środa, 24 listopada 2010

Tak bym chciała damą być...


Tak chciałabym, tak umiałabym, powiewną być niby dym
Królewną być, złote kwiatki rwać
I trenować nowe miny i przed lusterm stać.




Tak bym chciała damą być, ach damą być, ach damą być
I na wyspach bananowych dyrdymały śnić...
O ho ho ho ho ho ho ho ho ho ho ho!



Nie mam serca do czekania, do liczenia, do zbierania,
Nie, mnie nie zrozumie pan.


Nie mam głowy do posady, do parady, do ogłady
To zbyt opłakany stan.


Chcę swój szyk jak dama mieć, jak dama mieć, jak dama mieć,
I jak moja ciocia Jadzia z wrażliwości mdleć!
Nie mam serca dla sieroty, zgubionego Wajdeloty
Nie, mnie nie zrozumie pan!


To nie mój styl z musztardówki pić i z panem na wiarę żyć.
Wolałabym na stokrotkach spać
I trenować nowe miny i przed lustrem stać!


Tak bym chciała damą być, ach damą być, ach damą być
I na wyspach bananowych bananówke pić!
O ho ho ho ho!



 

Nie mam serca do pilności, do piękności, do świętości,
To zbyt wyszukany stan!
Nie mam serca do dyplomu, do poziomu, zbiórki złomu,
Nie, mnie nie zrozumie pan!


Damą być ach c'est si bon, ach c'est si bon, ach c'est si bon,
Tylko gdzie te, gdzie te damy, gdzie te damy są?


 




Z kochasiem gdzieś poszły w siną dal
Odfrunęly z królikami
A głupiemu żal...


Ach damą być.... Panna Pushkin zdecydowanie ma nowe marzenie, jako że z dziecięstwa wyrasta powoli... Kłopoty toaletowe, jakie nam fundowała jako młodziutka dziedziczka, minęły - odpukać - bezpowrotnie. Dziewczynka powróciła do swojej prywatnej toalety, w czym chyba pomogła zmiana żwirku na ładniej pachnący:):) Dior Dziedziczce nie odpowiadał, trzeba było zmienić na Channel, hehehehe.... Tym samym nie musimy już kategorycznie i bezwzględnie zamykać drzwi do łazienki w obawie przed ewentualnymi niespodziankami...
Panna Pushkin, moi mili, ma teraz nowe hobby... Panna Pushkin - jak na prawdziwą młodą, rozpieszczaną, rozkapryszoną i wielbioną przez tłumy damę - udaje się na codzinne, wielogodzinne wycieczki do... SPA:) Wychodzi stamtąd wypoczęta i jeszcze bardziej rozkapryszona :)
O co chodzi, ktoś zapyta? No o SPA.... Foot SPA:) Mam Ci ja bowiem maszynę specjalną do moczenia stópek zbolałych. Maszyna owa właśnie z angielska Foot Spa się zowie. Kiedy więc Panna Dziedziczka przypadkiem podpatrzyła (pewnie gdzieś w telewizorni), że prawdziwe damy na odnowę biologiczną do SPA się udają, zdecydowała maszynę mą do stópek zaanektować dla siebie. Jak narazie bezpowrotnie:(   

 


"Doprawdy, czyż to takie niezwykłe, że DAMA udaje się do SPA??? Naprawdę nie rozumiem zdziwienia, miauuuuuu....."


PS. Fotografie z sesji zdjęciowej Panny Dziedziczki - mój osobosty fotograf, czyli vonZeal:)
PSII. Jeśli pojawi się tu koleżanka Lambi, to ja ją bardzo proszę, coby się niezwłocznie ona ze mną skontaktowała na mojego maila! Powtarzam: NIEZWŁOCZNIE:)

sobota, 20 listopada 2010

Święty Klemens

Moi drodzy, zanim przystąpię do rozwiązania zagadki z poprzedniego posta, chciałabym Wam powiedzieć, że na 23 dzień listopada przypada dzień, w którym wspomina się Św. Klemensa. Święty ów w tradycji wyspiarskiej jest patronem kowali i z tej właśnie okazji w jednej z naszych sąsiednich wsi odbył się dzisiaj mały kowalski festyn:) Przestawiciele tej wymierającej profesji nie tylko prezentowali tam wykonane przez siebie przedmioty, ale również pozwalali obserwować się podczas pracy...



























