sobota, 1 grudnia 2012

O matko!!! Już grudzień... / Oh dear - it's December!!!

Obudziłam się dzisiaj rano i poniekąd wpadłam w pewnego rodzaju panikę:) Grudzień jest bądź co bądź, a ja w polu jestem... dosłownie i w przenośni. Czas się zabrać za przygotowywanie świąt i do świąt. Jakieś dekoracje porobić, choinkę zakupić, i jeszcze parę prezentów.... okna umyć itd... no i tradycyjne ciasto bożonarodzeniowe upiec, bo to takie cosik co przez co najmniej trzy tygodnie musi dojrzewać:) Muszę sie zatem z nim pospieszyć, bo inaczej niedojrzałe będziemy wcinać.... :( No i jeszcze mam pewien projekt do wykonania, który MUSI być zakończony przed wigilią, choćby sie waliło i paliło.... A nie mogłam się przygotowaniami zająć do tej pory z dwóch istotnych względów. Po pierwsze z zasady staram się nie myśleć o świętach przed grudniem, a po drugie zajęta byłam bardzo, bo tłumaczenie terminowe i ważne niezmiernie do wykonania miałam... No więc tak się rozkładałam na stole wielkim kuchennym co poranek z komputerem, stosem słowników i innymi takimi... i na nic innego nie było już czasu ani tym bardziej miejsca...

* * *

I woke up this morning feeling a little bit anxcious. Christmas is coming, it is December after all. So it is time to get on; to create some decorations, buy a proper tree, and some presents.... wash the windows etc. And to bake the traditonal Christmas cake. It is one of those that have to mature for 3 weeks at least, so I really have to crack on. Plus, I have a project to do that really has to be finished by Christmas Eve, no matter what.... I wasn't able to start preparing earlier because of two very important reasons. Firstly, by principle, I tend to wait with Christmas staff untill December (doing Christmasy thingies in November is too early for me, unless it it practising carols), and secondly I was landed with a very important translation. So I was putting a laptop, a huge heap of dictionaries and other things on the kitchen table and.... there was no more space nor time for anything else...


W pracy oczywiście dzielnie pomagał mi mój pomocnik nadworny od wszystkiego (koniecznym wydaje mi sie nadmienić, że jak coś jest do wszystkiego - jak mawiała pewna pani z reklamy 100 lat temu - to jest do niczego, ale ciiiiii... nie mówcie głośno, bo mi sie futro obrazi i już nie będzie pomagać, hehe)... Otóż co ja na dwie minutki z krzesełka zadek podniosłam, żeby herbatkę albo siusiu albo chociaż kości rozprostować, to futro siup... i za żadne skarby nie chce się przesunąć:) Ech.....

* * *

As usual I had my brave cat helping me with the work. So whenever I managed to stop for two minutes, just to make a cup of tea, or to go to the toilet, she quickly hopped onto the table and covered my work. and she wouldn't move either:)


Ale w końcu udało mi się zakończyć....
Po drugie zaległość pewną nadrobić muszę:) dawno, dawno temu moje trzy urocze blogowe koleżanki: Mira, Ewa i Monika  przyznały mi takie oto wyróżnienie:

* * *

But somehow I managed to finish....
Secondly I was awarded with The Liebster Blog award, by my three lovely friends: Mira, Ewa and Monika. Below there are some answers to questions asked by my friends. I have decided not to translate these at the moment, since it is the 1st of December after all and I have to crack on with preperation to Christmas.... Sorry :/ But I might do this eventually, just don't bank on it will be real soon:)


Wyróżnienie owo wiąże się z obowiązkiem odpowiedzi na zadane przez osobę wręczającą wyróżnienie pytania, a nastepnie przekazanie wyróżnienia dalej i zadanie własnych pytań osobom wyróżnionym...
Zacznijmy od odpowiedzi na zadane mi pytania;
Ewa zadała mi następujące:

