Panna Kotta ma imię!!! Po wielogodzinnych burzliwych negocjacjach i dyskusjach, ale również po wzięciu pod uwagę zdania koleżanek bloggerek, kocie dziecię otrzymało jakże urokliwe imię:
Pushkin de la Moofka vonZeal vel Funia:)
A oto i Ona, polegująca na mojej (!!!) podusi Panna Dziedziczka, zadowolona ze swojego imienia:
Relacje Panny Pushkin z Dionizym układają sie bardzo poprawnie. Dziedziczka zaprzestała prychania na swojego starszego brata i obecnie zaintersowana jest znacznie bardziej merdającym Dyziowym ogonem. Póki co, Dionizy nie oponuje:) No, ale nic dziwnego - Dionizy jest niezwykle kulturalnym i dobrze ułożonym dżentelmenem, który z szacunkiem traktuje damy.
Ponadto, koniecznie muszę się pochwalić, że dotarła wczoraj do mnie przesyłka od Justynki z blogu SweetCandyDreams z kolczykami, które wygrałam w jej Candy. Kolczyki są cudowne! Co tu dużo mówić - sa tak cudowne, że zapragnęłam je od razu założyć. Niektórzy uważni czytacze mojego bloga z pewnością już wiedzą, że deZeal miała niegdyś przekłute uszy (przez moją własna babcię - położną:)), nie mniej jednak przez ostatnie kilkanaście lat nie nosiła ona w uszach swych nic. Tym samym dziurki niestety co nieco zarosły. Ale że zapragnęłam założyć kolczyki, zaczęłam gmerać w moich uszach, wciskać kolczyki, próbować, i w końcu.... założyłam!!! No dumna z siebie byłam, jak nie wiem:) Efekt jest jednak taki niestety, że moje uszy nieco czerwone są obecnie i nijak nie nadają się do celów modelowo - pokazowych, hehehe. Ale tu z pomocą przyszedł vonZeal - osoba o dość barwnej przeszłości, której pamiątką są między innymi.... przekłute uszy:) Tym samym poniżej fotografia przestawiająca vonZeala z kolczykami:
Bardzo przepraszam za niespecjalnie ciekawą jakość powyższej fotografii, ale głupawka mnie taka nieprawdopodobna ogarnęła na widok vonZeala w kolczykach, że nijak skupić się nie mogłam na ustawieniach aparatu, hehehe. Mam nadzieję, że moja głupawka jest w pełni zrozumiała:)
A na zakończenie troszkę kulinarnie będzie, bo dobrą obiadokolację mieliśmy dzisiaj:) Duszonki!!! Oczywiście najlepiej smakują duszonki z ogniska, nie mniej jednak kiedy pogoda nie zachęca do rozpalania ogniska w ogrodzie (czy gdziekowiek indziej na wolnym powietrzu), można z powodzeniem przygotować je w piekarniku:) I bardzo dobrze, że można, bo to taka pycha, że nie wiem:) A do tego tak banalnie prosta....
Potrzeujemy ziemniaki, cebulę, kiełbasę i boczek/bekon. No i oczywiscie przyprawy (pieprz, wegeta, czerwona papryka, majeranek, oregano). Niektórzy dodają marchewkę - ja osobiście nie, bo nie lubię smaku marchewki w tego typu daniach, ale jak ktoś chce, to oczywiście proszę bardzo:)
Ziemniaki kroimy w plastry, podobnie zresztą jak i całą resztę. Następnie układamy warstwami w naczyniu wyłożonym folią aluminiową (błyszczącą stroną do środka). Ja zaczynam od położenia kilku plastrów boczku, na to idą ziemniaki, które dość chojnie przyprawiam, potem celbulka, kiełbasa i znowu boczek. I tak w kółko, aż naczynie się wypełni po brzegi:) Na samej górze powinny znaleść się ziemniaki i może plaster boczku.
