piątek, 28 czerwca 2013

Wizyta w muzeum / A day in a museum

Witam piątkowo:) Jak wiecie, ostatnimi czasy Moorlandową krainę odwiedzili deZealowa Mama i deZealowy Tata. Powyższe oczywiście oznacza, że pogoda była do przysłowiowej d.... uszy:) cudowne upały znikły w momencie, kiedy samolot z moimi rodzicielami na pokładzie wylądował na angielskiej ziemi :( Staraliśmy się zatem zorganizować czas inaczej; jednym z punktów okazała się wizyta w RAMM - Royal Albert Memorial Museum w Exeter. Cóż za kapitalne miejsce - jeśli kiedykolwiek znajdziecie się w Exeter, odwidźcie to muzeum! Naprawdę warto:) Wstęp do muzeum jest bezpłatny, choć wolne datki są oczywiście mile widziane:)
Zwiedzanie muzeum rozpoczyna ekspozycja "Podróż w czasie" - począwszy od czasów bardzo, bardzo dawnych. A nawet jeszcze dawniejszych. Poniżej my w trakcie macania takich starych skamielin - bo wyobraźcie sobie, można niektóre pomacać:)

* * *

Hello dear friends:) As you know my parents came recently to visit and as usual on the day of their arrival, weather went beserk:) Our lovely sunny days finished and we welcomed a coldish, windy and rainy 2 weeks.... That  could only mean that we had to organise my parents' time slightly differently. So, one of our days out was the RAMM - the Royal Albert Memorial Museum in Exeter. What a great place!! If you are around, deffinitely go and visit it. It is free to enter, although donations are very welcomed. 
The first exposition of the museum is "journey through time"- starting from a long, long time ago:) Below, my parents and myself getting up close and personal with some of the museum's artifacts:)



 



Możemy sobie popodziwiać ubiory męskie i żeńskie:)

* * *

You will be able to admire some nice pieces of clothing for men and women:)

 

 
I wyregulować zegarki:)
 
* * *
 
And check the time:)
 


Obejrzeć srebra rodowe:)

* * *

Have a look at some nice silver treasures...



I cudne koronki dewońskie...

* * *

and lovely Devon and Honiton lace...









A potem możemy wdrapać się na pięterko, a w drodze podziwiać posąg księcia Alberta - małżonka królowej Viktorii

* * *

And then you can climb upstairs, and on the way meet Prince Albert, the husband of Queen Victoria. Well, ok, his statue, of course:)

 
Na pięterku obejrzymy na przykład ogromną ekspozycję pod tytułem "Kultury Świata". Naprawdę jest co oglądać:)
 
* * *
 
Upstairs you will be able to admire a huge exposition called "Cultures of the World" So much to see there.... 
 
 

 


 

 
I całkiem sporą kolekcję motylków i innych owadów:)
 
* * *
 
And quite a nice collection of butterflies and other insects:)
 


 


I ptaśków:)

* * *

And birdies:)



A tu ciekawostka: czaszka i obroża psa Cygana, jednego z psów które brały udział w wyprawie Roberta Scotta na Antarktydę w 1912 roku. Scott popłynął na Anktarktydę statkiem dowodzonym przez Harrego Pennella - oficera z Exeter. Na pokładzie statku były psy pociągowe (wśród buch Cygan), jednak Scott zdecydował się z nich nie korzystać. Decyzja ta kosztowała go życie. A młody oficer Pennell po powrocie do domu zatrzymał Cygana, a po jego śmierci ofiarował muzeum jego szczątki i obrożę...

* * *

Below a skull and a collar of Cygan (Czygane, which is Russian for Gypsy) - one of the dogs that took part on Antarctic espedition with Cpt. Scott in 1912. The ship that took Scott to the South Pole was commanded by a young oficer from Exeter - Harry Pennell. On board there were sledge pulling dogs, yet, Scott decided not to use them. Unfortunately, that decision cost him life. After coming back to Devon, oficer Pennell kept Cygan as a pet, and after his death, donated his remains and collar to the RAMM. 


Poniżej ponoć najbardziej lubiany eksponat muzeum - George. Ta żyrafa płci męskiej jest tak ogromna, że trzeba nieźle zadzierać głowy, żeby zajrzeć mu w "twarz" :) A za Georgem Pan Słoń, a nad nim szkielet walenia:)

* * *

Below, apparently the most liked and best remembered by visitors item - George, the bull giraffe; he is quite a tall darling indeed. Behind his you can see Mr Elephant (also rather a big guy) and above the both, a sceleton of a whale...

 
 
Oczywiście jest w owym muzeum jeszcze wiele, wiele rzeczy wartych zobaczenia:) I podotykania.... i poprzymierzania:) Oto ja - zakapturzona deZeal:)
 
* * *
 
Of course, there are lots of other things to see... and to touch... and to try on :) Here is me: deZeal, the Hooded Lady:) 
 

A tutaj przymierzałam gustowne nakrycie głowy - niestety było nieco za duże:)...

* * *

And here I decided to try a nice hat.... unfortunately it was a hair too big....