1. Kot czy pies? Hmmmm..... Ja bardzo kocham wszelkie futrzaste, może za wyjątkiem owłosionych tarantul, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie; jak dla mnie i kot i pies, może być jednocześnie:)
2. Chcieć czy móc? Myśle, że chyba chcieć, bo jak chcieć to móc a wtedy jest już po problemie:)
3. Żółty czy zielony? Żaden z tych kolorów nie należy do mojej palety, nie mniej jednak zielony mi się lepiej kojarzy - wszak to kolor nadziei. Żółty lubię tylko wiosną i na Wielkanoc, w postaci dawno wyczekiwanego sloneczka, żółciutkich kurczaczków i żonkili:)
4. Róża czy mak? - Zdecydowanie róża i to najlepiej pąsowa:)... chociaż mak wpinam w kurtkę w listopadzie (ang. poppy day - weterani wojenni w listopadzie za symboliczną kwotę sprzedają papierowe maki, które wpina się w klapę kurtki czy płaszcza i nosi na znak pamięci; Dzień Pamięci czyli Rememberance Day obchodzony jest 11 listopada), no i makowiec lubię bardzo:)
5. Transfer czy decoupage? - wstyd sie przyznać, nie próbowałam żadnego. Jeszcze... ale plan mam bardzo konkretny:)
6. Romans czy kryminał - Kryminał, może być z elementami romansu, byleby nie za słodko....
7. Masto czy wieś? - Mieszkam na wsi, i musze powiedzieć że czasem brakuje mi gwaru miasta, galerii handlowych z kafejkami, kin i teatrów.... ale z drugiej strony bardzo odpowiada mi czyste powietrze, cisza i spokój... No cóż, wygląda na to, że i jedno i drugie, najlepiej dom na wsi i mieszkanie w mieście:) Kurczę, ale zachłanne ze mnie babsko:)
8. Sok czy woda? - Woda.... wszak w Kanie mieli tylko wodę, a jednak pili wino;)
9. Szatyn czy blondyn? - A może jednak brunet...?
10.Narty czy łyżwy? - Łyżwy... i kropka:)

Monika z Szulinkowa zadała mi następujące pytania:
1. Słodki czy słony? - Chyba jednak słodki, choc może być złamany kilkoma kryształkami soli:)
2. Brunet czy blondyn? - Brunet (chociaż jako dziewcze młode miałam na ten temat zgoła odmienne zdanie)
3. Złoto czy srebro? - srebro bezapelacyjnie, do samego końca!
4. Jazz czy pop? - bez znaczenia, nie dzielę muzyki na gatunki muzyczne, ale na to co jest dobre bądź nie, i na to co mi sie podoba, bądź nie. Słucham w zasadzie wszystkiego, od myzyki klasycznej, chóralnej, przez Gospel, pop, country, RandB, jazz, blues, folk....
5.Angielski czy francuski? - angielski, bez dwóch zdań.... bo po francusku umiem tylko powiedzieć dziękuje i nie rozumiem:)
6. Z książką na kanapie czy spacer? - zależy od pogody, ale chyba jednak na kanapie z książką (zwłaszcza w tej krainie deszczowców....)
7. Pies czy kot? - patrz odpowiedź na pierwsze pytanie od Ewy
8. Gotowanie czy zmywanie? - gotowanie. Zmywa zmywarka;)
9. Poezja czy proza? - Zależnie od nastroju, ale zdecydowanie częsciej proza.
10. Film czy serial? - Film. O serialach zapominam i potem jestem do tyłu i nie wiem co zacz:)
11. Blogowanie, czy surfowanie po sieci? - Ojojojojoj!!! I jedno i drugie; wg mnie bez jednego nie byloby drugiego:)

I wreszcie pytania od Miry:
1. Rumba czy walc? - No cóż, to jest bardzo podchwytliwe pytanie... generalnie to mi sloń w dzieciństwie na stopę nadepnął i od tego czasu delikatne podrygi na parkiecie nie dla mnie są. Bo ruchy to ja mam zamaszyste za bardzo:) W związku z powyższym, ani jedno, ani drugie, tylko Morris:) Choć i walc i rumba podobają mi sie bardzo.... kiedy tanczy kto inny:) A ja pozostane przy tym:


