hmmm... rozwolnienie!
Nie wiem, czy pech jakis mnie przesladuje, czy ki czort, ale mnie chyba w tym roku bytnosc blogowa nie jest pisana. Otoz moi mili, domyslam sie, ze kazdy srednio nawet spostrzegawczy czytelnik natychmiast zauwazy brak polskich znakow - sama nie przepadam za czytaniem w naszym rodzimym jezyku tekstów w ktorych brakuje jedynych w swoim rodzaju samoglosek nosowych i innych spolglosek z roznego rodzaju bizuteria ozdobna typu kreseczka, czy kropeczka nad. A tu.... ZAD!!!
(zeby nie powiedziec TRZY ZADY...)
Padl mi, normalnie rozjechal sie jak stare zuzyte przescieradlo, moj osobisty La'Ptok:(:(:(:(:( Zaskoczyl mnie tym totalnie, bo nic szczegolnego nie wskazywalo na problemy zdrowotne. A tu.... sama nie wiem co sie mu stalo, ale podejrzenie padlo na udar dysku twardego, i poki co kielogodzinne proby reanimacji pacjenta na niewiele sie zdaly:( Nieboszczyk i tyle! Co prawda oczekujemy jeszcze na kuriera z dyskiem do transplantacji - moze wtedy uda sie nam La'Ptoka przywrocic do zycia... (to znaczy nie mnie, bo ja w kwestii komputera to noga i to lewa jestem, ja tam tylko wiem jak to-to zalaczyc... no dobra, jeszcze cos tam wiem, ale nie za duzo, hehehe... no wiec nie ja bede operacje transplantacji przeprowadzac, tylko vonZeal). Jednym slowem, zdaje sie mi cos, ze dolaczylam do klubu Elisse w kwestii komputerowych problemow ze zdrowkiem.
No i taka zla jak osa teraz chodze, bo nie ma to jak wlasny osobisty La'Ptok z polska klawiatura. Niby jest w domu jeszcze zapasowy sprzet komputerowy (ktory nota bene wlasnie poskramiam, hehehe), ale to jednak, nie osobisty... Fotki sa w innym miejscu, klawiatura jakby taka "zagramaniczna" jakas, malpka, cudzyslow i inne takie w innym miejscu niz czlowiek jest do tego przyzwyczajony.... a przede wszystkim - i to mnie najbardziej chyba boli - nie moge pisac sobie poscika w duzym pokoju na kanapie z podwinietymi pod zad nogami:( Musze siedziec w sypialni, wyprostowana elegancko, jak w biurze co najmniej, przy biurku na fotelu, ktory moze i ergonomiczny (czy jak to sie zwie) ale wcale nie taki wygodny... Trudno, moze chociaz wyjdzie to na dobre mojej noznej cyrkulacji:):):
Tak wiec moi mili, jesli znow mnie zabraknie na blogu, to.... wincie La'Ptoka nie mnie:)
O! To sie wygadalam.
Ale ze nie ma tego zlego co by na dobre, i tak dalej, to Wam powiem, ze po "zasiasciu" przy starym sprzecie odnalazlam stare zdjecia:) Rozne i duzo... I kilka takich sprzed kilku lat, z czasow kiedy bylam piekna i mloda (bo teraz to juz tylko piekna jestem, hehehe), z pory roku, w ktorej jest cieplo i slonecznie, i z urokliwej niezwykle okolicy zamieszczam dla Was drogie kolezanki blogowe i inni czytacze/ogladacze:)
Ciepelka wszystkim zycze, i sloneczka. I pamietajcie "Byle do.... lata:):):)" Do zobaczenia:)
Oj, te laptopy, lubią płatać figle.Zdjęciowe wspomnienia fantastyczne. Ja też chcę już wiosny......Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńIle to tam tych plag egipskich było? Siedem, dziesięć? No to powiedzmy co dwa dni jedna plaga i jeden wpis, za dwa-trzy tygodnie wszystko wróci do normy :)))))) Buziaki! Pięknie wypoczywałaś.
OdpowiedzUsuńI bez laptoka fajnego pościka wysmażyłaś!! Swietnie piszesz i zdjęcia baaardzo ciekawe odkopałaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wlasnie dzisiaj maz mi kazal zabierac to, co ew. ma jakas wartosc z naszego staruszka, bo jego dni sa policzone... Godziny, bym powiedziala.
OdpowiedzUsuńRatuje mnie sluzbowy, ale to nie to samo:(
Zdjecia super, milo pomarzyc o cieplym piasku i cichym szumie fal...
Oby nowy dysk pomogl, bo rozstanie z laptopem to jak rozstanie z dobrym kumplem,
Pozdrawiam;
No to mamy problem :(
OdpowiedzUsuńWiem sama po sobie, że dziś bez kompa - to kiszka :))))...,ale
medycyna jest na wysokim poziomie, więc zapewne transplantacja się uda :))))
Fotki cudo...podoba mi się ujęcie plaża - zielona wyspa...gdzie są takie miejsca na świecie?????
*Buziolki i trzymam kciuki za La'Ptoka*
Bez "sprzynta" nie pojedziesz :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bez "sprzynta" nie pojedziesz :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kochana! Bądź dzielna! Nie poddawaj się! Wprawdzie Twojej weny u siebie pod szafą nie znalazłam, ale śmiem twierdzić, że nie jest z nią tak źle, tylko leń Cię ogarnął i tyle ;P
OdpowiedzUsuńCałusy i głowa do góry!
Dziekuje Wam drogie kolezanki:)
OdpowiedzUsuńGabraj - oj tak, wiosna moglaby juz przyjsc, a przynajmniej sloneczko...