Przykrywamy wszystko szczelnie folią, nakładamy pokrywkę i ładujemy do piekarnika na około godzinkę, no może półtorej (temperatura około 200 stopni). A... zapomniałam dodać, że wartwy trzeba koniecznie dociskać, żeby się więcej zmieściło - jest to konieczne, ponieważ nieważne jak duży gar duszonek zrobimy, zawsze będzie za mało:)
I koniecznie trzeba pamiętać o jednym szczególe: podczas przygotowywania duszonek kota należy wywalić z kuchni:) W przeciwnym przypadku przygotowanie kolacji zajmie nam półtorej godziny, zamiast 20 minut:)
A poniżej danie już na talerzu. Być może prezentacja nie jest rodem z książki kucharskiej, ale musiałam się spieszyć z robieniem zdjęcia, bo duszonki znikają w tempie błyskawicznym:)
Smacznego:)
No to sie pośmiałam ,imie dla kota czad ale jak będziecie na niego wołac .A co do duszonek uwielbiam ,z tym że u nas to nazywa sie prażonki i podstawą jest kapusta ,pycha
OdpowiedzUsuńAle królewskie imię ma Kota
OdpowiedzUsuńA vonZeal fachowo prezentuje kolczyki :D
Uwielbiam duszonki, u mnie obowiązkowo musi być surowa papryka i pieczarki- chyba w sobotę zrobię, boś smaka narobiła.
Buziaki z nad talerza ze skromnymi kanapkami tyko ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiekna panna Puszkin :) A przepis na eintopf wykorzystam przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Monika
Cuuuuuuuuudna panienka! Ale na kolana powaliły mnie kolczyki na Panu Modelu ;))) Rewelacja! :DDD
OdpowiedzUsuńPIĘKNA KOTKA!!!!!Jakbym taką malutką kuleczke znowu miała w domu to wymogłabym na pracodawcy urlop macierzyński.Mój,jak widać na zdjęciach to już dorodny i stateczny kocur ale ukochany...
OdpowiedzUsuńFunieczka jest przecudna i miny ma rezolutne , nie dziwię się,że biegasz za nią z aparatem.NIECH SIĘ ZDROWO CHOWA.
A u mnie w planach kulinarnych na jutro taki misz masz ziemniaczano-kiełbasiany i mówimy na to po prostu zapiekanka.Dobre i nie za dużo pracy.
Pozdrawiam serdecznie i dzięki za odwiedziny.
Ło, Jezusiczku! Biedna Puszka Puszkinem została!;) Ale i tak cacy.
OdpowiedzUsuńCo do gotowania z kotem... to mogę eseje pisać, jako że kuchnia moja drzwi nie posiada a zwierza przecież w łazience przemocą nie zamknę, więc "gotujemy" sobie razem i jest... zabawnie (zwłaszcza dla niej). Jak sobie pomyślę, jakie rzeczy wydawały mi się obrzydliwe zanim kota na własność nie posiadłam...;)
Pozdrawiam serdecznie!
model do kolczyków pierwsza klasa kotek słodziutki
OdpowiedzUsuńNajpierw poryczałam się z nerwów, że mi stół do kuchni na allegro ktoś skubnął, a potem to już beczałam jak koza tak mnie postem rozbawiłaś !
OdpowiedzUsuńA serio - kocie imię powinno składać się z dwóch sylab z tego conajmniej jedna powinna zawierać "i". Sposób w jaki wypowiadamy "i" w połączeniu z krótkim imieniem jest dla niego zrozumiałym sygnałem, że o niego chodzi. Dla domowych kotków pewnie nie ma to znaczenia, ale jak mi się barachło rozejdzie, to zawołam : Mi-siek, Fi-fi i od razu mam obok siebie, bez znaczenia, że jedno smacznie spało w kwiatkach, a drugie polowało na myszy u sąsiada :)
Matko, przepraszam, że się tak rozgadałam :)
Przesyłam pozdrowienia :)
Ale nie zrozum mnie źle, że mi się imiona nie podobają! Bardzo mi się podobają, a z rozbawieniem miałam na myśli deZela w roli modela :) Że się zgodził - super !!