2. Lot balonem, czy skok na Bungee? - hehehehe.... no już to widzę: ja i skok na bangee, a po drodze atak serca:) Zdecydowanie balon wybieram, bo na takie ekstrema jak bungee to ja za wielki tchórz jestem:)
3. Jakiej cechy charakteru nie lubisz u siebie najbardziej? Oj dużo tego.... za dużo:) Leń ze mnie wygodnicki i niekonsekwenty, ale chyba najbardziej nie lubię niezdecydowania:) A to mi sie ostatnio zbyt często przytrafia:/
4.Przygoda z dzieciństwa na wspomnienie której zaśmiewasz się lub płaczesz do dziś. Tak siedziałam, siedziałam i siedziałam i próbowałam przypomnieć sobie coś co by nadawało się do przedstawienie na forum publicznym... i przypomniałam sobie takie zdarzenie:
W roli głównej ja, wiek około 3 lata, pozostałe osoby dramatu: moja Mama, Artysta - Andrzej Rosiewicz, i około 400 osób widowni. Rekwizyt: kwiaty, które wręczone mają zostać przez urocze, blondwłose i niebieskookie dziewczę, artyście, czyli niejakiemu Panu Rosiewiczowi. Uwaga. Artysta kończy koncert - kwiaty na scenę, rozlega się szept inspicjenta... No idź Anulko! Daj panu kwiaty! NIE!!! wrzeszczę chowając się za bukietem (biedactwo - znaczy się ja - przeraziło się reflektorów i NIE i NIE!!!) W końcu deZealowa Mama drapnęła mnie i ten wielki bukiet i wniosła mnie na scenę... nadal poniekąd wrzeszczącą, tyle że nieco ciszej. Kwiaty zostały pomyślnie wręczone artyście. No chodź już Anulko:) NIE!!! NIE i NIE!!!! JA CHCĘ ZOSTAĆ NA TEJ SCENIE!!!! Ostatecznie jednak zostałam z tej sceny ściągnięta siłą:) Ale do dziś dnia do sceny mam pewnego rodzaju.... sentyment:)
5. Przełamać słabość, wygrać z nałogiem. osobiste zwycięstwo, z którego jesteś najbardziej dumna. Zdecydowanie w odpowiedzi na ostatnie pytanie Miry musi znaleść się "rzut petem na czas". Rzut został wykonany w sierpniu 2008 i pet leci do dzisiaj:) Brawo dla deZeal i vonZeala za konsekwencję w działaniu:)  
I to by było na tyle. Warunki wyróżnienia nakazują również przyznać wyróżnienie innym blogerom oraz zadanie im pytań. Ja jednak zdecydowałam się tu wyłamać: po pierwsze, jak zwykle jestem spóźniona z postem o wyróżeniu i chyba wszyscy juz wyróżnieni dostali, a jak nie dostali to nie przyjmują wyróżnień... Jeśli jednak ktoś z blogerów, których blogi obserwuję chciałby sobie takie wyróżnienie przyjąć, to proszę żeby się do mnie zgłosił, a ja już mu wymyslę pytanka....:)


* * *

And that's all folks, at leat for today.

23 komentarze:

  1. za rzut peta-i ja daje wyróżnienie:)))...piękny pomocnik....i ciekawe czy wiernie tłumaczy...czy raczej chochliki w tekscie rożsiewa:))))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję Ci dobra kobieto... pomocnik w kwestii tłumaczen jest do niczego :/ Nie dośc że nie tłumaczy to jeszcze mi robotę zasłania... i ciszę niebędną do koncentracji mruczeniem narusza:) Miłej niedzieli!!

      Usuń
  2. No futro zawsze jest niezbędne. Moje wielkie dupsko aktualnie jest obrażone, bo remont i nikt nie rozpieszcza ;-(
    co do rzutu petem-gratuluje, ja rzuciłam w dal juz z 3 rok jak leeeeeciiii i inne też ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz jakie my sportsmenki jesteśmy, jak nic olimpiada sie kłania za cztery lata:) Buziol wielki!!!

      Usuń
  3. Rzutu peta gratuluję, a kociak przesłodki:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję rzutu peta, a pomocnika futrzaczka masz cudownego.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. No kochana, rzut peta przyćmiewa wszystko!!!Nawet pomocnego futrzaka:)))
    Ale zaciekawiłaś mnie z tym ciastem dojrzewającym. Co to za pychota musi być:)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Futerko" na stoliku wygląda super!!! I jego mina: "a o co Wam w ogóle chodzi?"
    pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, w strzelaniu takich min to ona jest wyjątkowo zdolna...

      Usuń
  7. oj ja tez czekam na ciasto ......jestem bardzo ciekawa ;O A kiciuś jest WSPANIAŁY ;P buzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję:) Ciekawam, czy Ci się spodoba to niezwykle pijane ciasto:)

      Usuń
  8. zdjęcia piękne, ale mnie najbardziej zaintrygowało ciacho !!!!
    będę czekać cierpliwie na efekt :)
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Sama jestem ciekawa efektu, hahah... Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  9. Kochana!!!!!!!!!!!!! Nie czepiaj sie Futra! Widzisz, ze choc zaspany to zaangazowany?!:)))))
    Buuuuuziaki sle:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... zaangażowany to dobre slowo:) Buziol!

      Usuń
  10. tak czas leci nieubłaganie szybko:) gratuluję wyróżnień:)
    mmm ciasto powiadasz, no to czekam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję moja droga? A chcesz też?? Chociaż wiem, że Ty już masz takie w kolekcji:) Ściskam!!

      Usuń
  11. Pomocnika masz cudownego :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń