje siewki są już dużo większe:)

* * *

Here we have the evidence that I am not telling any porkies about the spring coming - my window-sill has turned into a nursery:) It is a few days old photo though and the seedlings are much bigger now:)  


No i oczywiście rośnie las rzeżuchy:)  Może jutro mnie czeka śniadanie na zielono???

* * *

And - of course - a whole forest of cress:) Will it be a green breakfast tomorrow????


niedziela, 10 marca 2013

Debiut / Debut

Naładowawszy delikatnie akumulatorki dzięki piątkowej pięknej pogodzie nabrałam ochoty (!!!) na zmierzenie się z demonami:) Tak sobie pomyślałam, że w pewnym wieku strach przez niektórymi rzeczami to po prostu wstyd. Dlatego też postawnowiłam do osobistej listy moich niebywałych osiągnięć dopisać coś, co bardzo lubię konsumować, nie mniej jednak do zrobienia czego podchodziłam od wielu, wielu lat jak do jeża. No bałam się i tyle:) A mowa moi drodzy o pierogach! Tak tak, w wieku bądź co bądź już nieco dojrzałym zdecydowałam się przygotować je sama samiutka:) Veni, vidi, vici, moi mili! PIEROGI zostały zdobyte:)

* * *

Having charged my batteries a little bit thanks to the gorgeous weather on Friday, I decided I want (yes, I actually wanted to do something, haha) to fight my demons. I think when we reach a certain age , being scared of particular things is simply shameful. So I finally decided to put something I was frightened of doing, on a very personal list of my amazing achievements... We are talking about PIEROGI here, my dear - a Polish dish, that I adore, but up till now was too scared to make them myself, and had to rely on shop bought ones (which although sometimes really good, rarely are as good as those made by my grandma:) So, dear friends: VENI, VIDI, VICI - the PIEROGI peak has been finally taken!


Na pierwszy rzut poszły ruskie. Był ku temu powód; mianowicie kilka tygodni temu w Exeter znalazłam Polski Sklep! Ale to nie jest taki tam sklep... To jest zjawisko! Weszłam i poczułam się jak w Polsce - kochani, tam nawet radio po polsku gra!! Zaopatrzenie genialne, obsługa niezwykle miła i uprzejma. Jedynym wyznacznikiem tego, że jednak nie jesteśmy w Polsce są ceny - te podane są oczywiście w funtach :) Ale do rzeczy - w ofercie tego skleu jest wszystko to, czego nam emigrantom brakuje za granicami naszego pięknego kraju: możemy kupić Michałki, czekolade Wedla, herbatki Herbapolu i inne Sagi, Kubusie i Horteksy, Majonez Dekoracyjny, i musztardy Kamisa. Możemy kupić pasztet i... konserwy turystyczne! I kiełbasę śląską i polędwicę sopocką, a nawet.... kaszankę:) (nie wiem czy dobra, jeszcze nie zakupiłam do spróbowania). Kisiele, budynie, ciasta i pączki. Wreszcie możemy kupić, śmietany przeróżne, maślanki i KEFIR!!! (mniam, mniam) i.... twaróg:) Ba... możemy nawet zkupic prasę:)
A skoro można zakupić twaróg, to postanowiłam zakupić i zrobić farsz do leniwych. A skoro już zdecydowałam zrobić farsz, to musiałam ten farsz do czegoś wsadzić. No i ostatecznie drżącymi łapami wyrobiłam ciasto na pierogi, wykroiłam kółeczka, nawaliłam farszu i... ulepiłam.

* * *

My first ever pierogi were stuffed with mashed potato/minced cottage cheese/fried onion filling. In Poland we call this type "ruskie pierogi". There was a reason, why I decided to go for this type of filling first. Well... couple of weeks ago, we descovered a Polish Shop in Exeter! But it is not just a shop - this is a real experience!  I went in, and I felt like I was in Poland - honestly - even the radio station that was on, was a Polish one! The stock in the shop is totally outstanding, the service very good, and the only thing that will make you realise you are not actually in Poland are prices - no, not high, they are just in pounds obviously:) Anyway, one of the things that are not really ready available in shops around here was my beloved kefir and minced cottage cheese (called "twaróg" in Polish - this is the type of cheese that you use for those heavy, Polish type of cheesecake). So since, I descovered a place where a proper Polish white cheese is available, I decided to make "ruskie pierogi" filling. And when I did, I realised I have to put this filling into something, and that way I finally fought my demons and made the whole thing!



Muszę bardzo nieskromnie przyznać, że pierogi wyszły genialne. Były niezwykle smaczne, farsz pikantny, ciasto świetnie się wyrabiało i bardzo łatwo kleiło - no super. Na 100% powtórzę ten pierogowy eksperyment (może tym razem z kapustą i grzybami???). Jedyny mankament tego przedsięwzięcia to fakt, że pierogi są takie praco- i czasochłonne. Zdecydowanie lepiej zrobić ich masę i zamrozić dużo na kolejnych kilka obiadków. Bo tyle pracy na tylko jedno posiedzenie, zdecydowanie się nie kalkuluje.

* * *

I have to say with no false modesty here, that pierogi were delicious! I will 100% repeat the whole process again, who knows, maybe I'll even venture different types of filling??? The only vice of the making process is time - it does take a lot of it to make pierogi, so it is much better to make lots and lots, and freeze some. Making enough just for one dinner is a bit pointless.


Moje pierogi powstały według przepisu, który znalazłam na Wielkim Żarciu. Przepis jest genialny, tylko z proporcjami mi coś nie po drodze.... Ilość farszu, którą przygotowałam wg przepisu spokojnie wystarczyłaby na składniki na ciasto razy 3.  W konsekwencji robiłam ciasto dwa razy, a farsz i tak został:) Ale się nie zmarnował, bo usmożone z niego zostały leniwe placuszki:) Bardzo interesujące, musze powiedzieć:)

* * *

The recipe I used was found on a popular Polish food forum, and I have to admit it really is a good one.


Z podwójnej ilości ciasta (zużyłam kilogram mąki) ulepiłam około 110 pierogów - tak mi sie wydaje, bo szczerze powiedziawszy straciłam rachubę w pewnym momencie:) Po prostu odechciało mi się liczyć:) Myslę, że powinno być ich więcej z takiej ilości mąki, ale ja pewnie - jako nowicjusz kompletny - nie rozwałkowałam ciasta wystarczająco cieniutko:)

* * *

Using 1 kg of flour I managed to make circa 110 pierogi. I think (as to be completely honest I lost count at some point). I do think I should manage more, but possibly I didn't roll the pasta out thinly enough.


A oto przepis:

Na farsz:
1 kilogram ziemniaków,
0,5 kilograma białego sera,
2 średnie cebule
sól, pieprz i czosnek

Ziemniaki ugotować i jeszcze ciepłe zgnieść wraz z serem na papkę. Wmieszać drobno posiekaną, podsmażoną cebulę i przyprawić do smaku - według mnie farsz powinien być dość pikantny:)
Jak napisałam powyżej z takiej ilości składników, farszu jest bardzo dużo, i spokojnie można przygotować więcej ciasta. Ja robiłam dwa razy, a więc podaje składniki już podwojone:)

Na ciasto:

1 kg mąki pszennej,
1 łyżka soli,
2 żółtka
2 łyżki masła
2 łyżki oleju (ciasto jest ponoć bardziej sprężyste, kiedy doda się do niego oleju)
460 ml ciepłej wody

Do miski wsypać mąkę, sól, żóltka, masło i olej. Rozmieszać. Dodawać powoli wodę wyrabiając w tym samym czasie ciasto. Ja zaczełam od wyrabiania widelcem, a po dodaniu całej wody wyrabiałam ręcznie:) A potem to już wiadomo... rozwałkować ciasto, wyciąć kólka szklanka albo innym narzędziem :), ciepnąć na środek farszu i sklejać:)
Tak przygotowane pierogi wrzucamy na osolony wrzątek, gotujemy do wypłynięcia plus około 3 minuty i jemy:) oczywiście można polać masełkiem z cebulką, albo jakimś innym wynalazkiem:) 
Pierogi, które planowałam zamrozić, układałam natomiast na tacce styropianowej, przykryłam folią spożywczą i włożyłam do zamrażarki. Po około godzinie zmrożone pierogi poporcjowałam do woreczków i włożyłam z powrotem do zamrażarki:) Dzięki temu zabiegowi pierogi nie będą sklejone, a ja będę miała szybki obiad w najbliższej przyszłości:)
Smaczego!!

