Słowo się rzekło, kobyłka u płota :) Przyznać muszę, że od wtorku gryzłam się sama ze sobą, czy powinnam jednak narażać blogową brać na koszmary nocne spowodowane traumą związaną z oglądaniem mojej kuchni w stanie obecnym. Nie mniej jednak, podobno jak się mówi A to należy również powiedzieć B. Proszę zatem wziąć głęboki oddech i zaczynamy...
Oto naprędce naszkicowany przeze mnie plan kuchni w stanie obecnym (zaznaczam, że rysunek techniczny nigdy moją dobrą stroną nie był):
Myślę, że wszyscy dobrze wiedzą, że jak się człowiek przeprowadza z jednego domu do drugiego, to mu jakoś meble nie za bardzo pasują. Znaczy się, nie że stylem, tylko rozmiarami człowiekowi nie bardzo pasują. W starej kuchni mieliśmy stół okrągły i do tego cztery krzesła - dwa zwykłe (dla Młodego Pokolenia) i dwa z podłokietnikami - te dwa to oczywiście dla Pani Domu i Pana Domu. Niestety nijak nie udało się owych "podłokietnikowych" krzeseł ustawić w obecnej kuchni, a zatem Pani i Pan Domu obecnie zasiadają do posiłków na składanych krzesłach ogrodowych:( Wniosek numer 1: konieczna jest wymiana stołu na mniejszy (kwadratowy) oraz przynajmniej dwóch krzeseł.
Do nowej kuchni przyjechał z nami również "sajder" (nazwany tak, że niby "na stronie" stoi, hehehe), czyli kredens. Mebel ten został wyszperany przeze mnie i vonZeala na tak zwanym szrocie, i - jako, że deZeal miłością nieograniczoną i nieustającą do niego zapałała - zakupiony za całe 25 funtów. Wniosek: sajder zostaje, chociażbym miała połowę innych mebli z kuchni wynieść:)
A teraz droga braci blogowa, nastąpi kulminacja i poziom straszności sięgnie zenitu, hehe. Oto jak od strony okna wygląda moja kuchnia w stanie obecnym na fotografiach:
Uważny czytelnik z pewnością zauważył, że na pierwszym zdjęciu szafka zlewozmywakowa trochę, hmmm, nie pasuje do reszty szafek. I tak sobie pomyśłałam, że w związku z tym ją sru... wyrzucę, a na jej miejsce wstawię tę wystającą co to wyspę, czy raczej półwysep udaje. Coś tak mniej więcej jak na planie poniżej:
czyli szafka A znika, w jej miejsce wędruje szafka B, a w miejsce B idzie lodówka. To po pierwsze. Po drugie: planuję pozmieniać jakoś szafki wiszące, ale tu jeszcze nie mam tak zwanego konceptu :). Po trzecie, szafki zostają malnięte na kolor złamanej bieli (złamanie, myślę, będzie miało odcień szarego beżu, ale to się jeszcze może zmienić). Czy ktoś wie jak się maluje szafki kuchenne, żeby efekt był zadawalający, a po pół roku nadal dało się wejść do kuchni bez narażenia na zawał serca...?
Problem mam z szafką, która teraz jest "półwyspem" - jej brakuje jednej szuflady, jak widać na załączonym obrazku, a mnie pomysłu na to, co z tym fantem zrobić :(
Po czwarte; musi zostać położona nowa podłoga. Hmmm... jest to dylemat przyprawiający mnie o ból głowy. :( Dechy nie da rady, bo dech się chyba nie da bezpośrednio na beton, plus cena nie teges. Kafle - praktyczne, ale zimne, no i jak mi pokrywka się z rącząt wyślizgnie, to mi taki kafel zgodnie z zasadą o złośliwości przedmiotów martwych może pęknąć. Panele - cholerstwo się elektryzuje i rysuje jak diabli, ale za to nie takie zimne jak kafle.... Są jeszcze takie hmmm... panele drewniane, to znaczy układa się toto identycznie jak panele, ale nie jest to takie plastikowe, tylko ponoć z przetworzonego inżynieryjnie (cokolwiek to znaczy) drewna - oj, skomplikowane to wszystko bardzo....