... i musiałam przytrzymać je sobie łapkami:)

* * *

...so I had to hold on to it:)


I zmiana nakryć głowy:)

* * *

Time to change the hats:)

 
Nie zanudziłam was??? To dla tych, który cierpliwie dotrwali do końca pachnący prezencik:):
 
* * *
 
Are you still awake??? For those of you who manager to stay with me up till now, a little pleasently smelling present:)
 

 
Miłego weekendu:)

* * *

Have a lovely weekend:)

wtorek, 25 czerwca 2013

Nokaut / Knockout

Pisałam, że mam ci ja swoje demony?? Pisałam! Pisałam, że wypowiedziałam wojnę demonowi ażurowemu?? Pisałam! No to wszem i wobec ogłaszam, że nastąpiło zwycięstwo przez KO:) Oczywiście nie było tak łatwo, i KO nie odbyło się w pierwszej rundzie. Po prawdzie, rund było cztery, przy czym po rozpoczęciu rundy trzeciej zorientowałam się, że drugie prucie było zupełnie niepotrzebne (co prawda pomyliłam się, ale nie w robocie, a liczeniu oczek w schemacie). Tak czy siak jest chusta!

* * *

Have I told you lately that I have demons within I am scared of? I have! And have I told you lately that I have declared war upon one of them?? I have? In that case I would like to officialy announce that I won the battle by a knockout! Well, it wasn't of course totally easy - the battle consisted of four rounds, however after starting round 3 I had realised that unravelling the work for the second time was completetly unnecessery - although I did make a mistake, it wasn't a mistake in actual knitting work but in the chart I have written to make my work easier. Funny, isn't it???
Anyhow, here it is! My new baby - the lacy shawl! 

 



Chusta powstałą z Alize Gold, na drutach 6,5 mm. Robiła się świetnie, wyszła ogromna - ma rozpiętość ponad 2,5 metra!!! Z tego powodu jej blokowanie przysporzyło mi nie lada kłopotów; ja po prostu nie mam w domu tak dużej przestrzeni, która może być nieużywana! Ale mądrej głowie (dobre sobie) dość dwie słowie jak to mówią - zatrudniłam deZealowego Tatę do roboty i powstała rama do blokowania:) I tak rozciągnięta chustę w ramie po prostu powiesiłam na ścianie:) Dziękuję deZelowy Tato za pomoc logistyczno - wykonawczą:)

* * *

I used Alize Gold yarn and circular needles size 6.5 mm. It was indeed great fun to make it, the shaw came out enormous in size (it is over 2.5 metres wide)!! This huge size made me confused a bit - I don't have unused floor space big enough to block something that big! Fortunately a cunning plan came into my head:) I asked my Dad to make me a blocking frame! This way the shawl could be simply hung on the wall! Thanks Dad:)


Widzicie?? Jest wielka! To bardziej żagiel niż chusta.... choć w sumie na żagiel się nie bardzo nadaje - za bardzo dziurawa:)

* * *

See? It's totally massive! It is more of a sail really than a shawl. Mind you, maybe it is a bit too holey for a sail....

 
Chusta na ramie specjalnej torturowana była rozciąganiem przez dwa dni. Nie jestem jednak całkowicie zadowolona z efektu blokowania - być może dlatego że włóczka, której użyłam ma 80% akrylu w składzie, a akryl ponoć nie chce się rozciągnąć:) Nic to, jak mawiał pewien dzielny bohater z Sienkiewicza - na drutach jest już kolejna chusta; tym razem dla deZealowej Mamy, i tym razem z wełnianej włóczki Dropsa:)

* * *

The shawl was tortured by streching on the custom made frame for two days. However, I am not completely overwhelmed with the result - possibly because Alize Gold is 80% acrylic, and acrylic apparently is not very keen to be streched:) Anyhow, I have another one like this on my needles; this time it is going to be a shawl for my Mum, and I am using wool and silk blend this time!



I jeszcze kilka fotek mojego nowego dzieła, bom dumna Ci ja z niego nieprzeciętnie:)

* * *

Few more pictures of my very first lacy creation, as I am extremely proud of it:)






Wielkie uściski dla wszystkich odwiedzających:) Miłego dnia!

* * *

Hope you are having a lovely day!

czwartek, 20 czerwca 2013

Kilka dni temu / A few days ago


Kilka dni temu były moje urodziny. Z tej okazji w Moorlandowej krainie pojawili się ponownie deZealowa Mama i deZealowy Tata. Oczywiście, jak i w zeszłym roku, w momencie ich lądowania pogoda w Moorlandowie, jak wszyscy doskonale wiemy kapryśna i temperamentna, popsuła się okrutnie. Ale w dniu deZealowych urodzin było dla odmiany ładnie. Więc wybraliśmy się na krótką wycieczkę, w trakcie której odwiedziliśmy między innymi takie oto urokliwe miejsce:

* * *

A few days ago it was my birthday. To celebrate the day, my parents came to visit (for whole 2 weeks - hurray !!!!) Unfortunately, just like last year, the weather deteriorated terribly at the same moment they had landed! However, on the day of my So we decided to go for a little birthday trip, during which we found this picturesque site:)



Zdecydowaliśmy się wdrapać na pewną skałkę - w tym cely użyliśmy schodów do nieba. Schody owe były ogromnie strome, ale jakoś nam się udało. Ba!!! Udało się nawet Dionizemu:)
Kiedy już wdrapaliśmy się do tego nieba, głowy nam prawie pourywał wiatr porywisty, więc powolutku zeszliśmy na dół:)

* * *

We decided to climb up using Stairway to Heaven:) The stairs, I must say, were rather steep, but we managed. Not only we did - my sweet Diesel managed to:) I was very proud of him, lol! When we finally got up we almost lost our heads to awfully strong wind, so after a minute or so we had to go down.

 
 

 A poniżej urodzinowa dziewczynka (czyli ja) z Dionizym:)

* * *

Below, your deZeal - the birthday girl with her sweet Diesel the Dog:)