OdpowiedzUsuńU mnie to danie nazywa się - daniem z ogniska i robimy je w metalowym rondlu. Ale nie przyprawiamy, warstwy boczku z zewnątrz i kiełbasy w środku robią swoje a wszystko jest pycha :)
Kicia jest poprostu boska !
OdpowiedzUsuńFacio w kolczyku, przysłowiowe ciacho, nawet jak ułożył usta jak płatki róż :-))
Żarło takie jak lubię, konkretne, bez wynalazków !
Pozdrawiam serdecznie
No kicia rewelacja! a zdjęcie z Dyziem na schodach - istna sielanka :))
OdpowiedzUsuńJa myslę, że powinnaś na codzień nosić te kolczyki mężusiowi bo wygląda w nich rewelacyjnie, a żarełko zrobie bo lubie takie proste, swojskie dania :) Dzięki!
Obstawiałam na Puszkina i cieszę się :) Imię megafantastyczne, uwielbiam przemyślane imiona zwierzaków. Dodam, że kiedyś miałam kotkę o imieniu Tygrys (no.... może mało wymyślne, ale wszyscy myśleli, że to facet).
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że zazdroszczę tej puszystej kuleczki (tfu tfu...)
VonZeal mnie rozwalił....
Pozdrawiam serdecznie o świcie
Imię dla Kotty cudowne :))
OdpowiedzUsuńZdjęcie na którym Dyzio i PdMvZvF (skrót!) okupują schody jest przesłodkie. Ale!!! Twój Pan deZeal w kolczykach wymiata wszystko! :))
deZealku, napisz coś o tatku - plissss :)
Identyczne (co do kropki!) danie robię, tylko na dużej (30 cm), głębokiej (12 cm) żeliwnej patelni. Uwielbiamy je wszyscy, a gości na naszym stole zawsze wtedy, kiedy nie ma czasu na bardziej pracochłonny obiadek.
Smaka mi narobiłaś, bo dość dawno tego nie robiłam, a raczej nie robił Darek, bo to on w tej "potrawie" się specjalizuje :)
Buziak :*
U mnie deszcz leje nieprzerwanie!!! :(
- Gratuluję wyboru imienia dla koteczki, słodka Puszkinka :)
OdpowiedzUsuń- Zdjęcia powalające,...te na schodach to po prostu bomba a i hierarchia zachowana :)
- mąż w kolczykach: bardzo kokieteryjnie wygląda w tych cudach na uszach :)
- danie, ślina cieknie, zalałam podłogę:)))chce mi się jeść!
POZDRAWIAM MOCNO CAŁĄ WASZĄ RODZINĘ !
Imię trafione w 100%, wystarczy popatrzeć na tą kuleczkę i samo się nasuwa.
OdpowiedzUsuńjak patrze na fotkę de Zeala w kolczykach, to utwierdzam się w przekonaniu, ze wybierając mężczyznę na życie szukamy w nich cech ojca. Poczucie humoru (zwłaszcza na swój temat, co rzadsze) obaj Panowie mają bardzo duże. I cóż za fotogeniczność!
"Gar" zrobię dziś na obiad, też uwielbiam!!!
Bardzo mi się podoba wybrane imię, iście królewskie! Na widok vonZeala w kolczykach padłam! :-) SUPER! i ta mina hehehehe
OdpowiedzUsuńNo a co żerełka - kocham takie przepisy, do gara, do piekarnika i zjadamyyyyy! Proste i smaczne. MNIAM, muszę ślinę z brody otrzeć. BUZIAKI!!!!
Puszkin jest rewelacyjnie śliczną kocią.
OdpowiedzUsuńZwierzaków zdjęcie schodowe jest rewelacyjnie zrobione (i upatrzone).
A vonZeal wygląda na rewelacyjnie sympatycznego faceta.
Pozdrawiam Was serdecznie, z tym, że Puszkina to bym na śmierć zacałowała
Ależ cudna kocica, a jak dostojnie się nazywa - super !!!
OdpowiedzUsuńAch Tu u Ciebie zawsze wesolutko !!!
U nas to danie nazywamy - pieczonkami :) i bardzo lubimy.
Serdecznie pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńElko - wiesz, moja dalsza rodzina też to danie nazywa prażonkami. U mnie z kolei od zawsze to duszonki, a liscie kapuchy idą jak najbardziej, ale tylko do wersji ogniskowej - sama nie wiem czemu:):) Na kotę wołamy Puuuuuuszkin:)
Kasiu - z papryka i pieczarkami nie próbowałam nigdy. Spróbuję następnym razem:)
Monique - witam Cię w moich progach:) Wpadaj częściej!!
Annaszo - bardzo dziękuję:)
Izo - dziękuję, ubawiłaś mnie setnie z tym macierzyńskim:):):)
Jasnobłękitna - oj, co ja się wczoraj nawkurzałam na Puszkina... co ją ściągnęłam z blatu kuchennego, to ona juz tam znowu była :) Widać boczuś jej się spodobał bardzo:):)
Iwo_mla - dziękuję:)
Lambi - ja nie wiem, czy one reagują na imię, czy na dźwięk głosu swojego opiekuna... a może raczej na dźwięk otwieranej lodówki tudzież karmy nasypywanej do michy:) Ciesze się, że poprawiłam Ci trochę humorek moim postem; stołem się nie martw - trafi się lepszy:)
MarioPar - nie wiem czy przekazać Twój komentarz vonZealovi, hehehehe. Obawiam się, że może mu się przewrócić w głowie za bardzo:)
Ikuś - no własnie, aż jestem zaskoczona tą sielanką. Teraz siedzę sobie na sofie odpisując na komentarze a obok mnie śpią wtulone w siebie dwa futrzaki!!! Nieprawdopodobne - trzy dni, i już Dyziek i Puszkin to najlepsze kumpelstwo:)
Alizee - Boże drogi, kobieto, czemu Ty wstajesz w środku nocy???? Buziaki:)
Alexo - napisze napiszę, narazie zbieram materiały, żeby ciekawie było:) Myślę, że nawet post w dwóch odcinkach może się w tym temacie pojawić:)
Ivciu - bardzo dziekuję:)
Miro - oj tak, vonZeal to poczucie humoru ma, oj ma:)
Bestyjeczko - u mnie devolaje i inne takie, to nie za często się pojawiają. Najprostsze (i najszybsze) jest po prostu najlepsze:) Patrz na przykład pipry z mamrami:):) Juz myśle co by tu dzisiajna obiad sPiprzyć, hehehe
ma.ol.su - dziękuję bardzo, Puszkin rzeczywiście całuśna jest okrutnie, ale w tajemnicy Ci powiem, że agresor z niej mały rośnie (biedny Dyzia ogon:)
Jolanno - nazwę "pieczonki" też już słyszałam w odniesieniu do tego żarełka:) jak zwał tak zwał - ważne że PYCHA, nie?
Pozdrawiam Was wszystkie bardzo cieplutko z bardzo słonecznego dzisiaj (jak dotąd) Devonu:) Buźki!!!
Kotek przepiękny, ale merdacz ogoniasty także:)ziemniaczki duszone także często robie;)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmatko z córką jaka boskaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńqrcze gdzie nie wlezę to sie na mnie te kocięta rzucają wręcz ... źle to wróży dla mojego M ...
stylizacja ekhm cud miód malina ;DDD
a kysz mi z boczkiem jestem na diecie
pozdrawiam
Kocięta cudowe, zapiekana... aż ślinka cieknie. Zdjęcia przepiękne. Klimatyczny blog :)
OdpowiedzUsuń