Po piąte - malujemy ściany, oczywiście po ich wcześniejszym naprawieniu (czytaj wypełnieniu dziur, których teraz więcej niż w dobrym gatunkowo serze szwajcarskim, nasztukowaniu fragmentów tapet, tudzież ich zerwaniu, i tak dalej). Ściana, moi kochani, wygląda tak (o proszę, nawet kawałek sajdera i mój Ptasiek się załapali na zdjęciu):
Wiecie, ja mam ogromną fantazję, czasem tak wielką, że aż ułańską fantazję niemalże. Ale przy tej ścianie, kochani, to ja po prostu wymiękłam kompletnie :)
Poza tym jeszcze, gdzieś tak pomiędzy "po drugie" a "po trzecie", chciałabym wymienić zlewozmywak i kran. Ja jestem osoba stuprocentowo praworęczną i gubię się kompletnie w przestrzeniach przystosowanych dla leworęcznych. Tymczasem zlewozmywak mój obecny jest, psia kostka, leworęczny! No nie umiem sobie z nim poradzić!!! No i te kurki! Moi drodzy, od lat mieszkam w Anglii i nie potrafię zrozumieć tej tutejszej fascynacji osobnymi kurkami na ciepłą i zimną wodę. Jak juz wcześniej pisałam, vonZeal twierdzi, że mam natręctwa - mam jedno: myję gary wyłącznie pod bieżącą wodą; jak nie są umyte pod bieżącą to dla mnie są tłuste. I nie ma, że pół litra płynu do zmywania zostało wylane na jeden talerz - tłuste i już! Nawet jak nie jest tłuste, to jest tłuste!!! No a powiedzcie mi, jak tu umyć naczynia pod bieżącą wodą jak z ciepłego kurka mi leci wrzątek, a z zimnego woda o temperaturze maksymalnie +1 stopień???? Tak więc absolutnie i bezwględnie w trybie natychmiastowym potrzebuję nowy zlewozmywak i kran. A przy okazji może jeszcze zmywarka do naczyń by sie przydała (wtedy zamiast tradycyjnego zlewozmywaka, mogłabym chyba tylko samą miskę zlewową zamontować, już bez tej części ociekaczowej, czy jak to tam zwą... i tym samym zaoszczędzić trochę miejsca na blat roboczy; czy może się mylę?). Na tę zmywarkę to sobie taki podstęp wymyśliłam: u nas ogrzewanie i ciepła woda są na olej opałowy, a olej drogi. To wymyśliłam, że z taką zmywarką to i olej, i wodę się zaoszczędzi, nie? No to może vonZeal się da przekonać do zmywarki, hehehe:). A i jeszcze kiedyś w niedalekiej przyszłosci nowe blaty robocze by były wskazane...
No i takie to mam plany na tę moją kuchnię straszliwą. A co z tego wyjdzie, pokażę jak już coś będzie... gdzieś tak może w nastepnej pięciolatce.....:)
A na zakończenie, żeby Wam moja droga braci blogowa humorki popoprawiać, pokaże Wam jeszcze mój ulubiony sprzęcior w kuchni - mój piec! Piec jest elektryczny, bo gazu we wsi niet, niedogrzewa o jakieś 40 stopni i ciągnie prąd jak wściekły. A wygląda tak:
Piękny prawda? Być może nie powinnam się go pozbywać, bo niedługo pewnie będzie warty kupę kasy jako zabytek klasy "zero" i eksponat muzealny:):):).
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i pamiętajcie, uprzedzałam o treściach drastycznych, więc proszę nie mieć do mnie pretencji o koszmarne sny. Reklamacji nie uwzględniam:)