Mirus - skarbie Ty moj, naprawde sie nie spodziewalam... to Ty mi jeszcze 5 takich pechowych zdarzen zyczysz??? Wsydz sie!, hehehe:) Buziol dla Ciebie!
Aagaa - dziekuje Ci bardzo za pochwaly:) Pozdrawiam cieplutko.
Casablanco - ja mam ogromna nadzieje ze transplantacja pomoze... Pozdrowienia:)
Ivciu - na my w hrabstwie Devon takie urokliwe miejsca mamy:) A duzo Ci tu takich, oj duzo:) Te konkretne zdjecia to Bigbury(-on-Sea). W czasie przyplywu wyspa jest prawdziwa wyspa, w czasie odplywu (ale kiedy jeszcze dalej wyspa jest wyspa) mozna na nia dojeczhac tym takim dziwadlem typu woz drabiniasty, hehehe, ktorego kawalek widac na piewszym zdjeciu,
a kiedy wyspa juz nie do konca jest wyspa z powodu odplywu totalnego, mozna sobie tam po prostu dojsc - jak na fotce:) Buziolek:)
MarioPar - no wlasnie tego sie obawiam okrutnie.... Pozdrawiam:)
Anno Mario - staram sie trzymac dzielnie:) Ale wiesz co? Nie musialas tak po imieniu sprawy Weny T. nazywac na forum publicznym, hehehe... Sciskam mocno:)
Dziekuje! Tack! Thank you for the sweet comment on my "other" blog!!!
OdpowiedzUsuńIt made me so, so happy!!!!
Yes, I worked real hard, and I still am, to achieve my goal! I still have quite a long way to go...
Once again, thank you. you made my evening...
Hugs/
Luiza
Kochana głowa do góry!!!! Czasem tak jest, że jak nie urok to przemarsz wojsk....
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia fajoskie i brak polskich liter zupełnie nie przeszkadza w czytaniu :)
Ściskam :))
DeZealu, posmyraj ode mnie zwierzyniec!:) Za uchem:)
OdpowiedzUsuńMi wczoraj bydle padło...dysk oczywiście! Już od jakiegoś czasu furczał jak wściekła bestia i kopię zrobiliśmy na zewnętrzny... no ale nikt się jak to bywa nie spodziewa nagłego zgonu i tego cudnie niebieskiego ekraniku z dziwnymi napisami:)) P. tak się uparł, że nakłonił dysk do ożycia... jak się pytałam co robi, to mówił: depilację...miał na myśli defibrylator:)) I tak z 65 GB zrobiło się 40 ale żyje:)) Teraz mam kupione 160 GB - zaszaleję:))
Obiecaj, że jak tylko zobaczysz wiosnę, to ogłosisz:) Baardzo potrzebna, a o śnieg się nie martw, w przyszłym roku też dowieziemy:)
Buziaki:)
deZeal, to Ci współczuję; ja także bardzo lubię swój komputer i wprost sobie nie wyobrażam, jak mogłabym przetrwać po jego zejściu:(
OdpowiedzUsuńA co do zdjęć to powiem tyle: Ty szelma jesteś, żeby "plażę, dziką plażę" pokazywać, kiedy śniegi i mrozy nas skuły.
Pozdrowiam
Zdjęcia świetne, więc są jakieś plusy w tej sytuacji. Mój laptok też się rozkraczył i trzeba było reanimować, bez wymiany dysku się nie dało :-( Ot złośliwość rzeczy martwych.
OdpowiedzUsuńUściski deZelko!
DeZeleczko Kochana!!!!
OdpowiedzUsuńWitaj milo w klubie Desperackich, Pozbawionych Polskiej Klawiatury Bloggerek:-)))))
Moj "ptok" padl po czterech latach i chyba tez udaru doznal....Teraz mam Mac`a i .....poskramiam go. Tu wszystko chodzi w nim z du...y strony, wrrr!!! A klawiatura pozbawiona polskich znakow to tragedia. Za kazdym razem gdy pisze nowy post wsciekam sie i zastanawiam zarazem, czy Dziewczyny beda w stanie cokolwiek wyczytac...... Ale nic to....
Piekne fotki nadmorskie....rozmarzylam sie i- wiesz co?! - Masz racje - BYLE DO LATA!!!!!!!
Usciski cieple i sloneczne pozdrowienia przesylam!!!!
"Odmachuję" do Ciebie na ostatnim zdjęciu czując ciepły podmuch wiatru na plecach!
OdpowiedzUsuńTego mi właśnie trzeba było.
Całusy!
Pat
Alizee - no Tobie nie przeszkadza, bo madra dziewczynka jestes. Ja bez polskich liter to jakis bzdur sie zawsze doczytuje...:(
OdpowiedzUsuńLambi - zwierzyniec posmyrany. A swoja droga to wlasnie wyobrazilam sobie te depilacje dysku twardego, hehehehe:):):) Czy szanowny MalyZonek uzyl depilatora mechanicznego czy w kremie? Buziol!
Ma.Ol.Su - szelma powiadzas??? Hmmmm... troche szelmostw mam jeszcze w zapasie... Pozdrawiam:)
Bestyjeczko - ale reanimacja u Ciebie sie powiodla... a u mnie: No coz, powiem tyle, jest szansa, nawet spora... ale poki co SZAAAAA:)
MArgott - o rany, to u Ciebie jeszcze gorzej... Mi z Mac'iem zupelnie nie po drodze, hehehe:)
Lovely Home - Patrycjo, polecam sie na przyszlosc:) Pozdrawiam cieplutko:)