Oczywiscie nie obyło się bez innych atrakcji. Dorośli mieli na przykład okazję skosztować grzanego wina, co spotkało się z pewnego rodzaju pomrukiem zadowolenia ze strony mojej, jak i vonZeala:) Pyszne grzane winko było zdecydowanie strzałem w dziesiątkę, jako że pogoda nie była specjalnie festynowa:) Było raczej zimno i mokro... Koniecznie muszę jednak zaznaczyć, że pogoda dzisiejsza nie odstaszyła tych uroczych i dzielnych Pań:

























I tutaj moi drodzy chciałabym zdradzić moją wielką tajemnicę z poprzedniego posta:) Otóż moi mili, deZeal NIE postanowiła nauczyć się kowalstwa i NIE przygotowała torby, aby nosić w niej młot i kowadło:) DeZeal natomiast postanowiła uszyć sobie torbę na wzór takich:)


Torba, a raczej wór, który Wam pokazałam jest torbą na pewnego rodzaju patyczki, pieszotliwie nazywane przeze mnie bierkami:) Choć może rozmiarem bierek nie przypominają:) A patyczki owe służą do tego:


























No bo jest tak, moi mili: naoglądałam się różnych takich Tańców z Gwiazdami (to będąc w Polsce), czy innych Strictly Come Dancing (to tutaj) i zachciało mi sie pląsy uprawiać. Jako że vonZeal stanowczo odmówił udziału w jakiegokolwiek rodzaju kursie tańca towarzyskiego, jak również jako że w naszej wsi dziwnym trafem nie ma sekcji tańca hip hopu, hehehe, decyzja podjęła się za mnie sama. Moi drodzy czytacze, uprzejmie Wam donoszę, że Wasza deZeal została członkinią damskiej grupy Morris Dancers!!!! O!!!! I jeszcze Wam powiem, że jestem z siebie bardzo dumna!!! A oto ja i Cogs & Wheels Ladies Morris Dancers:)


Ja wiem, że zagadka była wręcz nierozwiązywalna... Ale jedna z koleżanek była tak blisko, że postanowiłam ją nagrodzić. Propozycja koleżanki Bestyjeczki brzmiała: "specjalne kije do sztuk walki". No cóż, kije są zdecydowanie SPECJALNE i mimo, ze może nie do końca do uprawiania sztuk walki, tylko do tańca, to jednak - przynajmniej do czasu aż się z nimi zapoznam - w moich rękach jest to narzędzie dość niebiezpieczne (aj... już współczuję moim koleżankom i z góry przepraszam za poobijane kostki i obolałe paluszki:(:(:()  Bestyjeczko kochana, w wolnej chwili skrobnij mi na mailika swój adres, żebym mogła wysłać Ci niespodziankę (niespodzianka jest również dla mnie jeszcze niespodzianką, hehehe).

I na dzisiaj to by było na tyle... chyba że ktoś chciałby sobie zerknąć na nakręcony dzisiaj filmik:)




środa, 17 listopada 2010

Uszyłam sobie torbę...

a raczej wór... Tak się losy potoczyły, że ostatnimi czasy zad mi nieco się zaokrąglił, a tym samym kolejne dżinsy przestały nadawać się do noszenia... Oczywiście nie chciałam się poddać i mimo wszystko starałam się dżinsy owe na zad swój zaokrąglony naciągnąć... Spasowałam w momencie w którym strzelił zamek błyskawiczny...:) Ale dzięki temu pojawił się materiał na uszycie wora:) A należy Wam wiedzieć, moi mili blogowicze i inni zaglądacze, że wór ten jest mi koniecznie i niezbędnie potrzebny. I tutaj taki konkursik mały proponuję, trudny jak diabli jednak. Pytanie brzmi: "po kiego grzyba deZeal potrzebuje torbę o kształcie długiego i wąskiego wora???". Jeśli ktoś zgadnie to dostanie niespodziankę i to taką niespodziewaną, że ja sama jeszcze nie wiem co to będzie... deZealowa Mama i deZealowy Tata, a także vonZealowy brat - Mark, proszeni są o nie sabotażowanie zagadki (bo chyba tylko oni mogą się domyślić jaka jest prawidłowa odpowiedź, hehehehe). Na odpowiedź czekam do kolejnego posta, który mam nadzieję zamieścić sobotnim wieczorem, a w którym wszystko sie wyjaśni, hehehe... no chyba, że pogoda będzie taka obrzydliwa, że nie będzie mi się chciało w sobotę nosa z chałupy wystawić.... Wystarczająco zamotałam????:):):)
Torba, czyli wór wygląda tak:



A jak się torbę postawi, to torba wygląda tak:)


A jak się torbę zawiesi, to wyglada on tak:




Ktoś ma jakieś pomysły?:):):)

Uczciwie muszę się przyznać, że wór ów to zaledwie prototyp, który zepsuł mi hektolitry krwi i spowodował, że przypomniałam sobie wiele absolutnie nie nadających się do powtórzenia słów;): I to w różnych językach! Hehehehe. Proszę bardzo, oto dowód: czysta, niczym nie zmącona frustracja na twarzy osoby szyjącej:



Zacisnięte do białości usta to była absolutnie konieczność mająca na celu zatkanie aparatu gębowego:) Naprawdę, aż się zdziwiłam ileż to ja z łaciny pamiętam:)
Pozdrawiam wszystkich i czekam na odpowiedzi:):):)

sobota, 13 listopada 2010

Jesienna zaduma nad jesiennymi planami...

 


Jesień. Nie da się ukryć, kochani, że jest jesień. Nad Moorlandową krainą rozgościły się na dobre chmury granatowe, wichura strąciła niemalże wszystkie kolorowe liście... ostały się jedynie mozolnie trzymające się gałęzi niedobitki. Ciekawe jak długo wytrzymają, kiedy opuszczą je ostanie siły i biedactwa spadną na miękką od deszczu ziemię. Herbaciana jesień 2010 należy już do przeszłości. Teraz czas na szarugi, ulewy, wichry zawodzące, ciemne ranki, ciemne wieczory i szare środki dnia. Od czasu do czasu pojawi się słońce, ustaną deszcze, po to tylko aby tym boleśniej następnego dnia wrócić do listopadowej rzeczywistości: ulewy, wichury, szare dni... A tak było pięknie jeszcze kilka dni temu:







Koniec herbacianej, ciepłej i słonecznej jesieni to oczywiście więcej czasu spędzanego w domowych pieleszach. Więcej czasu na różne takie tam głupstewka i durnotki. Zwykle mam tysiące planów jak ten jesienno-zimowy czas poprawie wykorzystać, i... na planach się kończy. Pomyślałam więc, że napiszę publicznie jakie te plany mam. O!!! Wtedy głupio mi będzie sie potem tak po prostu wymigać z "nic-nie-robienia" i szukać wymówek typu "no ja nie wiem jak to się stało, ale taka byłam zajęta próbą zorganizowania jak się za te moje plany zabrać, że na planów wykonanie... brakło czasu:):):)"
Otóż moi mili, planuję w jesienno-zimowe wieczory zaprzyjaźnić się ponownie z drutami i kłębuszkami mieciutkiej wełny. I z szydełkiem tez bym się chciała przeprosić, bo kiedyś taka mało przyjemna dla szydełka byłam i ciepnęłam nim w kąt... A jak już jesteśmy przy takich wytworkach, to chciałabym zapoznać się (nawet jeśli tylko teoretycznie) z techniką frywolitkową... No i jeszcze o maszynie mojej do szycia też trzeba by sobie przypomnieć... A poza tym to chciałabym spróbować dekupażu i sprawdzić, czy cokolwiek jeszcze pamiętam z haftu krzyżykowego (jeszcze raz dziękuję Ci Penelopo za wzory:)). No i może pobawić sie trochę masą solną??? I jeszcze.... I....
Narazie wystarczy:) Jeśli uda mi się choć część moich planów spełnić, będzie to postęp we właściwym kierunku...
  




A tymczasem nad Moorlandową chałupę porywisty wiatr znów przygnał ciemne chmury:( Pewnie za chwilę zacznie padać zimny, listopadowy deszcz...:( Czas rozpalić ogień w kominku...


 

PS. Bym zapomniała! A chciałam przypomnieć wszystkim moim gościom, że jeszcze tylko do 20 listopada Titania przyjmuje zgłoszenia do wymianki kartek świątecznych.  Ja akurat robienia kartek w planach jesienno-zimowych nie mam (kiedyś próbowałam i efekty... no cóż, chyba nie będę już podejmować kolejnych prób), ale do wymianki zgłosiłam sie już daaaawno daaaawno temu. Bo przecież można ładne kartki nabyć drogą kupna, na ten przykład:) Tak więc nie ma się co zastanawiać, tylko wysyłać zgłoszenie:) Link do posta Titanii znajdziecie w pasku bocznym.