No już jestem, jestem:) Ptasia rodzina z niecierpliwością oczkiwała na dzisiejszy dzień, niepewna swoich dalszych losów, ale za to pełna nadziei, że dobrze trafi.... Ja juz wiem gdzie polecą ptasiorki moje kochane i jestem pewna, że będzie im tam dobrze jak w niebie. Na początek przypomnijmy ptasiorki:
* * *
OK, here I am. My family of birds were impatiently waiting for today, unsure of their future but full of hopes for good tidings:) I know where they will go already and I also know that they will love their new home and new family:) Firstly though let's see the Birdies again:)
A teraz już do rzeczy. Chęć adoptowania tych szydełkowych maluchów wykazały 24 dobre duszyczki. Tym samym powstały 24 losy:
* * *
And now, let's get to the point. 24 good poeple decided to apply for adoption of these little ones. Therefore I cut out 24 pieces of paper with 24 names on them...
Następnie pracowicie pozwijałam losy, które w takiej formie powędrowały do michy.
* * *
Then I folded them all precisly and put in a bowl
Po czym z zamkniętymi ślepiami, moją wielką łapą z nieumalowanymi pazurami, wyciągnęłam jeden los...
* * *
Then, not looking at all, my big hand in need of manicure picked up one of them...
na którym zostało zapisane imię:
* * *
which belonged to:
Mario!!!! Gratuluję Ci ogromnie i bardzo proszę o adresik, cobym ptasiorom nawigację satelitarną ustawić mogła, żeby się biedulki nie pogubiły w locie przez morze:)
A dla wszystkich pozostałych, którym tym razem sie nie powiodło, stawiam ciacho - tartelinki z lemon curd i kokosem... Mmmmmm, niebo w gębie:)
* * *
Congratulations to Maria!!! And for those who were not so lucky I am serving today something heavenly good - Herzog Cookies with lemon curd and coconut.... Yummmmmmm:)
Tartelinki są nie tylko niebiańsko pyszne, ale również bardzo proste i niezwykle szybkie w wykonaniu. No powiedzcie, czego chcieć więcej? Poza może filiżanką herbatki do kompletu?
* * *
These little beauties are not only heavenly gorgeous, but also very easy and quick to make. What more do we need then (except for, maybe, a nice cup of tea to go with it??)
A oto przepis (z podanych ilości otrzymacie 12 tartelinek):
Na ciasto:
125 g masła lub margaryny
1,5 filiżanki mąki
1 łużeczkę proszku do pieczenia
1 jajko
0,5 filiżanki cukru
szczypta soli
Na wypełenienie
Lemon curd, lub dżem np. brzoskwiniowy albo malinowy
3 ubite białka
1,5 filiżanki wiórków kokosowych
0.5 filiżanki cukru
* * *
And here is the recipe (from these quantities you will get 12 cakes):
Base: 125 g butter of margarine
1.5 cup plain flour
1 tsp baking powder
1 egg
0.5 cup sugar
pinch of salt
Filling:
lemon curd or apricot jam (or any other, really)
3 stiffly beaten egg whites
1.5 cup dessicated coconut
0.5 cup sugar
Przesiewamy mąkę i proszek do pieczenia do miski, dodajemy masło i rozrabiamy palcami (u nas używa sie do tego widelca po to, żeby nie podnosić niepotrzebnie temperatury ciasta - mieszamy i rozdrabniamy masło widelcem do konsystencji drobnej kruszonki). Dodajemy jajko i cukier, mieszamy do otrzymania dość miękkiego ciasta. Odrywamy ciasto po kawałku i wykładamy nim natłuszczone foremki (ja robiłam w formie do muffinek).
Następnie zabieramy się za nadzienie: ubijamy białka na sztywno, po czym dodajemy kokosowe wiórki i cukier i bardzo delikatnie mieszamy. Do każdej wypełnionej ciastem foremki wkładamy łyżeczkę lemon curd (albo dżemu) i przykrywamy masą kokosową.
Pieczemy przez około 15 minut w temperaturze 180stopni. Pozwalamy ostygnąć, co jest dość trudne do wykonania (można włożyc na troche do lodówki), i..... JEMY!
* * *
Sieve flour and baking powder together, rub butter into flour (we use a fork to do so, in order not to warm up the dough too much). Mix in egg and sugar to make soft dough. Press dough into greased muffin tins.
For filling; add coconut and sugar into beaten egg whites and fold gently. Spoon a little of lemon curd (or jam) into each "shell" and cover with coconut mixture. Bake for about 15 minutes in 180 C.
Allow to cool (not easy, believe me) and.... EAT:)
szkoda że do mnie ptaszki nie przylecą, a ciacho upiekę :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na moje candy :) pozdrawiam Ala
Toż to szok !! To się nazywa szczęście :-)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. Jutro na mejla zapodam adres.
Buziole
Ech, nie udało się :( Ale z całego serca gratuluję zwycieżczyni takiej ptasiej rodzinki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
No cóż nie można mieć wszystkiego dzisiaj wystarczy ciacho;-)))
OdpowiedzUsuńCiasteczka muszę zrobić. Żeby sobie wynagrodzić utratę nadziei na stworzenie domu zastępczego.
OdpowiedzUsuńOby Rodzince się wiodło u Marii!
Ale ja zazdraszczam tym ptasiorom.
OdpowiedzUsuńMOŻE I BEZPIECZNIEJ IM BĘDZIE U PUĆKI ..A NÓŻ BURY BY ZAATAKOWAŁ:)))..A CIASTO MOŻE WYPRÓBUJĘ W NIEDZIELKA...MAM NADZIEJĘ,ŻE DZIECIOM BĘDZIE SMAKOWAĆ:)))
OdpowiedzUsuńNo szczęściara z tej MariiPar!!!!Gratuluję!
OdpowiedzUsuńPozostaje sobie udziergać podobne :))
A za te co ślinę wywołują to powinnam nakopać, właśnie postanowiłam się odtłuścić!!!!!!!
Gratuluję zwyciężczyni
OdpowiedzUsuńA na widok tych ciasteczek ślinka cieknie
Pozdrawiam
Chlip, chlip :-((
OdpowiedzUsuńAch! Jak mi smutno :-(((
Dobrze, że słodkie na mnie wpływa ożywczo, to se zrobię dobrze na pocieszenie :-D
Ciacho wygląda powalająco!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zabawę.
ŚCISKAM Z RANA;)
ooo w mordeczkę.....właśnie je pochłaniam...gorące....będę często robić...dzięki!!!! pyszneeeeeeee:)))
OdpowiedzUsuńCudne ptaszorki,szkoda,że nie wpadłam wcześniej:)
OdpowiedzUsuńThese look amazing! Definitely want to try making them
OdpowiedzUsuń