* * *

And here is the recipe:

Filling:
1 kg potatoes
0,5 kg minced cottage cheese (find a proper Polish one - it does make a difference in my opinion)
2 medium onions
salt, peper, garlic

Boil the potatoes, then mashe them with the chees when still warm Mix in the onion (which you dice thinly first and fry gently). Spice it up - in my opinion the filling is the best when quite peppery.

Pierogi pasta:
1 kg plain flour
1 tbsp salt
2 yolks
2 tbsp of butter
2 tbsp oil
460 ml warm water

Put flour, salt, yolks, butter (not melted) and oil into a bowl and mix together. Then gradually add water while working on the dough. Istarted doing it with a fork, and then when used up all the water I worked on the dough by hand. Then the pasta dough is ready (should be elastic and not sticky) roll it out thinly. Cut out circles using a juice type of glass or a cookie cutter. Put a bit of filling onto each circle and using your fingers stick the edges together (you can use "pinching" method, as that gives you lovely frilly edges).
When that is done, put pierogi into a pan with salty boiling water, mix gently and boil for approxiamtely 3 minutes from the moment they start floating on the surface. And voila nad bon appetite:)

I decided to make more of pierogi to save them for quick dinners in near future. To do so, put them onto some sort of tray, making sure they do not touch each other, cover with cling film and put them in your freezer. After about an hour, when they are already slighly frozen, you can put them into zip bags and back in freezer - this way you will make sure you still have your pierogi individual rather than stuck together into one blob:)
Enjoy:)

piątek, 8 marca 2013

Prezent / Present

Oczekiwanie na wiosnę męczy mnie okrutnie. Chyba mam jakieś kompletne przesilenie, bo nie jestem w stanie nic zrobić i najchętniej zakopałabym sie pod kołdrami i spała, i spała i... spała. Bo i wiosna sama tak troche ospale, maleńkimi kroczkami się zbliża. A ja za niczym tak nie tęsknię, jak za ciepełkiem i niebieskim niebem:).... Przez ponad dwa tygodnie, od mojego poprzedniego wpisu, nad Morlandowem krążyły chmury; szare, paskudne chmury. I wszystko było szare okropnie - nawet zielona trawa była szara. A dzisiaj - proszę bardzo - prezent od Matki Natury na Dzień Kobiet:)

* * *

Waiting for spring makes me so tired. I think I might be suffering from some sort of prolonged autumn/winter SAD, as I would quite happily cover myself with several duvets in a dark room and sleep, sleep and sleep. I miss blue sky sooooo much! Properly blue:) For last two weeks (from the day of my lst post to be precise) we had nothing but clouds over here; awful, grey, dull, thick clouds. And everything around was dull and grey too, even grass that normally should be green, seemed to be grey... But today we got a lovely present from Mother Nature - it is the International Women's Day after all :)


Niebo jest niebieskie, krokusy krokusio liliowe a prymulki wiosennie żółciutkie!

* * *

The sky is blue, the crocuses lilac, and primroses yellow - just as they sould be:)


Zielone też jakoś bardziej zielono wygląda:) Tylko Panna Pushkin nadal szara:)

* * *

The green seem to be greener as well:) And only Miss Pushkin remains grey:)





A tu moja dzisiejsza obiadokolacja - dzieło vonZeala z okazji dzisiejszego damskiego święta! Zdolna z niego bestia :)

* * *

And here is a present from my dear vonZeal for me - a special edition pizza and garlic bread + equally special spicy roasties ready for celebrating Women's Day:)




Miłego świętowania, drogie koleżanki!!!


* * *

Have a lovely day and don't forget  to celebrate, dear girls!!!